sobota, 2 maja 2015

Four

Bardzo ważne!
Piszę tutaj, bo wiem, że inaczej nikt tego nie przeczyta. 
Prosiłam o komentowanie rozdziałów, jednak nie postaraliście się zbytnio. Ostatnio napisałam, że rozdział dodam dopiero gdy liczba komentarzy będzie zbliżona do liczby czytających w ankiecie ale wszyscy sobie to olaliście, a ja nie mogłam wytrzymać więc rozdział dodaję już teraz.
Kolejny pojawi się gdy pod tą notką będzie co najmniej 10 komentarzy! To tylko minuta a dla mnie jest to ogromna motywacja. Jeśli ja piszę dla was rozdziały, to wy możecie poświęcić tą jedną chwilę i napisać jeden komentarz.
Z wszelkimi pytaniami kierujcie się na mojego aska! Jeśli macie konto na ask.fm, mogę tam was informować o nowych rozdziałach, gdyż nie posiadam twittera. Chętni mogą pisać w komentarzach lub u mnie na asku ;d
Dziękuję i miłego czytania ;) 

Kayla's POV
Mój wzrok był zawieszony na tym palancie, od którego dostałam wczoraj opierdziel. Dlaczego to musiał być akurat on? Są tysiące przystojnych mężczyzn, którzy mogliby zaczepić mnie w tej chwili ale to oczywiście musiał być ten świr. Czemu mam zawsze takiego cholernego pecha?
- Odjęło Ci mowę skarbie? - zapytał chłopak podnosząc jedną brew do góry i patrząc na mnie swoimi brązowymi tęczówkami. Dopiero po chwili się ocknęłam i przeanalizowałam jego słowa.
- Nie mów tak do mnie - odpowiedziałam chamsko, wracając do mojej pyskatej natury. Wstałam z ławki stając z nim twarzą w twarz i założyłam ręce na piersi. - Czego ode mnie chcesz? Wczoraj powiedziałeś mi, że mam trzymać się od Ciebie z daleka a teraz mnie zaczepiasz. Zaprzeczasz sam sobie - popatrzyłam wyzywająco w jego stronę.
- Ale spokojnie, nie denerwuj się. Wczoraj byłem trochę wkurzony i gadałem głupoty a teraz, kiedy Cię zobaczyłem, postanowiłem zagadać i zacząć od nowa. Justin - chłopak wystawił dłoń w moją stronę myśląc, że ją uściśnie ale co to to nie.
- Nie dzięki. Mam wystarczająco znajomych - zignorowałam jego gest i odwróciłam się chcąc zabrać torby z ubraniami i odejść stamtąd najdalej jak się tylko da ale jednak nie było mi dane.
- Nie ignoruj mnie kochanie, nie lubię tego - powiedział chłopak szarpiąc mnie lekko za rękę odwracając mnie z powrotem w jego stronę.
- Nie jestem twoim kochaniem - wycedziłam przez zęby - I puść mnie do cholery, to boli! - podniosłam głos chcąc, żeby ten cały Justin dał mi święty spokój.
- Nie drzyj się, ludzie się patrzą - powiedział zimnym tonem w końcu puszczając moją rękę.
- I dobrze, niech się patrzą na takiego buca jak ty - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem. Widziałam jak jego mina zrzędła.
- Słuchaj, nie pozwalaj sobie maleńka. Przyszedłem, żeby porozmawiać a ty wyskakujesz do mnie z mordą. Lepiej się ciesz, że nie trzymam się moich wczorajszych słów, chociaż zawsze mogę to zmienić - odparł chłopak zirytowany moim zachowaniem. Wiem, że go wpieniłam, zawsze lubiłam pyskować i nie raz doprowadziło mnie to do kłopotów.
Chciałam już coś powiedzieć ale usłyszałam wybawiający mnie głos.
- Kayla, wszystko w porządku? Dlaczego się kłócicie? - zapytała Camille zmartwionym głosem stając obok mnie. Chłopie idź sobie, błagam Cię. Jeszcze tego brakuje, żeby wciągać w to moje przyjaciółki.
- A więc Kayla. Bardzo ładne imię. Dzięki wielkie, twoja koleżanka nie chciała podzielić się ze mną tą informacją - chłopak uśmiechnął się zwracając się do Cam - Jestem Justin - przedstawił się wyciągając dłoń w stronę mojej przyjaciółki.
- Camille - uścisnęła niepewnie jego rękę patrząc podejrzliwie w jego oczy.
- Wiesz, my już musimy lecieć, bardzo się spieszymy - powiedziałam szybko ciągnąc Camille za nadgarstek w stronę naszych zakupów. Dziewczyna nie ogarniała za bardzo co się dzieje.
- Laski! A skąd wzięłyście takiego przystojnego kolegę? - usłyszałam głos Melody i pacnęłam się w myślach w czoło. A miałam nadzieję, że ten cyrk się już skończy - Cześć, jestem Melody - przedstawiła się z zalotnym uśmiechem moja przyjaciółka.
- Justin, bardzo mi miło - widziałam w jego oczach, że rozbawiła go ta sytuacja.
- Tak tak, fajnie. Na prawdę musimy iść, mamy dużo spraw do załatwienia - przerwałam im pospiesznie to przeurocze zapoznanie.
- Wielka szkoda, myślałem, że pójdziemy się czegoś napić i spokojnie porozmawiamy - Justin grał niewiniątko przy dziewczynach, tak jakbyśmy nigdy się nie znali. Kutas.
- Kayla nie gadaj głupot, z chęcią z tobą pójdziemy - uśmiechnęła się słodko Melody chcąc zrobić krok w jego stronę ale straciłam już cierpliwość.
- Nie, nie pójdziemy. Camille zostawiła włączone żelazko w domu. Tak mi przykro, może innym razem? No to super, do zobaczenia! - powiedziałam ekspresowym tempem tak, że pewnie nawet mnie nie zrozumiał. Złapałam Melody za ramię i siłą pociągnęłam w przeciwną stronę niż stał chłopak.
- Jakie żelazko? Co ty wyprawiasz? - dziewczyna była w szoku, nie wiedziała o co mi chodzi.
- Zamknij się i idź! - krzyknęłam do niej aby jak najszybciej zniknąć z pola widzenia tego gościa.
- Kayla, o co tu kurwa chodzi? - Camille była tak samo zdezorientowana jak Melody. Odwróciłam się sprawdzając, czy nadal jesteśmy widoczne. Odetchnęłam w końcu z ulgą puszczając ramię Mel. Odstawiłam torby na ziemię obok fontanny do której dotarłyśmy i przejechałam palcami wzdłuż włosów.
- Wyjaśnisz nam w końcu co to wszystko miało znaczyć? - zapytała zbulwersowana Melody.
- To był ten chłopak, który mi wczoraj groził na ulicy - odpowiedziałam patrząc na zszokowane miny dziewczyn.
- Ale jak to? Przecież był taki miły dla nas i zachowywał się jakby chciał nas poznać - Camille powiedziała z wypisanym niezrozumieniem na twarzy.
- Właśnie wiem, chwilę przed tym jak do nas podeszłaś zachowywał się całkiem inaczej - powiedziałam siadając na murku fontanny - Niby chciał mnie poznać od nowa ale nadal był chamski i arogancki - dokończyłam zdanie opierając podbródek na ręce.
- Ale gnojek! Jak on w ogóle miał czelność podchodzić do Ciebie po wczorajszej akcji? - powiedziała oburzona Melody siadając obok mnie.
- Uspokój się, nie róbmy z tego takiej wielkiej afery - oparłam głośno wzdychając.
- A jeśli on nadal nie da Ci spokoju? - zapytała zmartwiona Camille.
- Nie wiem. Muszę się zastanowić - odparłam stając na równe nogi - Wracajmy do domu, jestem wykończona tymi zakupami - dodałam zabierając z ziemi swoje torby. Chciałam już skończyć temat Justina. Tylko się przez to denerwuję. Mam nadzieję, że już się nigdy nie spotkamy.

Wieczorem tego samego dnia leżałam na łóżku w moim pokoju głęboko rozmyślając nad całą tą sytuacją. Nie rozumiałam kompletnie czego ten chłopak ode mnie chce. Najpierw mi mówi, że mam się trzymać od niego z daleka a dzisiaj jak gdyby nigdy nic podchodzi do mnie w galerii i mówi, że chce się lepiej poznać. Czy on jest jakiś nienormalny? Przecież był wielce wściekły na mnie za tą sobotnią akcję. No nie mogę tego pojąć. Boję się trochę, nie wiem nawet do czego ten koleś jest zdolny ale nie mogę nic powiedzieć rodzicom, bo będę musiała się przyznać, że się nawaliłam na tej imprezie, a w sprawach używek są na prawdę surowi. Ciągle mi powtarzają, że dopiero kiedy będę pełnoletnia będę mogła zdecydować o tym, czy chcę sięgnąć po jakąkolwiek używkę, dlatego możliwość przyznania się do tego, że spożywałam alkohol nie wchodzi w grę. No cóż, będę musiała sama się z tym uporać. Naważyłam sobie piwa to muszę je teraz wypić.
Wstałam powoli z łóżka zmęczona całą tą sytuacją i skierowałam się do łazienki mając w zamiarze wziąć długą, relaksującą kąpiel. Zabrałam ze sobą piżamę i weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i w czasie kiedy wanna powoli się napełniała, pozbyłam się wszystkich zbędnych ubrań. Nalałam jeszcze do wody płynu do kąpieli o zapachu arbuza i weszłam do wanny zakręcając płynącą ciecz. Czując przyjemne ciepło, moje wszystkie mięśnie natychmiastowo się rozluźniły. Oparłam głowę o ściankę wanny i próbując wyrzucić wszystko z mojej głowy, odprężyłam się jeszcze bardziej.

Justin's POV
- Narazie maleńka - powiedziałem do stojącej w progu mojego mieszkania blondynki i łapiąc ją za pośladki pocałowałem namiętnie jej usta.
- Było świetnie, zadzwoń do mnie - uśmiechnęła się patrząc mi w oczy i wypinając swoje cycki.
- Jasne, pa - odpowiedziałem zamykając drzwi mieszkania. Skierowałem się do salonu i rozłożyłem się na kanapie włączając telewizor. Miałem dobry humor, bo byłem dopiero po pieprzeniu. Kolejna naiwna idiotka uwierzyła, że możemy być w związku. Z pewnością do niej zadzwonię i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Czujecie ten sarkazm? Nawet nie pamiętam jej imienia, ale koniec tematu tej dziwki. Wolałbym wiedzieć co słychać u gorącej Kayli. Kurwa, takiej ochoty na przelecenie jakiejś laski jeszcze nie miałem ale co mogłem poradzić? Niezła z niej suka. Muszę jakoś ją znaleźć i spotkać się z nią jeszcze raz. Powiem jej parę słodkich słówek, przeproszę i będzie jadła mi z ręki.
Usłyszałem dzwonek mojego telefonu, więc sięgnąłem do kieszeni dresów i odebrałem przychodzące połączenie.
- Halo - powiedziałem znudzonym głosem nie sprawdzając nawet kto dzwoni.
- Będę u Ciebie za 10 minut, wezmę ze sobą coś fajnego - usłyszałem głos Ryana a zaraz potem dźwięk zakończonego połączenia. Nie przejmując się tym, rzuciłem telefon na drugi koniec kanapy i wstałem na nogi ruszając po schodach w stronę łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Otworzyłem drzwi od pomieszczenia i wszedłem do środka zrzucając swoje dresy wraz z bokserkami zostając całkiem nago. Rozsunąłem drzwi kabiny i wszedłem do środka puszczając ciepłą wodę. Czułem się bardziej odprężony niż przed chwilą.Wylałem na dłoń żel pod prysznic i powoli zacząłem myć nim moje umięśnione ciało. Po łazience rozniósł się zapach żelu marki Adidas. Umyłem jeszcze włosy szamponem i po spłukaniu piany, zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny owijając ręcznik wokół bioder. Wyciągnąłem suszarkę z szafki znajdującej się pod umywalką i podłączając ją do kontaktu zacząłem suszyć mokre włosy.
Kiedy zakończyłem wszystkie niezbędne czynności, skierowałem się do mojej sypialni i otworzyłem szafę chcąc wybrać jakieś ubrania. Postawiłem na czarne dżinsy i szarą bluzę bez kaptura z jakimiś białymi napisami z przodu. W momencie, kiedy zakładałem spodnie, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, więc wiedziałem, że mój przyjaciel już przyjechał.
- Bieber! Złaź na dół, mam dla Ciebie niezłą niespodziankę! - krzyk Ryana rozniósł się po całym mieszkaniu. W pełni ubrany otworzyłem szeroko drzwi sypialni i skierowałem się w stronę schodów.
- Masz dla mnie jakąś dziwkę? Albo jeszcze lepiej, może dwie? - powiedziałem schodząc na dół. Stając na ostatnim stopniu dosłownie mnie zatkało widząc kto stoi w moim salonie.
- Myślę, że jestem lepsza niż dwie dziwki, prawda? - spojrzałem na uśmiechającą się rudowłosą dziewczynę stojącą na środku pokoju. Za nią stał również uśmiechnięty Ryan oczekując mojej reakcji.
Moje usta powędrowały w górę tworząc ogromny uśmiech a w moich tęczówkach można było zauważyć tańczące iskierki szczęścia.
Podbiegłem do dziewczyny zamykając ją w niedźwiedzim uścisku.
- Jesteś najlepsza Jen! - zaśmiałem się głośno podnosząc dziewczynę i okręcając się z nią wokół własnej osi. W odpowiedzi usłyszałem pisk dochodzący z jej ust.
- Justin puszczaj, bo mnie udusisz! - odezwała się próbując wydostać się z mojego uścisku.
- Matko Jenny, co ty tutaj robisz? Miałaś wrócić dopiero za parę miesięcy - powiedziałem odstawiając ją na podłogę i popatrzyłem w jej oczy. Jen jest moją przyjaciółką praktycznie od zawsze. Poznaliśmy się jako dzieci, ponieważ nasi rodzice zaczęli się przyjaźnić i przedstawili nas sobie. Mówiliśmy sobie o wszystkim, próbowaliśmy być nawet parą ale nie wyszło nam to, więc postanowiliśmy do tego nigdy nie wracać i zachowywać się jakby to nigdy nie miało miejsca. Jako nastolatkowie uciekliśmy z domu i zamieszkaliśmy razem. To długa historia, mieliśmy swój powód ale nie będę o tym mówić. Mieszkaliśmy ze sobą niecały rok ale kiedy oboje staliśmy się pełnoletni Jen wyjechała do Afryki z grupką ludzi z fundacji pomagającej rozwojowi szkolnictwa dla tamtejszych dzieci. Nie zatrzymywałem jej, ponieważ wiedziałem, że to było jej marzenie od zawsze. Po jej wyjeździe wpadłem w nieodpowiednie towarzystwo. Poznałem Ryana i dorobiłem się wszystkiego co teraz mam. Przez te kilka lat nadal utrzymywałem kontakt z Jen, przyjeżdżała co parę miesięcy i rozmawialiśmy przez telefon czy Skypa, nasza przyjaźń nadal trwa i jest lepsza niż kiedykolwiek. Tak na prawdę to tylko Jen i Ryan są moimi prawdziwymi przyjaciółmi i znajdują się w bardzo małym gronie ludzi, których szanuję.
- Tak właściwie to przyjechałam załatwić parę spraw w mieście, które niestety nie mogły na mnie dłużej czekać. Muszę wyjechać jutro rano - odparła dziewczyna ze smutkiem w oczach. Mój entuzjazm nieco się zmniejszył ale i tak bardzo się cieszyłem, że mogłem ją zobaczyć po tak długim czasie.
- No cóż, nadal mamy całą noc na nadrobienie chociaż w małym stopniu tego czasu - powiedziałem pocieszająco ponownie przytulając mocno Jen - Tęskniłem za tobą rudzielcu - szepnąłem do jej ucha.
- Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziała dziewczyna po chwili wydostając się z uścisku.
- Dobra, koniec tych czułości. Idziemy na miasto! - przerwał nam Ryan podchodząc do Jen i obejmując ją ramieniem.
- O stary, zapomniałem już, że tutaj jesteś - dogryzłem mu wkładając ręce do kieszeni moich spodni.
- Masz problemy z pamięcią? Starość nie radość przyjacielu - odparł chłopak kręcąc głową.
- Hej Jen, czemu najpierw przyszłaś do tego palanta zamiast do mnie? - zapytałem z udawanym oburzeniem.
- Bo nie miałam twojego nowego adresu a skoro chciałam zrobić Ci niespodziankę musiałam najpierw pójść do tego palanta - odpowiedziała dziewczyna.
- Dobrze mała! - pochwaliłem ją i przybiłem z nią piątkę.
- Jesteście beznadziejni, będziecie bawić się dzisiaj sami - powiedział obrażony Ryan idąc do kuchni i nalewając sobie szklankę wody.
- Ale bez Ciebie zabawa staje się chujowa bracie - powiedziałem dziecięcym głosikiem patrząc na chłopaka.
- No dobra, nie będę taki okrutny żeby pozbawiać was zajebistej imprezy w moim towarzystwie - odpowiedział dumny Ryan podchodząc do nas i zarzucając na ręce na barki - Serdecznie zapraszam was do wyjścia - dodał pchając nas w stronę drzwi.
Wyszliśmy z mieszkania a ja zamknąłem je na klucz i wszyscy skierowaliśmy się schodami do wyjścia z budynku. Tak się cieszę, że Jen przyjechała, wiem, że na krótko ale wykorzystamy tę noc najlepiej jak się da. LA, nadchodzimy!

Kayla's POV
I znowu ten cholerny budzik. Jeszcze dwa miesiące i wakacje ale mam go już serdecznie dość. Wstałam leniwie z łóżka i przecierając jeszcze śpiące oczy podeszłam do okna i rozsunęłam rolety morskiego koloru. Musiałam zmrużyć powieki przez ostre światło padające do pokoju. Od razu było widać, że na zewnątrz jest bardzo ciepło. Ruszyłam do łazienki zabierając po drodze strój i zamknęłam za sobą drzwi.
Po wszystkich porannych czynnościach wyszłam z pomieszczenia ubrana w krótką spódniczkę w kwiatki i ciemną, dżinsową koszulę. Włosy miałam spięte w wysokiego koka, aby nie było mi zbyt gorąco. Wyszłam z pokoju zabierając swoją torebkę z wszystkimi potrzebnymi rzeczami i zeszłam po schodach na dół.
Wchodząc do kuchni zauważyłam, że wszyscy wyszli już z domu. Zastałam na stole tylko talerz kanapek i leżącą obok niego karteczkę, na której było napisane, że mama musiała wyjść wcześniej i zabrała Aly od razu do przedszkola. Odkładając karteczkę na stół zabrałam jedną kanapkę do ręki i skierowałam się do wyjścia z kuchni. Nie mam czasu, żeby zjeść wszystko, za późno ustawiłam budzik, a muszę jeszcze podjechać po dziewczyny. Zabrałam kluczyki z komody i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Otworzyłam garaż pilotem i podeszłam do mojego samochodu. Wsiadłam do środka i ustawiając lusterka i inne pierdoły odpaliłam silnik. Dodałam gazu i wyjechałam na prawie pustą ulicę. Nasza dzielnica jest na prawdę spokojna i rzadko kiedy przejeżdżają tędy samochody.
Po paru minutach byłam już na ruchliwszej części kierując się do dzielnicy, w której mieszka Camille. Jechałam powoli nucąc sobie pod nosem piosenkę lecącą w radiu. Włączyłam kierunkowskaz skręcając w prawo i nagle to się stało. Na drogę wybiegła jakaś dziewczyna. Usłyszałam tylko pisk hamujących opon i lekki huk. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co robić. Siedziałam i wpatrywałam się bez ruchu jak dziewczyna wstała z ziemi i popatrzyła się na mnie przestraszonym wzrokiem. Rozejrzała się jeszcze wokół, jakby bała się, że ktoś to widział i zabierając swoją torebkę z ziemi, lekko kuśtykając zaczęła biec wzdłuż chodnika oglądając się jeszcze za siebie. W tym momencie całkiem się otrząsnęłam i w końcu dotarło do mnie co zrobiłam. Szybko wysiadłam z samochodu z zamiarem zatrzymania tej dziewczyny ale była już daleko stąd. Matko, co ja najlepszego zrobiłam? Potrąciłam człowieka. Jak mogłam jej nie zauważyć? Ona powinna jechać do szpitala a nie uciekać. Nawet jej teraz nie znajdę, nie wiem kim ona jest i dokąd pobiegła. Jedyne na co zwróciłam uwagę to burza rudych włosów i nic więcej. Coś z nią było nie tak. Wydawało mi się, że była wystraszona czymś innym niż tym wypadkiem i z bolącą nogą zaczęła uciekać jakby ją ktoś gonił. To było bardzo dziwne.
Sprawdziłam czy nie ma żadnego wgniecenia na przodzie samochodu i z ulgą wróciłam do środka. Tata chyba zamordowałby mnie, gdyby dowiedział się o tym incydencie. Poczekałam jeszcze chwilę biorąc parę głębokich oddechów na uspokojenie i dopiero po minucie odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu Camille.

Siedziałam na stołówce w przerwie na lunch z moimi przyjaciółmi i grzebałam widelcem w swoim talerzu nie będąc zainteresowana jedzeniem. Wszyscy rozmawiali i śmiali się a ja siedziałam ze spuszczoną głową pogrążona w swoich myślach. Cały czas byłam rozkojarzona przez ten poranny wypadek. On nie był zwyczajny, coś było nie tak z tą dziewczyną. Człowiek potrącony przez samochód nie ucieka z miejsca wypadku będąc w dodatku poturbowany. Widziałam przerażenie w jej oczach kiedy oglądała się za siebie, ona musiała przed kimś uciekać ale przecież nikogo oprócz nas tam nie było. Popieprzona sytuacja. Ostatnio tylko takie mi się przytrafiają.
- Ziemia do Kayli! - usłyszałam krzyk Melody wyrywając się z amoku.
- Przepraszam, możesz powtórzyć? - zapytałam patrząc na nią i podnosząc kąciki ust do góry udając, że wszystko ze mną w porządku.
- Co się z tobą dzieje? Od rana jesteś jakaś przygnębiona - powiedziała Melody z troską w głosie.
- Nie wyspałam się, to wszystko - skłamałam przyjaciółce prosto w oczy. Nie przyznałam się nikomu do porannego incydentu. Chciałam oszczędzić sobie wszystkich pytań i niepotrzebnej histerii dziewczyn, nie mam na to najmniejszej ochoty.
- No dobra, jak chcesz - odparła Mel porzucając temat. Odetchnęłam z ulgą widząc, że dziewczyna zajęła się rozmową z Christianem.
Pod koniec dnia w szkole mój humor trochę się poprawił. Postanowiłam sobie, że postaram się nie myśleć o wypadku i o dziwo całkiem nieźle mi to wychodziło.
- Przeczytałaś już 'Romea i Julię'? - zapytał mnie Logan, gdy wychodziliśmy przez główne drzwi szkoły.
- Tak, skończyłam w zeszłym tygodniu. A ty? Jesteś przygotowany do jutrzejszego testu? - zapytałam chłopaka patrząc na niego.
- Właściwie to tak, chociaż jeszcze dzisiaj usiądę przy książkach - odpowiedział gdy stanęliśmy przed szkołą.
- W takim razie powodzenia. Muszę lecieć, do jutra! - powiedziałam całując chłopaka w policzek na pożegnanie.
- Narazie! - usłyszałam i na odchodne pomachałam jeszcze Loganowi. Ruszyłam w stronę parkingu, na którym zaparkowałam swój samochód chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.

Justin's POV
Stałem oparty o swój samochód paląc papierosa. Byłem pod jakąś szkołą, której nazwy nawet nie pamiętam i czekałem na laskę, którą poznałem wczoraj w klubie. Pieprzyliśmy się i umówiłem się z nią na dzisiaj. Chciała, żebym odebrał ją ze szkoły, więc przyjechałem i zabiorę ją do siebie.
Moje myśli jednak były skierowane w inną stronę. Jen nie bawiła się zbyt dobrze na wczorajszej imprezie. W dodatku wyjechała zanim wstaliśmy z Ryanem bez pożegnania. Zostawiła tylko kartkę, że przesunęli jej lot i nie chciała nas budzić. Wczoraj bardzo dziwnie się zachowywała, ciągle się rozglądała i non stop chodziła do toalety. Nie chciałem w to wnikać, bo chciałem się z nią jak najdłużej bawić i nie psuć jej jeszcze bardziej wieczoru. Martwię się o nią, na prawdę. Nie odezwała się do nas od wyjazdu. Czuję, że coś niedobrego się z nią dzieje. Muszę z nią koniecznie porozmawiać.
Patrzyłem przez okulary przeciw słoneczne na dziewczyny, które się tutaj kręciły. Niektóre były nawet niezłe. Jeżdżąc wzrokiem między uczniami, natrafiłem na dziewczynę, która całowała jakiegoś chłopaka w policzek. Od razu poznałem co to za osoba.
Widząc Kaylę, obściskującą się z jakimś kolesiem poczułem zdenerwowanie, nie mam pojęcia czemu. Wyrzuciłem peta na ziemię i przydeptałem go butem.
Spojrzałem ponownie w tamto miejsce i ku mojemu zadowoleniu, Kayla szła właśnie w moją stronę, jednak jeszcze mnie nie zauważając.
Włożyłem ręce do kieszeni moich dżinsów i spokojnie patrzyłem jak dziewczyna znajduje się coraz bliżej mnie. Zsunąłem okulary z nosa i właśnie wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Kayla stanęła jak wryta. Zaśmiałem się pod nosem, bo jej mina była przekomiczna. W jednym momencie jakby się ogarnęła i ruszyła żwawym krokiem w moją stronę z zaciętym wyrazem twarzy. Kiedy już do mnie docierała, widziałem jak emanował od niej gniew.
- Po co tu przyjechałeś?! Czego ty ode mnie jeszcze chcesz, co ?! Kazałeś nie wchodzić sobie w drogę a to już drugi raz kiedy mnie nachodzisz. Ty jesteś jakiś psychiczny człowieku! - jej mina była taka wkurwiona, że nie mogłem powstrzymać się od śmiechu - I co Cię tak bawi? Ciebie powinni zamknąć w jakimś dobrym psychiatryku - dodała widząc moje zachowanie. Ta dziewczyna potrafi mnie rozbawić.
- Kochanie, spokojnie. Nie masz się czym tak denerwować - odparłem podchodząc do niej trochę bliżej.
- Ani kroku dalej! - powiedziała powstrzymując mnie swoją dłonią - Posłuchaj. Jeśli jeszcze raz się do mnie zbliżysz, to będę zmuszona zadzwonić na policję - dodała stanowczo patrząc na mnie wzrokiem zabójcy.
- Chciałbym zaznaczyć, że to ty teraz do mnie pierwsza podeszłaś - zauważyłem sprytnie, a jej mina w tym momencie trochę zrzędła ale próbowała po sobie tego nie pokazywać - No i przepraszam Cię bardzo ale nie przyjechałem tutaj z twojego powodu, jednak nie ukrywam, że twój widok mnie bardzo ucieszył - powiedziałem posyłając do niej mój słynny uśmiech. 
- Ach tak? W takim razie co tutaj robisz? - zapytała krzyżując ręce na piersiach i podnosząc jedną brew do góry. W tym momencie zauważyłem blondynkę idącą w naszą stronę.
- Justin! Cieszę się, że przyjechałeś - dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Spojrzałem kątem oka na Kaylę, która stała przed nami jak wryta. Była całkiem zdezorientowana tą sytuacją.
- Ta, ja też - odpowiedziałem z udawaną radością i wpiłem się w jej usta. Złapałem blondynkę za pośladki i ponownie spojrzałem na Kaylę, która patrzyła na nas obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, Kayla odezwała się.
- Na prawdę? Ze wszystkich suk na świecie, wybrałeś właśnie Taylor? - zapytała nie dowierzając. To one się znają? Już miałem otwierać usta i coś powiedzieć, ale Taylor mnie wyprzedziła.
- Co? Zazdrosna? - zapytała z wyższością - Chyba nie myślisz, że ktoś taki jak Justin mógłby spojrzeć na takiego kaszalota jak ty - dodała opierając się o moje ramię. Prychnąłem w myślach. Kayla jest sto razy seksowniejsza niż Taylor ale nie odezwałem się słowem, gdyż chciałem trochę dopiec dziewczynie, więc tylko lekko się uśmiechnąłem.
- Ja zazdrosna? Proszę Cię. Nie dotknęłabym go nawet patykiem - powiedziała Kayla, chyba wróciła jej pewność siebie - Właściwie to oboje jesteście siebie warci. Nie mam zamiaru tracić na was więcej swojego czasu - skończyła wbijając w Taylor ostre sztylety wzrokiem.
- Już idziesz? Jaka szkoda - powiedziałem z udawanym smutkiem patrząc na dziewczynę. Taylor pomachała jej jeszcze i bez słowa pożegnania Kayla odeszła w swoją stronę. Od razu odsunąłem się od Taylor i obszedłem samochód, aby wejść do środka.
- Dlaczego rozmawiałeś z tą idiotką zanim przyszłam? - usłyszałem, zanim jeszcze otworzyłem drzwi pojazdu. Taylor patrzyła na mnie wkurzona z rękoma na biodrach.
- Podeszła do mnie, kiedy na Ciebie czekałem. Nawet jej nie znam - wymyśliłem szybko jakieś kłamstwo. Na pierwszy rzut oka widać, że obie się nienawidzą, więc gdybym powiedział Taylor prawdę pewnie byłyby nici z pieprzenia. Plusem jest jeszcze to, że mogę delikatnie podpytać ją na temat Kayli.
- No dobra, wierzę Ci - uśmiechnęła się blondynka i wsiadła na miejsce pasażera. Uśmiechnąłem się zwycięsko, każda laska wierzy mi we wszystko. Taylor już mi je z ręki, a Kayla to tylko kwestia czasu. Usiadłem na swoim miejscu i odpaliłem silnik samochodu.
- A tak w ogóle, to jak ta laska się nazywa? - zapytałem Taylor wyjeżdżając ze szkolnego parkingu.
- Kayla Jones - odpowiedziała malując przy lusterku swoje usta czerwoną szminką - A dlaczego pytasz? - odwróciła się patrząc na mnie.
- A tak, z ciekawości - odparłem dodając gazu. Teraz, gdy już mam jej nazwisko i wiem gdzie chodzi do szkoły zdobycie jej adresu to będzie pestka. Dobrze, że trafiłem wczoraj na Taylor, przynajmniej przydała się do czegoś więcej niż tylko do pieprzenia.

12 komentarzy:

  1. Cudowny. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo Cię kocham!
    Uwielbiam to, że rozdziały są takie długie.
    Kayla ma niewyparzoną gębę, zupełnie jak Justin.
    Jestem ciekawa co będzie dalej między nimi i czemu Jen się tak śpieszyła?
    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaa! Cudo! Czekam z niecierpliwością na next'a kochana! Dużo weny! I ten rozdział jest mega, nie dość, że super to jeszcze długi! Uwielbiam!����/mrrAleksandra

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny !! Czekam na następny !!♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownyy <333 next! next next!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Właśnie ukazała się recenzja Twojego bloga. Mam nadzieję, że zmotywuje Cię do pracy! :)
    http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/2015/05/16-change-me.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny! Pisz dalej błagam <3 nie mogę się doczekać ;*
    Pozdrawiam
    Julia xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski *.* czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział bardzo ładny i co najważniejsze, że długi. Podoba mi się i na pewno nie raz wpadne xx
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń