sobota, 23 maja 2015

Six

Ważna notka pod rozdziałem, proszę przeczytajcie!
Jeśli ktoś chce być informowany na asku, proszę zapisać się w zakładce 'Informowani'!


Kayla's POV
Stałam pod drzwiami swojego domu jeszcze dwie minuty po tym, jak Justin odjechał i analizowałam co się przed chwilą stało. On pocałował mnie w policzek. Nie mówię, że mi się to nie podobało, ale jednak nie powinien tego robić. Przecież my się praktycznie nie znamy, a po drugie od pierwszego spotkania żarliśmy się jak pies z kotem, więc to i tak nie wypali. No i nie zapominajmy o tym, że to jakiś gangster. To nie ma sensu.
Weszłam w końcu do domu, bo zrobiło mi się zimno, więc to nie było najlepsze miejsce na takie rozmyślenia. Ściągnęłam szpilki ze stóp, aby nie narobić hałasu i powoli weszłam po schodach na piętro. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i w tym samym momencie mój telefon wydał z siebie dźwięk informujący o przyjściu nowej wiadomości. Wyciągnęłam komórkę z torebki i odczytałam sms-a od Camille.
Kayla, co się z tobą dzieje? Nie ma Cię już od pół godziny! Obeszłyśmy z Melody całą okolicę i nigdzie Cię nie ma. Jeśli znowu wpakowałaś się w jakieś gówno, to już nigdy nie weźmiemy Cię na imprezę!
Na śmierć zapomniałam, że w klubie nadal są moje przyjaciółki, a ja nawet nie powiedziałam im, że wyszłam. Muszą się nieźle martwić. Szybko wystukałam odpowiedź, która miała na celu uspokojenie dziewczyn.
Nic mi się nie stało, nie histeryzujcie. Źle się poczułam i zamówiłam taksówkę. Chciałam wam powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć żadnej z was. Bawcie się dobrze, pogadamy jutro xx
Wiem, że kłamstwo jest najgorszym z wyjść, ale nie mogę im powiedzieć. Od razu zaczęłyby się kazania i inne bzdury, a ja chcę tego za wszelką cenę uniknąć. Nic strasznego się nie stało, więc nikt nie musi o tym wiedzieć.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną stojącą obok łóżka i ruszyłam powolnym krokiem w stronę łazienki z zamiarem wykonania wszystkich niezbędnych czynności przed zaśnięciem. To była długa noc i jedyne o czym marzę, to ciepłe łóżko w towarzystwie kołdry i poduszki.
2 dni później.
I znowu ten pieprzony poniedziałek. Jak ja tego szczerze nienawidzę. Odliczam już dni do zakończenia roku szkolnego, mam nadzieję, że jakoś szybciej mi to zleci, bo w innym wypadku chyba się wykończę.
Wstałam powoli z łóżka i przeciągnęłam się ospale. Zabrałam z szafy odpowiedni zestaw i weszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Po dziesięciu minutach wyszłam z kabiny i wytarłam ciało miękkim ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam nakładać makijaż na twarz. Uczesałam swoje długie włosy i założyłam na siebie wybrany zestaw ubrań. Wyszłam z łazienki i stanęłam przed dużym lustrem umieszczonym na drzwiach mojej garderoby. Miałam na sobie obcisłe, dżinsowe rurki z lekkimi przetarciami, szarą bluzę bez kaptura z białymi nadrukami i czerwoną koszulę w kratę zawiązaną wokół bioder. Długie loki opadały na moje plecy i ramiona, oczy miałam podkreślone grubymi kreskami i tuszem do rzęs, twarz miałam pokrytą podkładem w naturalnym kolorze, a na policzki nałożyłam delikatnie róż.Wyglądałam na prawdę dobrze.
Zabrałam z fotela moją torebkę i wyszłam z pokoju. W domu znowu nikogo nie było, więc nie jedząc nawet śniadania ubrałam białe buty sportowe i zabierając kluczyki z komody wyszłam z domu.
Siedziałam w ostatniej ławce obok okna i prawie usypiałam na lekcji pani Smith. Opowiadała nam o jakiejś wojnie nie wiadomo gdzie i z kim. Nie słuchałam jej praktycznie w ogóle, nigdy nie lubiłam historii.
W moich myślach znajdował się Justin. Jestem mu dłużna za to, co zrobił dla mnie w ostatnią sobotę. Nie każdy zachowałby się tak jak on, niektórzy przejechaliby obojętnie obok mnie nie przejmując się tym, co strasznego się tam działo. Justin postąpił bardzo w porządku, a ja byłam dla niego wielką suką. W sumie on też nie był najmilszy, zrobił sobie wielkiego minusa przy pierwszym spotkaniu, ale potem próbował się poprawić. No cóż, nie mogę mu się jednak odwdzięczyć, bo nawet nie mam jego numeru telefonu. Może jakimś fartem spotkam go jeszcze kiedyś na imprezie?
Usłyszałam dzwonek oznajmiający koniec ostatniej lekcji, więc wstałam ze swojego miejsca i zawieszając torebkę na ramię wyszłam z klasy. Przeciskałam się przez tłum uczniów kierując się w stronę mojej szafki, kiedy poczułam jak ktoś trącił mnie dosyć mocno w ramię. Wszystko co miałam w rękach znalazło się na podłodze.
- Kurwa, uważaj jak chodzisz - powiedziałam do chłopaka, przez którego to się stało. Koleś nie odezwał się słowem i odszedł zostawiając mnie z tym bałaganem.
- Co za dupek... - powiedziałam pod nosem schylając się, aby pozbierać wszystkie książki. Gdy już miałam zabierać swój telefon, który leżał metr przede mną, zobaczyłam jak został on roztrzaskany pod naciskiem różowego buta na obcasie. Moje oczy zrobiły się niczym pięciozłotówki i powędrowały w górę, chcąc ujrzeć sprawcę zdarzenia. Zobaczyłam wielce zadowoloną ze swojego czynu Taylor.
- Ups... Wybacz mi kochana, nie patrzyłam pod nogi - powiedziała z udawanym przejęciem w głosie patrząc na mnie z cwanym uśmieszkiem. Od razu się we mnie zagotowało, jak ona w ogóle śmiała to zrobić?
- Nie udawaj suko, dobrze wiem, że chciałaś to zrobić - wycedziłam przez zęby i wstałam na nogi, aby być z nią na równi.
- Oj no trudno, masz mnie - zaśmiała się sztucznie - A teraz posłuchaj mnie uważnie - powiedziałam ostrzejszym tonem - Nie myśl sobie, że możesz odebrać mi Justina, dobrze wiem, co działo się ostatnio w klubie i obiecuję Ci szmato, że jeśli kiedykolwiek zobaczę Cię, jak się z nim obściskujesz to gorzko tego pożałujesz - dodała patrząc na mnie z przymrużonymi powiekami. Rozbawiła mnie tą swoją gadaniną, ale jednocześnie podniosła mi tym ciśnienie. Podeszłam do niej o krok bliżej i założyłam ręce na piersi.
- Wiesz co, w dupie mam Ciebie i twoje słowa - warknęłam jej prosto w twarz - Mogę sobie robić co chcę, z kim chcę i gdziekolwiek chcę i to nie jest twój pieprzony interes, a jeśli jeszcze kiedyś przyjdzie Ci do głowy wejść mi w drogę,to uwierz, że własnoręcznie powyrywam Ci te tlenione kłaki - skończyłam swoją wypowiedź i wyminęłam ją kierując się w stronę wyjścia ze szkoły.
Ta szmata jest nienormalna. Zniszczyła mi telefon i teraz jestem w kompletnej dupie. Przez ostatnie trzy miesiące rozwaliłam już cztery telefony. Tata powiedział, że jeśli z tym cokolwiek się stanie to przed końcem tego roku nie dostanę nowego. Dzięki temu miałam się nauczyć szanować rzeczy, ale przecież teraz to nie była moja wina. Tata i tak nie zmieni swojego zdania, nie wiem co mam zrobić. Będę musiała go błagać na kolanach o nowy telefon.
Zeszłam po schodach na główny plac przed szkołą i ruszyłam w stronę parkingu szkolnego. Zasuwałam jak pędziwiatr do samochodu, bo dalej byłam nabuzowana. Wyciągnęłam z torebki kluczyki i kiedy już miałam odblokować drzwi usłyszałam krzyk.
- Hej Kayla! Ukrywałaś się dzisiaj? - zapytał Logan podchodząc do mnie.
- Wiesz, miałam strasznie zabiegany dzień - posłałam mu słaby uśmiech. Chciałam po prostu znaleźć się w swoim domu.
- Rozumiem. Słuchaj, właściwie to przyszedłem zapytać Cię o coś - chłopak posłał mi nieśmiałe spojrzenie.
- O co chodzi? - zapytałam zaciekawiona. Kiedy Logan miał już coś powiedzieć, poczułam jak moje oczy zasłaniają czyjeś dłonie. W pierwszej sekundzie nie wiedziałam co się dzieje, trochę się zmieszałam, ale potem usłyszałam dobrze znany mi głos.
- Cześć mała, zgadnij kto? - do moich nozdrzy dotarł zapach najcudowniejszych perfum na ziemi i wtedy już na sto procent wiedziałam z kim mam do czynienia.
- No nie wiem, może Melody? - zażartowałam.
- Pudło, zgaduj dalej - powiedział mi do ucha.
- Już wiem, mama! - znowu udawałam głupią. Dotarł do mnie słodki chichot chłopaka.
- Masz ostatnią szansę.
- Wybacz, nie mam pojęcia - powiedziałam udawanym, smutnym głosem.
- Cienka jesteś - zaśmiał się Justin i zdjął mi dłonie z twarzy. W tamtym momencie zorientowałam się, że Logan gdzieś zniknął, a przecież miał do mnie jakieś pytanie. Rozglądnęłam się wokół siebie, ale nigdzie go nie zauważyłam.
- Szukasz kogoś? - zapytał szatyn widząc, że się oglądam.
- Przed chwilą... Z resztą, nie ważne. Co ty tutaj robisz? - porzuciłam temat mojego przyjaciela i zadałam pytanie chłopakowi stojącemu przede mną.
- Byłem w pobliżu i pomyślałem, że odbiorę Cię ze szkoły - uśmiechnął się słodko Justin.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale przyjechałam samochodem - wskazałam palcem na pojazd stojący za nim. Chłopak odwrócił się zerkając w tamto miejsce i uśmiechnął się jeszcze ładniej niż wcześniej.
- Zostaw go na parkingu, jutro rano zawiozę Cię do szkoły, nie musisz się o to martwić - powiedział wkładając ręce do kieszeni dżinsów - No nie daj się prosić - nadal nalegał.
- No dobra, niech będzie - poddałam się namowom Justina i gdy ten otworzył mi drzwi, wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera. Chłopak obszedł pojazd i zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i z piskiem opon wyjechał na główną ulicę.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli najpierw podjedziemy do mojego mieszkania? - zapytał szatyn zerkając na mnie kątem oka.
- Nie, w porządku - uśmiechnęłam się lekko. Jechaliśmy parę minut w ciszy, aż w końcu szatyn się odezwał.
- Mogłabyś mi podać twój numer telefonu? Tak właściwie to nie mamy się jak skontaktować - powiedział.
- Wiesz, to raczej nie możliwe, bo kochana Taylor perfidnie zniszczyła mi dzisiaj komórkę, a nim dostanę nową miną lata świetlne - odparłam zirytowanym głosem.
- Co? Dlaczego? - zapytał nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Przez ostatnie trzy miesiące rozwaliłam już cztery telefony i tata przysiągł mi, że jeśli z tym coś się stanie to do końca roku nie dostanę nowego - wyjaśniłam mu całą sytuację.
- Trochę słabo, ale jakoś damy radę - chłopak posłał mi cudny uśmiech, a ja odwzajemniłam mu się tym samym.
Nie mogłam za bardzo zrozumieć, co ja właściwie wyprawiałam. Gołym okiem widać, że Justinowi nie chodzi o jakieś kumplowanie, a ja nie mogę się z nim związać mimo, że jest na prawdę uroczy. Ten chłopak to jakiś gangster albo nie wiadomo co i powinnam trzymać się od niego z daleka, a tymczasem nasza znajomość rozwija się coraz bardziej.
Z drugiej strony czuję się przy nim bezpiecznie, choć nie powinno tak być z racji tego, że jest wplątany w jakieś nielegalne akcje i interesy. Może to dlatego, że uratował mnie z łap tego kolesia w zeszłą sobotę. Mimo wszystko wcale nie chcę kończyć tej znajomości, nawet jeśli miała tak kiepski początek.
Po dwudziestu minutach stałam już na środku przytulnego salonu połączonego z kuchnią w mieszkaniu Justina. Wnętrze było bardzo przestronne i nowocześnie urządzone. Lokum miało dwa piętra, mega wypasiony balkon, do którego wchodziło się przez salon i nieziemską kuchnię. Nie narzekałabym mieszkając w takim miejscu.
Powoli przechadzałam się po całym pomieszczeniu rozglądając się po wszystkich kątach. Podeszłam do komody znajdującej się w salonie i zaczęłam oglądać stojące tam fotografie. Na wszystkich znajdował się Justin, ale z różnymi osobami, zauważyłam nawet chłopaka, który był z nim w klubie ostatnio. Było jednak zdjęcie, które zaciekawiło mnie bardziej od reszty. Widniał na nim szeroko uśmiechnięty szatyn, który przytulał równie radosną dziewczynę. Przyjrzałam się dokładniej i właśnie wtedy mnie olśniło. Kobieta na fotografii miała charakterystyczną burzę rudych włosów, praktycznie taką samą, jaką miała potrącona przeze mnie nie dawno dziewczyna. To był dziwny zbieg okoliczności. Byłam ciekawa, kim ta osoba była dla Justina.
- Co ty wyprawiasz? - moje przemyślenia przerwał nagły głos szatyna. Wzdrygnęłam się lekko i szybko odłożyłam ramkę na jej poprzednie miejsce.
- Wiesz, ja tylko... - zaczęłam odwracając się w jego stronę od razu tego żałując, gdy zobaczyłam jego wyraz twarzy.
- Co ty tylko? Nienawidzę, kiedy ktoś grzebie w moich rzeczach. Jesteś za wścibska - chłopak wycedził przez zęby. Zrobiło mi się niesamowicie głupio, moje policzki były chyba w kolorze cegły.
- Przepraszam, nie sądziłam, że to może Cię zdenerwować - odparłam spuszczając wzrok na swoje dłonie. Justin odwrócił się w drugą stronę i wziął głęboki wdech. Przez pół minuty panowała między nami niezręczna cisza, aż w końcu zdecydowałam się ją przerwać.
- Chyba będzie lepiej, jeśli już wyjdę - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
- Nie, zaczekaj - zatrzymałam się, kiedy już miałam chwytać za klamkę - Przepraszam Cię, zareagowałem zbyt nerwowo, po prostu nie lubię, gdy ktoś szpera w moich rzeczach - odwróciłam się chcąc spojrzeć na chłopaka, dopiero wtedy zorientowałam się, że stoi dwa kroki ode mnie.
- Nie, to ja przepraszam. Na prawdę nie chciałam Cię zdenerwować, ja tylko oglądałam mieszkanie i zobaczyłam zdjęcia, więc chciałam je obejrzeć. Przepraszam - popatrzyłam przez sekundę w jego oczy, które nieco złagodniały.
- Nie wychodź, proszę - Justin podszedł krok bliżej, złapał mnie za dłoń i zaczął ciągnąć z powrotem w głąb mieszkania. Uległam mu, no bo coś strasznie dziwnego mnie do niego ciągnęło. Nie wiedziałam co się ze mną działo - Może coś obejrzymy? Co ty na to? - zapytał brązowooki gdy usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Jasne, czemu nie - uśmiechnęłam się do niego lekko. Nadal czułam się lekko spięta przez tę małą kłótnię, ale miałam nadzieję, że chłopak tego nie wyczuł.
- To może zrobię nam coś do picia, a ty wybierz nam jakiś film - wskazał palcem na półkę pod telewizorem, na której znajdowały się różne płyty. Kiwnęłam lekko głową, a Justin wstał z kanapy i ruszył w stronę kuchni. Postanowiłam się trochę ogarnąć, żeby nie robić z siebie jakiejś dziwaczki, nie chciałam, żeby on myślał sobie o mnie nie wiadomo co. Wzięłam dwa głębokie oddechy i podeszłam do półki z filmami. Sięgnęłam ręką po parę płyt i zaczęłam je spokojnie przeglądać czytając tytuły.
- Mała, masz może ochotę na coś mocniejszego? Zrobię Ci mojego autorskiego drinka - usłyszałam głos szatyna dochodzący z kuchni.
- Tylko pod warunkiem, że napijesz się ze mną - odparłam nadal szukając czegoś do obejrzenia.
- Nie ma najmniejszego problemu - chłopak zabrał się do przygotowywania napojów.
Wiem, że nie powinnam się zgadzać, ale pomyślałam, że jeden drink mi nie zaszkodzi, a mogę się dzięki niemu bardziej rozluźnić.
Po paru minutach w końcu znalazłam odpowiedni film. Był to horror o opętaniach i egzorcyzmach. Uwielbiałam tego typu rzeczy, zawsze trzymały mnie w napięciu, a poza tym były na prawdę ciekawe.
Włożyłam odpowiednią płytkę do odtwarzacza DVD i usiadłam ponownie na kanapie. Chwilę potem Justin wrócił z kuchni z dwoma szklankami w dłoniach. Postawił je na stoliku i usiadł bardzo blisko mnie.
- Proszę bardzo - powiedział patrząc na mnie.
- Dziękuję - odparłam i wzięłam napój do ręki, po czym pociągnęłam małego łyka przez słomkę. Poczułam jak po moim gardle spływa paląca ciecz, ale o cudownym smaku - Mmm, jakie dobre - mruknęłam biorąc kolejnego łyka.
- Cieszę się, że Ci smakuje. To co oglądamy? - zapytał chłopak wygodnie rozsiadając się na kanapie.
- Horror, spodoba Ci się - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i również usiadłam w wygodnej dla mnie pozycji.
- Okej. Wiesz, jeśli będziesz się bała, to moje ramiona są szeroko dla Ciebie otwarte - zaśmiał się szatyn patrząc na mnie.
- Dzięki za propozycję, ale chyba nie będzie takiej konieczności - odpowiedziałam zabierając pilot ze stolika i uruchamiając film.
- Tylko mówię, ale wiedz, że wszystko jest cały czas aktualne - powiedział i wziął łyka swojego napoju. Nie odpowiedziałam już, tylko uśmiechnęłam się sama do siebie i przeniosłam wzrok na ekran telewizora, skupiając się na oglądaniu puszczonego horroru.
Minęła większa połowa filmu, a ja byłam już po trzecim drinku. Były takie dobre, że nie mogłam odmówić, kiedy szatyn mi je proponował, ale dzięki nim miałam dobry humor, bo zaczęły na mnie trochę działać. Siedziałam wygodnie rozłożona na wcześniejszym miejscu, a moje nogi spoczywały na stoliku przede mną. Szatyn leżał na całej długości kanapy z głową na moich udach. Pozwoliłam mu na to, chociaż wiedziałam, że nie powinnam, ale to tylko dla tego, że wypiłam te parę drinków, a do tego wszystkiego Justin bał się tego filmu. To było takie urocze. Nie przyznał mi się do tego, ale widziałam po jego minie o co chodzi. Próbował ukryć to przede mną, ale nie udawało mu się to.
Oglądaliśmy w spokoju, kiedy nagle moja ręka znalazła się w jego włosach. To był ruch, który wydarzył się tak jakby poza moją kontrolą. Nie miałam w zamiarze go wykonać, to stało się samo, a kiedy zdałam sobie sprawę z tego z robię, chciałam od razu zabrać dłoń, jednak czując miękkość jego włosów zaczęłam powoli przesuwać palcami po całej powierzchni jego czaszki. Ciągnęłam leciutko za końcówki i masowałam każdy najmniejszy kawałek jego skóry. Włosy miał cudowne, nie jedna dziewczyna mogła mu ich pozazdrościć.
Moje ruchy prawdopodobnie mu się spodobały, gdyż jego ręka zaczęła głaskać moje udo. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Szatyn kreślił palcami najróżniejsze wzorki na zewnętrznej części mojej nogi. Poczułam dziwne ciepło w środku spowodowane jego delikatnym dotykiem. Bardzo mi się to podobało, czułam się jeszcze bardziej odprężona niż wcześniej.
Ten jakże uroczy moment przerwał chłopak, który podskoczył do góry ze strachu przez lecącą wtedy scenę.
- Wiesz, ten film jest strasznie nudny, nie mam ochoty go już oglądać - powiedział Justin biorąc pilot do ręki i wyłączając całkowicie telewizor. Zaśmiałam się cicho z jego reakcji. Dobrze wiedziałam, że chłopak kłamie, ale udawałam, że mu wierzę, żeby nie zrobiło mu się przypadkiem głupio. Moim zdaniem to było bardzo słodkie, jednak to jest ta duma facetów, nic na to nie można poradzić.
- No cóż, moim zdaniem jest w porządku, ale jeśli Cię nudzi to nie ma problemu - uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Znam ciekawsze filmy, znajdziemy jeszcze okazję, żeby je zobaczyć - powiedział nieco się do mnie przybliżając.
- Tak, z pewnością - odparłam zciszonym głosem.
Patrzyliśmy sobie w oczy bez słowa przez parę sekund. W mieszkaniu panowała głucha cisza. Chłopak zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej. Zaczęłam płycej oddychać, a serce zaczęło mi szybciej bić. Czułam, że cały alkohol w tamtym momencie ze mnie wyparował. Dzieliło nas od siebie parę centymetrów i kiedy już nasze usta miały złączyć się w pocałunku, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Odskoczyłam od Justina jak poparzona i odsunęłam się na drugi koniec kanapy. Chłopak przewrócił oczami i odwrócił się w stronę dochodzącego hałasu.
- Hej, bro. Dzwoniłem do Ciebie, ale... - chłopak, którego kojarzyłam z klubu stanął nagle w miejscu i przerwał swoją wypowiedź, gdy zobaczył moją osobę, ale parę sekund później uśmiechnął się szeroko - Witam piękną panią, mam na imię Ryan - podszedł do mnie, i pocałował moją dłoń kłaniając się. Zaśmiałam się z jego żartu i również się przedstawiłam.

Justin's POV
Ale ten gość ma chujowe wyczucie czasu. No przecież gdyby nie on, to dawno już bym posuwał Kaylę na tej kanapie. Nieźle podniósł mi ciśnienie kutas, a teraz jeszcze przymila się do mojej laski. Psuje mi mój plan, ale oberwie za to.
- Justin, nie mówiłeś, że masz takiego ładnego gościa - powiedział przyjaciel patrząc na mnie. Dobrze widział moją wkurwioną minę i nie przejmował się tym. Robił to wszystko specjalnie i świetnie się przy tym bawił.
- Wystarczyło zapytać - odparłem z udawaną radością.
- Nie odbierałeś telefonu - powiedział z pewną miną.
- Widocznie byłem zajęty - wycedziłem przez zęby.
- Hej, wiecie co? Wy sobie spokojnie porozmawiajcie, a ja skorzystam z łazienki - Kayla przerwała naszą 'kłótnię', wstała z kanapy i udała się w stronę ubikacji. Słysząc lekki trzask, dający mi znak, że dziewczyna zamknęła drzwi od razu naskoczyłem na Ryana.
- Kurwa stary, co ty odpierdalasz? Przeleciał bym ją dzisiaj, ale oczywiście musiałeś wparować jak do siebie - powiedziałem wkurwiony do przyjaciela.
- Przeżywasz to jak mrówka okres, będziesz miał jeszcze milion takich okazji - odparł kompletnie się tym nie przejmując.
- Ale Kayla jest inna, o nią muszę się postarać i nie mogę nic schrzanić, bo będzie po robocie - wstałem ze swojego miejsca i zaniosłem puste szklani po drinkach do kuchni.
- To po co się w ogóle z nią męczysz? - zapytał Ryan siadając na fotelu.
- Podoba mi się to. Kayla jest dla mnie sporym wyzwaniem i nie spocznę dopóki jej nie zdobędę - odparłem z poważną miną wracając do salonu i siadając na poprzednim miejscu.
- Rób co chcesz stary, ale wiedz, że zrobisz krzywdę na prawdę fajnej dziewczynie - powiedział chłopak wbijając we mnie swój wzrok.
W tamtym momencie otworzyły się drzwi od łazienki i wyszła stamtąd lekko uśmiechnięta Kayla.
- Powinnam się już zbierać - powiedziała brunetka stając obok kanapy.
- Tak szybko? - zapytałem zdziwiony.
- Jutro czeka mnie szkoła - odparła posyłając mi uśmiech.
- No trudno, w takim razie Cię odwiozę - powiedziałem wstając z kanapy i cała nasza trójka ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Wziąłem z szafki kluczyki do samochodu i wyszliśmy z mieszkania.
Wiem, że nie powinienem prowadzić po alkoholu, ale zdarzało mi się jeździć w gorszym stanie. Poza tym czuję się dobrze, więc nie widzę przeszkód. Wyszliśmy na zewnątrz z klatki schodowej i weszliśmy do mojego samochodu, który stał zaraz obok wejścia.
- Hej Kayla, czy nie dałabyś rady poznać mnie z twoją piękną, blond przyjaciółką, z którą byłaś ostatnio w klubie? - Ryan zwrócił się do brunetki siedzącej na miejscu pasażera, gdy odpalałem silnik.
- Masz na myśli Melody? Myślę, że z chęcią by Cię poznała - odparła z uśmiechem dziewczyna.
- To zajebiście! Możesz jej jeszcze jakieś dobre słówko o mnie szepnąć - dodał wtykając głowę między nasze siedzenia.
- Głupota to nie jest doba zaleta - powiedziałem obojętnie skręcając w odpowiednią ulicę.
- Bardzo zabawne - odpowiedział urażony chłopak.
Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod posiadłością Kayli.
- Dzięki wielkie - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i odpięła swój pas bezpieczeństwa.
- Zgodnie z obietnicą przyjadę po Ciebie jutro rano - powiedziałem patrząc na nią.
- Więc, do jutra - odparła całując mnie w policzek - Pa Ryan! - pożegnał się z moim przyjacielem i wyszła z samochodu. Od razu dodałem gazu ruszając stamtąd z piskiem opon.

Przepraszam! Zawaliłam po całości, wiem. Nie dość, że musiałyście tak długo czekać na ten rozdział, to w dodatku jeszcze dodaję coś tak beznadziejnego.
Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie na prawdę męczące, szkoła daje mi nieźle w kość, a do tego ostatnio nie mogę spać i zachowuję się niczym zombie.
Wymęczyłam ten rozdział. Wiem, że nie jest dobry i w dodatku nudny, jedyne co mi się w nim podoba, to moment Kayli i Justina w jego mieszkaniu. Strasznie was za to przepraszam, ale chciałam już go dodać, żebyście długo nie czekały.
Miałam moment, że pomyślałam o zawieszeniu bloga, ale dostałam wiadomość na asku od TEJ dziewczyny i dodało mi to niezłego kopa, więc strasznie dziękuję Ci kochana! <3
Dziękuję wam wszystkim za komentarze pod rozdziałami, dają mi one ogrom motywacji ;)
Zaktualizowałam zakładkę 'Polecam', więc zapraszam was tam serdecznie, bo znalazły się tam cudowne blogi.
Jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam na mojego ASKA.
Jeszcze raz przepraszam i do następnego! 

6 komentarzy:

  1. Kochana nie masz za co dziekowac, blog jest niesamowity*. * czekam na nastepny rozdzial i mam nadzieje ze pojawi sie jak najszybciej:* blagam nie zawieszaj bloga!! ~ta z aska :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś znalazłam twojego bloga. Oczu nie mogłam oderwać! Bosko piszesz i nie zawieszaj proszę ! Czekam na nn i weny życzę.!

    http://know-true-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Weny życzę. Nie przejmuj się tym że krótki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały , mam nadzieję że niedługo dodasz kolejny robi się coraz ciekawiej :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem co czujesz, ja dopiero teraz znalazłam czas, aby przeczytać i skomentować ten rozdział. I muszę powiedzieć, że jest naprawdę wspaniały. Nie tylko sytuacja w mieszkaniu Justina wywarła na mnie wielkie wrażenie, ale cały rozdział. No, ale oczywiście tamta scena ;>> była gorąca Hahaha ;D
    Tylko dlaczego Justin musi być takim dupkiem?!
    Mam nadzieję, że w porę się opamięta ;c
    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń