sobota, 25 kwietnia 2015

Three

Przypominam o ankiecie po prawej stronie! ;)

Kayla's POV
- Wparowałaś do nas kompletnie nawalona w środku akcji i przez Ciebie mój człowiek został postrzelony - wycedził przez zęby nieznajomy. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Powoli zaczęłam kojarzyć wszystkie fakty. Kiedy wyszłam wczoraj z klubu, musiałam trafić w tamto miejsce, o którym mówi ten świr. Ale co? Jakie postrzelenie? Co tam się działo do cholery?!
- Wiesz co, radziłabym Ci skonsultować się z jakimś dobrym lekarzem, który pomoże Ci okiełznać twoją wyobraźnię - powiedziałam na jednym wydechu chwytając Maxiego na ręce i odwracając się w błyskawicznym tempie w drugą stronę aby stamtąd zniknąć. Grałam głupią ale co mogłam innego zrobić? Nie miałam pojęcia w jakie gówno się wpakowałam i nie miałam zamiaru się dowiadywać. Może ten koleś uzna, że jednak się pomylił. Uszłam parę kroków skacząc w myślach z radości, sądząc, że on kupił to co mu powiedziałam ale niestety wykonując mój wewnętrzny taniec szczęścia runęłam jak długa, kiedy poczułam jak chłopak szarpnął mnie za rękę.
- Nie rób ze mnie idioty! Dobrze pamiętam twoją buźkę i ten niewyparzony jęzor - powiedział chłopak podchodząc do mnie niebezpiecznie blisko.
- Kurwa, no dobra! No i co mi niby możesz zrobić? - zapytałam podnosząc wyzywająco brew do góry. Nie będzie mnie kretyn obrażał, nie pozwolę sobie na to.
- Posłuchaj mnie mała gówniaro - zaczął mówić szatyn łapiąc mnie mocno za nadgarstek i wpatrując się we mnie ostrym jak brzytwa wzrokiem - Lepiej uważaj na swoje słowa, bo gorzko tego pożałujesz. Nie znasz mnie i nie masz pojęcia do czego jestem zdolny -widziałam jak jego oczy pociemniały w dziwny sposób. Przyznam, że trochę się wystraszyłam. On miał rację, nie znam go, równie dobrze może być to psychopata, który nie zważając na okoliczności zadźga mnie nożem na środku ulicy lub zrobi coś gorszego - I lepiej żebyś nie wchodziła mi więcej w drogę. Następnym razem nie będę taki miły - dodał chłopak puszczając mnie gwałtownie i odwracając się na pięcie ruszył w swoją stronę. Wypuściłam z moich ust powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam i rozmasowałam bolący nadgarstek. Myślałam, że posikam się zaraz w gacie. Co ja najlepszego zrobiłam? I że niby przeze mnie postrzelono człowieka? To są chyba jakieś głupie żarty do cholery. Ruszyłam w końcu ulicą gdy zdałam sobie sprawę, że stoję jak idiotka wpatrując się w miejsce, w jakie skierował się nieznajomy chłopak.
- To był jakiś psychol. Wystraszył Cię kochanie? - powiedziałam cicho do pieska odstawiając go na chodnik. Widziałam w jego oczkach niepokój.
- Nie martw się, zaraz będziemy w domu i zrobimy sobie coś pysznego do jedzenia - Maxi zaszczekał głośno rozumiejąc o co mi chodziło. Wyciągnęłam mojego Iphon'a z kieszeni spodenek i wykręciłam dobrze znajomy mi numer. Po trzech sygnałach Melody odebrała telefon.
- Mel, pilne spotkanie dzisiaj wieczorem u mnie, powiedz Camille jeśli możesz - wypowiedziałam na jednym wydechu idąc w ekspresowym tempie w stronę swojego domu. Mój głos trochę drżał ale to ze zdenerwowania.
- Stało się coś złego? - usłyszałam wyraźnie zaniepokojony głos mojej przyjaciółki po drugiej stronie słuchawki.
- Opowiem wam wszytko kiedy się spotkamy. Do zobaczenia - zakończyłam połączenie nie czekając nawet na odpowiedź. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.

- No ale on Cię zaczepił tak przy tych wszystkich ludziach na ulicy? - zapytała zszokowana Camille. Siedziałyśmy we trójkę od dwudziestu minut w moim pokoju. Próbowałam opowiedzieć dziewczynom całą historię, która mi się dzisiaj przytrafiła ale one na zmianę bez przerwy mi przeszkadzały. Nie mogą po prostu siedzieć cicho?
- Dokładnie tak, możecie w końcu się zamknąć i przestać wtrącać miedzy każde moje zdanie? - zapytałam już całkiem zirytowana patrząc na moje przyjaciółki karcącym wzrokiem. Obie w końcu się zamknęły.
- Dziękuję. Jak już mówiłam, na końcu zagroził mi, że następnym razem nie będzie taki miły no i sobie poszedł - dokończyłam moją historię z głębokim westchnieniem i zmartwioną miną. Popatrzyłam na dziewczyny, próbując wyczytać cokolwiek z ich twarzy.
- Co o tym myślicie? - zapytałam w końcu po krótkiej ciszy.
- Ja myślę, że on po prostu z kimś Cię jednak pomylił - powiedziała pewna swoich słów Melody.
- Widziałam pewność w jego oczach kiedy do mnie mówił, zresztą wszystkie fakty się zgadzają. Z imprezy zniknęłam na jakiś czas a on powiedział, że byłam pijana kiedy rzekomo przyszłam w tamto miejsce, a że nic nie pamiętam ta wersja wydarzeń wydaje się prawdziwa - powiedziałam zmartwionym głosem - Ale najbardziej mnie martwi to co powiedział o tym postrzeleniu, w co ja się głupia wpakowałam - schowałam twarz w swoje dłonie - Przecież ten koleś będzie chciał się na mnie odegrać - dodałam kompletnie załamana. Nie miałam pojęcia co zrobić.
- Ej, nie załamuj się mała. Obronie Cię jeśli będzie trzeba - powiedziała Melody masując pocieszająco moje plecy. Zaśmiałam się z jej głupoty, bo niby co ona mu może zrobić? Podrapie go swoimi tipsami?
- Dzięki wielkie Mel, zawsze wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć - odparłam sarkastycznie kładąc się na moim łóżku.
- Kayla, nie dramatyzuj - powiedziała twardo Camille - Ten chłopak powiedział, żebyś nie wchodziła mu w drogę, więc po prostu tego nie rób a wszystko będzie w porządku - dokończyła z pewną miną. Czy ja wiem, Camille dobrze myśli. Analizując to dokładnie, to jego słowa właśnie na to wskazują. Kręci mi się w głowie przez to wszystko, już sama nie wiem co mam myśleć, to jest takie chujowe. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do biurka, na którym leżała komórka. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam jedną, nieodczytaną wiadomość.
- Ej dziewczyny, Cassidy zaprasza nas do siebie dzisiaj koło 19 na małą posiadówę, będzie jeszcze parę innych osób - powiedziałam z powrotem siadając na łóżku obok dziewczyn nadal wgapiając się w ekran telefonu - Co o tym myślicie?
- Ja jestem za - odezwała się Melody wzruszając ramionami.
- W sumie to nie wiem czy mam ochotę wychodzić z domu - spojrzałam na przyjaciółki z kwaśną miną. Najchętniej to zakopałabym się w moim łóżku na zawsze.
- Och no przestań, nie będziesz siedziała sama w domu i zadręczała się myślami, musisz się jakoś rozerwać - przekonywała mnie Camille.
- Tak! Cam ma rację. Musisz przestać myśleć o tym wszystkim - Melody dołączyła się do próby namówienia mnie na wyjście z domu.
- Może jednak dobrze mi to zrobi - zawahałam się jeszcze przez chwilę poprawiając zagubiony kosmyk włosów na mojej głowie.
- Nie gadaj już tylko leć się ogarnij bo strasznie wyglądasz - rozkazała mi Melody wstając i ściągając mnie siłą z łóżka. Jak na taką chudzinkę to ma dość dużo siły.
- Dzięki przyjaciółko, potrafisz mnie pocieszyć w trudnych chwilach - powiedziałam wycierając niewidzialną łzę z policzka i idąc w stronę mojej łazienki aby doprowadzić się do porządku przed wyjściem.

Justin's POV
- Gdybyś tylko widział jej minę, myślałem, że zaraz posra się w gacie - zaśmiałem się przypominając sobie dzisiejszą sytuację z tą laską. Jasne, że byłem wkurwiony ale już mi dawno przeszło. Siedziałem właśnie z Ryanem na kanapie w moim mieszkaniu grając w jakieś durne bijatyki. Opowiedziałem mu już całą historię, od akcji z The Monsters, aż po dzisiejsze spotkanie z tą suką. Mieliśmy niezłą polewkę.
- Taa, wyobrażam to sobie - powiedział Ryan biorąc ze stołu chipsa i wkładając go sobie do buzi - Chyba nie wystraszyłeś jej aż tak, żeby zadzwoniła po gliny czy coś? - zapytał spoglądając na mnie kątem oka.
- Zwariowałeś? Nagadałem jej tylko trochę i to wszystko. Nie będę straszył głupiej nastolatki - odpowiedziałem próbując skupić się na naszej grze. Byłem w dupę już dwie rundy.
- To ile ona ma lat? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Skąd ja mam to niby wiedzieć? Może jakieś 17 czy 18. Ale stary mówię Ci jaka z niej suka. Chętnie bym ją przeleciał - odparłem wyobrażając ją sobie jak wije się pode mną i krzyczy moje imię. Kurwa, zrobiłem sobie tylko ochotę.
- No to w czym problem? Przecież ty potrafisz wyrwać każdą laskę - powiedział Ryan kolejny raz kopiąc mi dupę w tej jebanej grze.
- No proste ale gdzie ja ją teraz niby znajdę? Nawet nie wiem ja się nazywa. Przecież nie będę latał po mieście i jej szukał, mam wystarczająco cip do poruchania w klubie - odpowiedziałem z pewnością w głosie. No cóż, taka była prawda - Ty kutasie! Znowu mi dojebałeś. Jak ty to robisz? - zapytałem przyjaciela zirytowany. Ani raz jeszcze dzisiaj z nim nie wygrałem, to było wkurzające.
- No cóż, z talentem trzeba się urodzić - odpowiedział z dumą Ryan opierając się na kanapie i wystawiając swoje nogi na stolik stojący przed nami.
- Chciałeś chyba powiedzieć z głupotą - pocisnąłem przyjacielowi wstając z kanapy i rzucając pada obok siebie - Chcesz jeszcze jedno piwo? - zapytałem wchodząc do kuchni i otwierając lodówkę.
- Ta, pewnie.
Wyciągnąłem dwa piwa z jednej z półek,na których leżały i otworzyłem swoje słysząc charakterystyczny syk. Podałem drugie piwo przyjacielowi i z powrotem opadłem na kanapę.
- Co ty na to, żeby rozegrać kolejną rundę? - zapytałem chłopaka siedzącego po drugiej stronie kanapy sącząc kolejny łyk mojego piwa.
- Pewnie, zawsze jestem chętny żeby skopać twój tyłek cieniasie - usłyszałem rozbawiony głos Ryana.
- Jeszcze się przekonamy - odparłem całkowicie pogrążając się w grze.

Kayla's POV
Jęknęłam głośno słysząc dźwięk budzika dochodzący z mojego telefonu leżącego na szafce nocnej obok łóżka. Wyciągnęłam rękę aby wyłączyć drażniącą mnie melodyjkę. Przetarłam dłońmi swoje zaspane oczy i powoli zwlekłam się z ciepłego posłania. Strasznie się nie wyspałam po wczorajszym wieczorze u Cassidy, wróciłam po pierwszej w nocy. Ruszyłam w stronę łazienki zabierając po drodze zestaw, który miałam zamiar założyć dzisiaj do szkoły. Weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Związałam włosy w wysokiego koka aby ich nie zmoczyć i zdjęłam moją piżamę składającą się z krótkich dresowych spodenek i prześwitującej bluzki na szelkach oraz moją koronkową bieliznę.
Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Czując gorącą ciecz spływającą po moim ciele rozluźniłam wszystkie mięśnie. Wylałam na dłoń truskawkowy żel pod prysznic i zaczęłam wcierać go w poszczególne partie ciała. Wiedząc, że muszę zbierać się do szkoły, opłukałam całą pianę i nie przedłużając przyjemnego prysznica wyszłam z kabiny i wytarłam moje kończyny miękkim ręcznikiem. Założyłam bieliznę na suche już ciało i podeszłam do lusterka w celu nałożenia makijażu. Zrobiłam sobie staranne kreski eyelinerem na powiekach i pomalowałam rzęsy wodoodpornym tuszem. Nie używałam pudru, ponieważ mam takie szczęście, że moja cera jest wręcz nieskazitelna. Mając na twarzy gotowy już makijaż, zabrałam się za czesanie moich włosów. Podkręciłam je tylko lekko lokówką, aby nadać im jakiś wygląd i właściwie na tym skończyłam, ponieważ nie potrzebowały jakichś większych modernizacji. Wsunęłam na swoje nogi jasne, obcisłe dżinsy z podwiniętymi nogawkami a na górę założyłam miętowy sweterek, gdyż dzisiaj był dość pochmurny dzień.
Popsikałam się jeszcze perfumami i wyszłam z łazienki.
- Maxi, wstajemy śpiochu - powiedziałam do mojego pieska pakując do mojej torebki potrzebne mi na dzisiaj książki i inne pierdoły. Pies wstał ze swojego posłania i widząc mnie zaszczekał radośnie a ja uśmiechnęłam się do niego. Założyłam torebkę na ramię i zabrałam Maxiego na ręce aby zanieść go do kuchni i nakarmić. Schodząc po schodach już usłyszałam moją rodzinkę urzędującą w jadalni połączonej z kuchnią.
- Dzień dobry wszystkim - powiedziałam z uśmiechem na ustach wchodząc do kuchni i odstawiając Maxiego na podłogę. Poczułam cudowny zapach słynnych naleśników mojej mamy. Uwielbiam je.
- Jak się spało rybko? - zapytał mój tata siedzący przy stole z gazetą. Od małego tak do mnie mówił i wcale mi to nie przeszkadza.
- Bardzo dobrze, dziękuję - odparłam podchodząc do miejsca na którym siedziała moja mała siostrzyczka - A tobie skarbie, jak się spało, co? - zapytałam Ally głaskając ją po jej krótkich, blond włoskach.
- Śniło mi się, że pojechaliśmy do wesołego miasteczka i było super! - wykrzyknęła mała. Jaka ona jest kochana - Kayla, a wiesz, że Miki znalazł Pluto i razem wrócili do domu? - zapytała, patrząc na mnie swoimi dużymi oczkami.
- No widzisz, mówiłam Ci, że wszystko dobrze się skończy - pocałowałam siostrę w jej puciaty policzek i odeszłam od stołu podchodząc do mamy.
- Cześć mamuś - powiedziałam i zaglądnęłam jej przez ramię na kuchenkę.
- Siadaj do stołu, zaraz nałożę Ci śniadanie - uśmiechnęła się zerkając na mnie kątem oka.
- Ja poproszę dwa twoje pyszne naleśniki - powiedziałam całując ją w policzek. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej karmę dla psa a następnie wsypałam ją do miseczki stojącej pod ścianą. Maxi od razu zabrał się za jedzenie, musiał być na prawdę głodny.
Usiadłam w końcu do stołu aby zjeść śniadanie, bo sama byłam już bardzo głodna.
- Czemu nie jesteś jeszcze w pracy? - zapytałam tatę biorąc pierwszy kęs naleśnika.
- Odwołali mi jedno spotkanie, więc postanowiłem później przyjść do kancelarii - odpowiedział patrząc na mnie znad gazety i biorąc łyka swojej kawy.
- To fajnie - odparłam zajmując się jedzeniem. To dziwne, nie pamiętam kiedy tato ostatni raz jadł z nami śniadanie. Zawsze wychodził do pracy zanim wstałyśmy i wracał kiedy już spałyśmy. Czasem zdarza mu się wrócić wcześniej ale to rzadkie sytuacje. Dobrze, że przynajmniej nie pracuje w niedzielę.
- Kayla, zaraz spóźnisz się do szkoły - powiedziała mama wyrywając mnie z transu.
- Tak, masz rację, już wychodzę - odpowiedziałam wstając od stołu i zabierając ze sobą pusty talerz. Włożyłam go do zmywarki i wyszłam do przedpokoju. Założyłam na stopy swoje białe Conversy i zabrałam z podłogi torebkę.
- Do zobaczenia! - krzyknęłam na odchodne do rodziny i zgarniając z komody kluczyki do mojego samochodu wyszłam z domu.

- Ej wiedziałyście, że Brooklyn już nie jest z tym swoim studentem? Podobno zdradziła go z kimś ze szkoły ale jeszcze nie wiem z kim - powiedziała Melody. Szłyśmy właśnie przez korytarz na pierwszą lekcję, zawzięcie plotkując o wszystkim co się wydarzyło w ostatnim czasie.
- Na prawdę? Ale ona jest głupia. Przecież on jest taki przystojny i zakochany w niej po uszy - Camille odparła zdziwiona. Też tego nie rozumiałam. Oni byli idealną parą a ten chłopak był w stanie zrobić wszystko dla Brooke.
- No cóż, tak też bywa. Ale wydaje mi się, że prędzej czy później się zejdą - powiedziałam pewna poprawiając swoją torebkę na ramieniu.
- Tak, też tak myślę - zgodziła się ze mną Camille.
- Zobaczcie kto idzie w naszą stronę - Melody popatrzyła pogardliwym wzrokiem na trzy dziewczyny, które znajdowały się niedaleko od nas - Zaraz się znowu zacznie - nie zrobiłyśmy dwóch kroków a słowa mojej przyjaciółki się potwierdziły.
- Kayla kochanie! Skąd wytrzasnęłaś takie okropne spodnie? - usłyszałam piskliwy głos należący do Taylor aka najgłupszej, najwredniejszej i najsztuczniejszej suki na całym pieprzonym świecie. Musi mi od rana psuć humor, to jest jej codzienność.
- Taylor skarbie! Stamtąd, skąd wytrzasnęłaś swoją szkaradną twarz - odpowiedziałam sarkastycznie z udawaną radością na twarzy. Już zauważyłam jak bardzo się wkurwiła. No i super, o to mi chodziło.
- Nie bądź taka cwana Jones - dziewczyna podeszła do mnie krok bliżej mrużąc oczy w złości. Patrzyłam na nią z rozbawieniem w oczach i rękoma założonymi na piersi. Jak ja jej szczerze nienawidzę.
- A ty się nie denerwuj, bo wiesz, złość piękności szkodzi a ty nie masz czym szastać - odezwała się pewnie Melody. O tak! Punkt dla nas suko. Spojrzałam na Taylor i myślałam, że padnę ze śmiechu. Gotowała się ze złości. Ma za swoje.
Nie odzywając się słowem przeszłam obok niej machając ze słodkim uśmieszkiem jej równie sukowatym przyjaciółeczkom, które swoją drogą zatkało tak samo jak Taylor.
- No dziewczyny, dzisiaj to konkretnie pocisnęłyście - powiedziała z podziwem Camille.
- Mam dzisiaj świetny humor i nawet ta kretynka mi go nie zepsuje - odparłam z uśmiechem podchodząc do swojej szafki i otwierając ją za pomocą kodu.
- No to bardzo dobra wiadomość. A co wy na to, żeby wybrać się dzisiaj na zakupy do centrum? - zapytała Melody patrząc na nas i uśmiechając się lekko.
- Myślę, że to świetny pomysł - odparłam zajmując się szukaniem książki do historii, gdyż taką miałam pierwszą lekcję.
- Tak, też jestem za - powiedziała Camille.
- Bosko. To pojedziemy zaraz po szkole. Cam idziemy, muszę znaleźć panią Hamilton i poprosić ją, żeby odwołała mi dzisiejszą kozę - Melody złapała Camille za nadgarstek i pociągnęła w głąb korytarza. Usłyszałam tylko stłumione 'do później' i dziewczyny zniknęły mi z oczu. Biorąc z szafki wszystkie potrzebne mi rzeczy trzęsłam drzwiczkami i odwracając się prawie dostałam zawału.
- Logan, ale mnie wystraszyłeś - powiedziałam do chłopaka stojącego przede mną, zamykając oczy i wzdychając ciężko.
- Hej, chyba nie wyglądam dzisiaj tak strasznie, co nie? - zażartował wzruszając ramionami. Podszedł krok bliżej aby przytulić mnie na przywitanie.
- Ty zawsze świetnie wyglądasz - odparłam z uśmiechem odsuwając się od niego. Logan to mój przyjaciel od niedawna. Przeniósł się tutaj z Chicago parę miesięcy temu i trafił do mojej klasy. Od razu złapaliśmy wspólny kontakt i zostaliśmy przyjaciółmi ale od pewnego czasu zauważyłam, że jemu nie wystarcza tylko przyjaźń. Widzę jak na mnie patrzy i nie zachowuje się już jak na początku. Camille i Melody też to zauważyły. Logan jest bardzo przystojny i ma świetny styl, wiele dziewczyn się za nim ogląda ale nie patrzę na niego jako kandydata na mojego przyszłego chłopaka. Jakoś tego nie czuję i już ale nie powiem mu tego, bo wiem, że wtedy nasza przyjaźń się rozsypie. Nie wiem co robić, muszę dać sobie trochę więcej czasu.
- Jak tam twoja impreza urodzinowa? - zapytał mnie chłopak ruszając w stronę naszej klasy, gdyż zaraz miał zadzwonić dzwonek.
- Cudownie, na prawdę. Przyszła prawie cała szkoła i zabawa była nie z tej ziemi - odpowiedziałam pomijając jeden incydent - Szkoda, że Cię z nami nie było - popatrzyłam na Logana smutnym wzrokiem.
- Ta, ja też żałuję, nawet nie wiesz jak bardzo ale nie mogłem nic zrobić - odparł chłopak patrząc na mnie z góry. Był na serio wysoki.
- Tak rozumiem. No i co z twoją mamą? - zapytałam ciekawa. Logan mieszka sam z ojcem a jego mama zostałam w Chicago. Ostatnio przychorowała i Logan musiał jechać do niej na weekend i sprawdzić co się z nią dzieje, dlatego nie było go na mojej imprezie.
- Wszystko idzie w dobrym kierunku dziękuję, że pytasz - odpowiedział chłopak stając pod naszą klasą.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco - Ocho, idzie ta wredna baba - powiedziałam zauważając panią Parker kroczącą w naszą stronę.
Dzwonek zadzwonił w chwili, kiedy nauczycielka otworzyła drzwi do klasy. Jak zwykle idealnie na czas.
- No to znowu się zacznie - jęknęłam narzekając na obowiązek chodzenia na te lekcje.
- Chodź księżniczko i nie marudź - powiedział do mnie Logan, pchając mnie w stronę drzwi od klasy.

- Po co one się umawiają na godzinę jak i tak się spóźniają - mamrotałam sama do siebie po raz kolejny sprawdzając godzinę na wyświetlaczu mojej komórki. Stałam przed szkołą obok mojego samochodu i już piętnaście minut czekałam na moje przyjaciółki, gdyż miałyśmy razem jechać do centrum. Byłam już lekko zirytowana i znudzona tym czekaniem.
Po kolejnych pięciu minutach, w końcu zauważyłam dwie sylwetki wychodzące przez główne drzwi szkoły. Dziewczyny wcale się nie spieszyły tylko powolnym krokiem do mnie podeszły.
- Zajebiste macie tempo - powiedziałam do nich z groźną miną i odwróciłam się ruszając w stronę drzwi kierowcy.
- Oj no nie złość się bo Ci tu taka malutka żyłka na czole pulsuje - odpowiedział Melody z uśmiechem pokazując swoim palcem jakieś miejsce na czole.
- Ha ha, bardzo zabawne - odparłam wystawiając jej język i wsiadając do samochodu.
- No nie gniewaj się, pani Hamilton nas zatrzymała w sprawie tej kozy - powiedziała Camille wsiadając na miejsce pasażera.
- Czemu ja zawsze muszę siedzieć z tyłu? - zapytała naburmuszona Melody wsuwając głowę miedzy nasze siedzenia aby wszystko doskonale widzieć.
- Żebyś się znowu przypadkiem do radia nie dostała - zaśmiała się Cam.
- I do lusterka - powiedziałam patrząc rozbawionym wzrokiem na przyjaciółkę siedzącą obok.
- No i oczywiście nie zapominajmy o klimatyzacji i schowku - dodała na koniec Camille. Ostatnim razem, kiedy Mel siedziała na przednim siedzeniu, te wszystkie urządzenia uległy uszkodzeniu lub zniszczeniu, dlatego od tamtego czasu siedzi z tyłu.
- To było dawno i nie prawda - powiedziała Melody, udając obrażoną.
- Tak sobie wmawiaj kochanie - odparłam zapinając swój pas bezpieczeństwa i ruszając w końcu z parkingu szkolnego. Miałyśmy szczęście, bo akurat dzisiaj ulice nie są pełne. Inaczej stałybyśmy w korku i odechciałoby nam się tych całych zakupów.
- Puśćcie mi coś fajnego przyjaciółki - powiedziała Melody po krótkiej ciszy widocznie nudząc się jazdą do centrum.
- No to na jaką piosenkę mamy dzisiaj ochotę? - zapytałam stając na czerwonym świetle.
- I really like you! - krzyknęła Camille sięgając ręką do radia aby włączyć wybraną piosenkę. Już dwie sekundy później mogłyśmy usłyszeć pierwsze dźwięki utworu. Zaśmiałam się głośno gdy zobaczyłam w lusterku jak Melody zaczęła z tyłu szaleć.
- I really wanna stop but I just gotta taste for, it I feel like I could fly with the ball on the moon - zaśpiewałam pierwsze słowa ruszając się w rytm muzyki jednak dalej uważając na drogę.
- So honey hold my hand you like making me wait for it, I feel I could die walking up to the room, oh yeah - kolejny fragment zaśpiewała Camille odwracając się do tyłu i kierując te słowa do bawiącej się Mel.
- Late night watching television, but how we get in this position? It's way too soon, I know this isn't love - zaśpiewałam ten kawałek próbując zrobić to jak najlepiej.
- But I need to tell you something - moje przyjaciółki zaśpiewały do mnie.
- I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too? I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too? - refren śpiewałyśmy wszystkie, najgłośniej jak się tylko dało. Camille wykonywała jakieś dziwne ruchy rękami, nie mogłam przestać się z niej śmiać.
- Oh, did I say too much? I'm so in my head when we're out of touch - Mel zaczęła robić głupie miny do innych kierowców.
- I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too?* - podgłosiłam piosenkę na maksa a brunetka siedząca obok mnie otworzyła swoją szybę i zaczęła jeszcze głośniej śpiewać. Byłyśmy na prawdę szalone ale kiedy mamy dobre humory, to każda nasza jazda samochodem tak wygląda. Najlepiej się bawimy w taki sposób.
- Mel, widziałaś minę tej babki, która stała obok nas na światłach? - Cam tak bardzo się śmiała, że ledwo wypowiedziała to zdanie.
- Tak! Myślałam, że zaraz do nas przyjdzie i nam nogi z dupy powyrywa! - krzyknęła Mel, trzymając się za brzuch ze śmiechu.
- Ej laski! - krzyknęłam, żeby zwrócić ich uwagę - Teraz spokój, bo wjeżdżam na parking. Nie będziemy robić sobie siary w galerii, gdzie może być bardzo dużo przystojnych mężczyzn - powiedziałam z udawaną powagą skręcając na wjazd do parkingu.
- Kochanie ale Ciebie i tak nikt nie zechce - powiedziała Melody ze smutkiem głaskając mnie po włosach.
- Ktoś tu chyba będzie wracał na nogach do domu - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem parkując na jednym z wolnych miejsc.
- Dobra, koniec tych żartów Kayla - Mel od razu spoważniała słysząc moje słowa.
- Spokój! Uwaga drogie panie wychodzimy - powiedziała dumnie Camille otwierając drzwi i wychodząc z samochodu.
- Co za poważna mina. Nie zachowuj się jak stara ciotka - powiedziałam ze śmiechem do dziewczyny blokując wszystkie drzwi pilotem znajdującym się przy kluczykach.
- Ale śmieszne - prychnęła Camille.
- Dobra, koniec przekomarzanek, idziemy na zakupy - zapiszczała Melody łapiąc nas obie za nadgarstki i ciągnąc w stronę wejścia do budynku.

Od dwóch godzin jesteśmy w centrum i kupiłam sobie tyle ubrań, że ledwo co daję radę to wszystko taszczyć.
- No i jak? - zapytała Melody wychodząc z przymierzalni ubrana w jaskrawo różowy strój kąpielowy. Boże jaką ta dziewczyna ma świetną figurę! I te jej długie, blond włosy. Zazdroszczę jej.
- Wyglądasz ślicznie - odpowiedziałyśmy równocześnie z Camille.
- Stawiasz piwo koleżanko - powiedziałam do dziewczyny z uśmiechem a ona wystawiła mi język w odpowiedzi.
- Czyli co? Mam brać? - zapytała znowu Mel przygryzając dolną wargę.
- Bierz. Idealnie na tobie leży - odparłam uśmiechając się do niej szczerze.
- Tak, masz rację. Dobra, wezmę go - powiedziała zamykając się z powrotem w przymierzalni. Po minucie dziewczyna wyszła ubrana w swoje własne ciuchy.
- To ja idę do kasy a wy zaczekajcie na mnie przed sklepem - powiedziała Melody odchodząc od nas. Wyszłyśmy z Camille ze sklepu i usiadłyśmy na ławce stojącej naprzeciwko.
- Muszę iść do łazienki, zaraz się posikam - powiedziała moja przyjaciółka wstając ze swojego miejsca - Pilnuj zakupów - rzuciła na odchodne i po chwili zniknęła w tłumie ludzi. Wyciągnęłam z kieszeni swój telefon i zalogowałam się na Facebooka, aby zabić jakoś czas. Pomyślałam, że dawno nie wrzuciłam żadnego zdjęcia, więc muszę to dzisiaj nadrobić. Westchnęłam cicho opierając się o barierkę stojącą za mną nie zwracając na nic uwagi.
- A kogo ja tu widzę? - usłyszałam znajomy głos dochodzący z mojej prawej strony. Odwróciłam głowę, aby sprawdzić do kogo należy ten głos - Co za miłe spotkanie, nie sądzisz? - kiedy zorientowałam się, co to za osoba, serce zaczęło mi bić szybciej. Zamrugałam kilka razy sprawdzając czy aby wzrok nie płata mi figli ale niestety nic takiego nie miało miejsca. No to jestem w dupie.

No to wreszcie mamy trzeci rozdział! Miał on się pojawić jakoś w środę ale niestety ostatnio mam problemy w szkole i jest ona w tym momencie na pierwszym miejscu. Chciałabym wam bardzo podziękować za to, że tak wiele osób czyta moje wypociny, mimo, że nie postaraliście się z komentarzami pod ostatnim rozdziałem to liczba czytających cały czas wzrasta. Jestem z tego powodu prze szczęśliwa i na prawdę jeszcze raz dziękuję! Kolejny rozdział pojawi się, gdy liczba komentarzy będzie choć trochę przybliżona do liczby czytających. Do następnego!

sobota, 18 kwietnia 2015

Two

Kayla's POV
Jasne promyki słońca padające przez okno na moją twarz obudziły mnie z błogiego snu. Próbowałam otworzyć oczy ale czułam jakby moje powieki ważyły co najmniej tonę. Chciałam wstać ale gdy tylko lekko podniosłam głowę zaczęła ona niemiłosiernie pulsować. Jęknęłam ochryple z powrotem opadając na poduszkę i zasłaniając oczy przed drażniącym słońcem.
- Księżniczka wreszcie się obudziła - usłyszałam głos Camille z drugiej części pokoju.
- Możesz trochę ciszej? Zaraz pęknie mi głowa - odpowiedziałam powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Czułam się jak gówno i zapewne też tak wyglądałam.
- Nieźle wczoraj zabalowałaś. Pamiętasz co się z tobą w ogóle działo?
- Nie mam zielonego pojęcia. Ostatnie co pamiętam to jak szłam na parkiet w twoją stronę a potem kompletna pustka - odpowiedziałam z grymasem na twarzy. Nie mogę uwierzyć, że aż tak się załatwiłam.
- Zrobiłam coś bardzo głupiego?
- Poza tym, że tańczyłaś na barze i chciałaś robić striptiz przed wszystkimi to nie - zaśmiała się Camille. Myślałam, że zakrztuszę się powietrzem kiedy to usłyszałam. Przecież to nie jest możliwe. Ja i striptiz? Chyba jej się coś pomyliło.
- Wkręcasz mnie prawda? - zapytałam z miną mówiącą 'co do kurwy się tutaj dzieje?'.
- Niestety nie - Camille wzruszyła ramionami podchodząc do łóżka i powoli na nim siadając - ale masz szczęście że Melody i ja byłyśmy w lepszym stanie i ściągnęłyśmy Cię stamtąd - uśmiechnęła się pocieszająco kładąc rękę na moim kolanie.
- Dzięki Bogu, nie wiem co bym bez was zrobiła - odparłam z ulgą i przybliżyłam się do przyjaciółki aby ją przytulić - a właściwie to gdzie podziała się Mel? - zapytałam orientując się, że nie ma jej nigdzie w pobliżu.
- Jest na dole, robi nam śniadanie, właściwie to przyszłam Cię obudzić żebyśmy mogły zjeść razem - odpowiedziała Camille wstając z łóżka i ściągając ze mnie jasną pościel. Od razu poczułam chłodne powietrze na moich nogach okrytych jedynie w krótkie, dresowe spodenki.
- A jak my w ogóle trafiłyśmy do twojego domu? - zapytałam powoli wstając i pojękując przy okazji.
- Jake nas odwiózł, Mel zadzwoniła po niego kiedy już większość osób zaczęła zbierać się do domu - odparła wzruszając ramionami, kiedy już wychodziłyśmy z pokoju. 
- Nie obrzygałam mu samochodu? - zażartowałam śmiejąc się lekko kiedy wchodziłyśmy do kuchni. Mel siedziała przy stole czekając na nas z gotową już jajecznicą.
- Nie, ale za to moja wycieraczka na tym ucierpiała - Camille odpowiedziała z grymasem zapewne przypominając sobie zaistniałą sytuację.
- Ja pierdolę, od dzisiaj nie piję - powiedziałam i pacnęłam się otwartą dłonią prosto w czoło.
- A wiesz kto to musiał sprzątać? Oczywiście ja, no bo gdzieżby kto inny - odezwała się Melody z ustami pełnymi jedzenia i machając swoim widelcem tak, że kawałek jajecznicy wpadł Camille we włosy.
- Wiesz, że Cię kocham prawda? - uśmiechnęłam się słodko siadając obok na krześle i patrząc na dziewczynę oczami zbitego psa.
- Wiem, ubolewam nad tym - dogryzła mi Mel śmiejąc się głośno razem z Camille, która próbowała poradzić sobie z kawałkiem posiłku we włosach. Zrobiłam obrażoną minę i nie odzywając się słowem zaczęłam spożywać moją jajecznicę.
- Kayla, gdzie ty w ogóle zniknęłaś kiedy niby poszłaś do łazienki? Prawie godzinę nie było Cię w klubie a kiedy do Ciebie zadzwoniłam to napisałaś mi sms-a, że nic Ci nie jest i zaraz wrócisz - zapytała mnie Melody a ja nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Jak to mnie nie było? Ja nic nie pamiętam, skąd ja mam wiedzieć gdzie się szlajałam - odpowiedziałam ze zdziwieniem. Gdzie ja do cholery mogłam być?
- My tym bardziej nie wiemy. Martwiłyśmy się o Ciebie ale skoro wróciłaś i nic Ci nie było to porzuciłyśmy temat - powiedziała Camille patrząc na mnie i grzebiąc widelcem w swoim talerzu. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się co ja mogłam robić przez tyle czasu sama nie wiadomo gdzie. Trochę mnie to zmartwiło ale w sumie tak na to patrząc to jestem tutaj i nic mi nie jest więc chyba nie mam się czym przejmować.
- Jak wróciłaś do klubu to mówiłaś coś tylko o jakimś wrednym kutasie, który przyprowadził Cię z powrotem do klubu - dodała jeszcze Melody zerkając na mnie i opierając się na krześle po skończonym posiłku. Podrapałam się w głowę próbując przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej imprezy ale nic z tego nie wyszło.
- No trudno, nie ważne. Wszystko ze mną w porządku, więc koniec tematu - odparłam wstając od stołu i zbierając puste talerze po śniadaniu - Cam, masz jakieś tabletki na głowę? - zapytałam wkładając wszystkie naczynia do zmywarki. Ból coraz bardziej się nasilał.
- Tak, pewnie. Zaraz Ci przyniosę - Camille wstała ze swojego miejsca i wyszła w kuchni a ja usiadłam z powrotem na moim krześle.
- Idę wziąć prysznic i zrobić coś z moją twarzą - powiedziała Melody wstając z krzesła i ziewając lekko.
- I tak Ci to nic nie pomoże - rzuciłam odprowadzając wzrokiem przyjaciółkę, która pożegnała mnie środkowym palcem. Zostając sama w kuchni zaczęłam rozmyślać o wczorajszej imprezie. Nie rozumiem jak mogłam tak odlecieć. Mam tylko ogromną nadzieję, że nie zrobiłam nic czego będę żałować ale jeśli tak, to pewnie dowiem się o tym w najbliższym czasie.

Justin's POV

- Jebana dziwka! - mój donośny krzyk było słychać chyba w całym klubie. Nawet nie wyobrażacie sobie jaki byłem wkurwiony. Zastanawiacie się pewnie dlaczego ale już wyjaśniam. Jakaś kompletnie nawalona suka, wjebała nam się na teren w samym środku wczorajszej akcji i przez to wszystko się skomplikowało. Jeden z moich ludzi został postrzelony i jest z nim na prawdę źle. Jedynym plusem jest to, że mamy z głowy tych pojebów. Ma szczęście, że Ryan odprowadził ją z powrotem do tego klubu, bo gdyby tam została to nie wiem co by się stało.
- Bieber uspokój się, ważne, że wszystko dobrze się skończyło i sprawa została załatwiona - powiedział spokojnie Shawn stojąc niedaleko mnie z rękami w kieszeniach.
- Jak mam się kurwa uspokoić jak jeden z moich najlepszych ludzi prawie zginął przez jakąś głupią sukę?! - wrzasnąłem jeszcze głośniej niż wcześniej. Nerwy już dawno mi puściły. Przeszedłem przez mój gabinet i zrzuciłem wszystko co znajdowało się na moim biurku. Musiałem się jakoś wyładować.
- Stary, spokojnie. Nie rób takiego syfu o jakąś nawaloną nastolatkę - Shawn próbował mnie uspokoić. Oddychałem ciężko chodząc po pomieszczeniu i ciągnąc za końcówki moich włosów starając się chociaż trochę uspokoić. Może jednak Shawn ma rację, przecież oprócz jednego incydentu wszystko poszło zgodnie z planem. Pozbyliśmy się problemu. Westchnąłem cicho. Sięgnąłem do kieszeni moich dżinsów i wyciągnąłem z nich znajdującą się tam paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Odpaliłem jedną fajkę podchodząc do okna i patrząc przez szybę na tętniące życiem miasto powoli się zaciągnąłem.
- Masz rację. Jednak chłopcy muszą ponieść konsekwencje, nie mogę pozwolić sobie na takie akcje, powinni dopilnować tego, żeby nikt nie wdarł się na ten teren - powiedziałem nadal zdenerwowany do chłopaka stojącego po drugiej stronie pokoju.
- To akurat prawda, takie zachowanie jest niedopuszczalne - zgodził się ze mną Shawn. 
- Muszę się dobrze zastanowić co mam z tym zrobić. Po południu zwołam spotkanie - odparłem gasząc peta w stojącej na parapecie popielniczce.
- Tak, to dobry pomysł. No i stary wielkie dzięki za pomoc, mam u Ciebie dług - odwróciłem się w stronę chłopaka.
- Nie ma sprawy, do dla mnie pestka - podszedłem do niego z uśmiechem i poklepałem go po plecach.
- Spadam już, mam parę spraw do załatwienia na mieście. Będę wieczorem.
- Tak, do zobaczenia - pożegnałem się z Shawnem męskim uściskiem i odprowadziłem go wzrokiem do wyjścia. Kiedy chłopak już zniknął za drzwiami, skierowałem się w stronę biurka i usiadłem na moim fotelu. Kolejny raz sięgnąłem do kieszeni po papierosa. Nadal byłem zdenerwowany wczorajszą akcją. Ta mała dziwka konkretnie wyprowadziła mnie z równowagi ale swoją drogą była całkiem niezła. W innych okolicznościach na pewno bym ją przeleciał. Skoro mowa o pieprzeniu to muszę odreagować. Zgasiłem papierosa i sięgnąłem po telefon. Wykręciłem najczęściej używany numer w moim telefonie.
- Rebecca? Tak, przyjdź do mojego gabinetu, tylko szybko - bez zbędnych słów zakończyłem połączenie. Podniosłem się z fotela i posprzątałem porozrzucane wcześniej przeze mnie rzeczy i z powrotem umieściłem je na biurku. W tym samym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się a w nich stanęła wysoka dziewczyna z kruczo czarnymi włosami aż po pas.
- Chciałeś mnie widzieć? - zapytała Rebecca uśmiechając się do mnie zadziornie. Nie odpowiadając na jej pytanie, podszedłem do niej szybkim krokiem i brutalnie wpiłem się w jej usta. Dziewczyna nie opierając się mi odwzajemniła pocałunek zarzucając ręce na moją szyję. Złapałem ją za pośladki zjeżdżając na jej uda i podrzucając do góry. Ona natomiast owinęła nogi wokół moich bioder i wepchnęła mi język do ust. Odwróciłem się w stronę kanapy stojącej w moim gabinecie i szybkim krokiem do niej podchodząc ułożyłem na niej dziewczynę. Na nic nie czekając sięgnąłem do zamka jej sukienki, która po chwili leżała na podłodze razem ze stanikiem i moją koszulką. Od razu zacząłem pieścić jej cycki. Rebecca nadal się ze mną całując zaczęła odpinać mój pasek od spodni. Przechodząc do rzeczy ściągnąłem jej majtki i rzuciłem na podłogę do reszty naszych już pomiętych ubrań a ona zsunęła moje spodnie do kostek. Założyłem jeszcze gumkę, którą wyciągnąłem z mojego portfela i mocnym, szybkim ruchem wszedłem w dziewczynę doznając rozkoszy. Całowałem ją po całym dekolcie i bawiłem się jej sutkami. Zacząłem ruszać się w niej coraz szybciej a nasze jęki było słychać chyba w całym klubie. Czując że już niedługo dojdę, jeszcze bardziej przyspieszyłem tempo. Właśnie tego potrzebowałem, takiej odskoczni od tego wszystkiego. Po paru kolejnych pchnięciach poczułem wielką falę przyjemności, ciepło rozeszło się po moim organiźmie. Nie przedłużając ani chwilę szybko wyszedłem z dziewczyny i ściągnąłem zużytą gumkę z mojego przyjaciela.
- Justin ale ja jeszcze nie doszłam! - zaskomlała leżąca dalej na kanapie Rebecca. Zaśmiałem się w myślach z tego jaka ona jest głupia. Istna idiotka, to mnie ma być dobrze a nie jej.
- Gówno mnie to interesuje, a teraz spierdalaj stąd - powiedziałem do niej zimnym tonem ubierając swoje spodnie i zapinając pasek. Wkurwiona Rebecca szybko ubrała swoją bieliznę i sukienkę i skierowała się po szpilki leżące po drugiej stronie pomieszczenia.
- Jebany kutas - rzuciła jeszcze na odchodne patrząc na mnie wzrokiem jakby chciała mnie zabić. Nie przejąłem się ani trochę tymi słowami, a kiedy to zauważyła, wyszła w końcu trzaskając drzwiami. Dziwka. Co ona myślała, że będę dla niej dobry po tym wszystkim co mi zrobiła? Już wyjaśniam. Byłem kiedyś w związku z tą suką, nie kochałem jej, po prostu dobrze się pieprzyła, zresztą dalej to robi ale nie o to chodzi. Jebała się z jakimś facetem a ja ich przyłapałem, co najlepsze robili to w moim mieszkaniu i w moim kurwa łóżku. Ja pierdole, śmiech na sali. W konsekwencjach koleś wylądował w szpitalu a ona błagała mnie o wybaczenie. Jak mówiłem dobrze się pieprzyła, więc nadal utrzymuje z nią kontakt, ale jestem dla niej wielkim chujem. No trudno, takie jest życie.
Dokończyłem zakładać wszystkie części mojej garderoby i wkładając sobie z powrotem wszystkie rzeczy do kieszeni, wyszedłem z gabinetu zamykając go na klucz. Mam parę spraw na mieście i muszę się z tym uwinąć jeszcze przed spotkaniem z chłopakami. Wychodząc z klubu odblokowałem kluczykiem moje czarne Ferrari. Ten samochód to moje oczko w głowie. Jest zajebisty, dbam o niego jak o nic innego. Wsiadając do środka ubrałem na głowę mojego fullcapa a na nos wsunąłem okulary przeciwsłoneczne. Rozsiadając się wygodnie odpaliłem moje maleństwo i ruszyłem w stronę centrum miasta.

Kayla's POV

Upięłam moje włosy w wysokiego koka i podeszłam do łóżka aby przypiąć Maxiemu smycz. Chciałam wziąć go na spacer, bo i tak muszę załatwić coś na mieście.
- Chodź kolego, idziemy na spacerek - powiedziałam słodkim głosikiem do pieska. Zamerdał szczęśliwe ogonem wiedząc o co chodzi. Minęła godzina odkąd wróciłam od Camille. Mama miała pretensje, że nie powiedziałam jej, że nie będzie mnie na noc w domu ale poza tym to o nic się nie czepiała. Poczułam lekką ulgę, bo naprawdę nie chciałam rozstawać się z moim białym Audi. Podeszłam jeszcze do lustra przeglądając się ostatni raz. Miałam na sobie ciemne, dźinsowe spodenki z wysokim stanem, biały crop-top z jakimiś napisami i białe trampki marki Converse. Chwyciłam smycz do której przypięty był piesek i zakładając jeszcze okulary przeciwsłoneczne na nos opuściłam swój pokój.
- Hej szkrabie, co tu sobie tak oglądasz? - zapytałam moją małą siostrę Alyson kiedy weszłam do salonu. Ally ma 5 lat i jest prze kochana, uwielbiam się nią zajmować. Jest najlepszą siostrą jaką mogłam sobie wymarzyć.
- Pluto nie może znaleźć drogi do domu! - powiedziała ze smutkiem mała nie odrywając wzroku od telewizora.
- Jestem pewna, że myszka Miki zaraz go odnajdzie i razem wrócą do domu - pocieszyłam Ally całując ją w czoło. Wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni.
- Mamo wychodzę, mam sprawę na mieście i zabieram Maxiego - powiedziałam do mamy gotującej coś przy kuchence, stając w drzwiach kuchni.
- Kiedy wrócisz? Mam czekać na Ciebie z obiadem? - zapytała z uśmiechem.
- Wiesz co, może lepiej nie. Nie mam pojęcia ile czasu mi to zajmie, zjem na mieście - odpowiedziałam drapiąc się po nadgarstku.
- Dobrze, uważaj na siebie - mama podeszła i dała mi całusa w policzek na pożegnanie.
- Jasne, pa! - rzuciłam do niej i wyszłam z domu.

Stałam już na pasach w centrum czekając aż światło zmieni się z czerwonego na zielone aby można było przejść na drugą stronę. Nuciłam sobie pod nosem jakąś idiotyczną piosenkę kiedy usłyszałam wredny głos jakiegoś chłopaka.

- Możesz kurwa zabrać stąd tego psa?! Chuj nalał mi na moje nowe buty! - ludzie już spokojnie przechodzili na pasach kiedy ja odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. Głupi buc, co on sobie wyobraża żeby mówić do mnie tym tonem.
- Wiesz, on najbardziej lubi obsikiwać największych dupków - odpowiedziałam z przekąsem. Mina tego kolesia była bezcenna.

- Coś ty powiedziała? - zapytał ściągając swoje okulary przeciwsłoneczne. Gdyby wzrok mógł zabijać, to byłabym już martwa. Swoją drogą, był naprawdę przystojny. Ale nie ważne, to dupek i tyle.
- Masz problemy ze słuchem? Bardzo mi przykro, naprawdę ale to nie mój problem. I wiesz co uprzejmość wcale nie boli - odpowiedziałam już zdenerwowana i już się chciałam odwrócić i być najdalej od tego palanta jak to tylko możliwe ale jednak nie było mi dane.
- Zaraz, zaraz. To przecież ty - powiedział nieznajomy chłopak ze zdziwioną miną podchodząc bliżej mnie.
- Coś Ci się chyba pomyliło - odparłam ściągając moje okulary z nosa. O co chodzi temu kolesiowi, nigdy w życiu go nie widziałam.
- Nic mi się nie pomyliło - powiedział twardo - to ty jesteś tą małą suką, która wparowała nam wczoraj w środku akcji na teren - dodał z wkurwioną miną.


No i mamy drugi rozdział!
Właściwie to miał on się pojawić jutro wieczorem ale jednak dzisiaj się spięłam i go dokończyłam.
Bardzo proszę o skomentowanie rozdziału, to dla mnie bardzo ważne ;) Chciałabym, żebyście mi napisali czy powinnam coś zmienić, nie wiem np. więcej dialogów czy opisów. Już się nie rozpisuję bo nie mam na to czasu, do następnego! ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Liebster Blog Award

Mimo, że na moim blogu pojawił się dopiero prolog i pierwszy rozdział to już zostałam nominowana do Liebster Blog Award, za co bardzo dziękuję autorce bloga http://bloodflowsff.blogspot.com/!
To jest moje pierwsze opowiadanie, więc jest mi niezmiernie miło z powodu nominacji. No to czas na pytania! ;)

1. Gdybyś miała szansę napisania książki, o czym by była?

Po pierwsze, to jestem pewna, że nie podołałabym temu zadaniu, ale gdybym mogła podać pomysł profesjonalnej pisarce lub pisarzowi, to chciałabym, żeby był to dobry kryminał z zaskakującym zakończeniem. Nad dokładniejszym określeniem musiałabym się głębiej zastanowić a na to niestety nie mam czasu ;)


2. Możesz czytać jedną książkę (ewentualnie fanfiction) do końca życia. Jaka to by była?

Prawdę mówiąc to ja praktycznie nie czytam książek. Jeśli już czytam to tylko dlatego, że to lektura szkolna, więc wybrałabym 'Zapałkę na zakręcie', akurat ta książka mi się strasznie spodobała, więc mogłabym ją czytać do końca życia. Natomiast czytam bardzo dużo fanfiction i moim ulubionym jest Love is not easy baby.

3. Czytasz książkę przed obejrzeniem filmu czy po?

Jak już wspomniałam wyżej, nie czytam książek.

4. Czy masz playlistę, której słuchasz podczas pisania?

Nie. Nigdy nie słucham piosenek kiedy piszę, ponieważ to mnie rozprasza. Kiedy słucham fajnej piosenki to zaraz nucę sobie pod nosem albo śpiewam i całkiem się dekoncentruję i nie wiem co pisać.

5. Kiedy zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?

Tak właściwie to dwa tygodnie temu, kiedy zaczęłam pisać prolog i pierwszy rozdział mojego opowiadania. Nigdy wcześniej nawet nie próbowałam niczego pisać nawet tak dla siebie. Od dłuższego czasu czytam bardzo dużo fanfiction, aż w końcu sama zapragnęłam napisać własne ;)

6. Masz jakieś plany na przyszłość? Jakie?

Nie mam żadnych, Nie lubię niczego planować w przód, ponieważ życie jest nieprzewidywalne i nie wiem co przyniesie mi los także jak na razie wolę robić wszystko spontanicznie.

7. Przed dodaniem nowego rozdziału, ile spędzasz czasu na planowanie go?

W sumie to nie długo. Zazwyczaj to wygląda tak, że myślę jakie wydarzenia chcę umieścić w rozdziale a reszta wychodzi w trakcie pisania. Na końcu tylko sprawdzam rozdział bardzo dużo razy i poprawiam niektóre rzeczy lub dodaje jakieś wątki.

8. Nadchodzi koniec świata i możesz go spędzić tylko z jedną osobą. Kim by ona była?

Moja mama.

9. Przyjaźń czy miłość? Dlaczego?

Wybrałabym miłość. Przyjaciół można mieć na prawdę wiele a w związku jeśli coś się popsuje to jeśli jest to ta najprawdziwsza miłość to wszystko da się naprawić a swoim parterze można mieć i przyjaciela w jednym.

10. Jaką uwagę przywiązujesz do uczuć, swoich lub czyichś?

Jestem taką osobą, która stawia uczucia innych ludzi ponad swoje. Czasem wolę komuś ustąpić w jakiejś sprawie, nie powiem niczego niestosownego, żeby komuś nie zrobiło się przypadkiem głupio czy przykro. Zachowuję się tak, żeby osoba, która w danym momencie ze mną przebywa była szczęśliwsza, bardziej zadowolona niż ja. Po prostu robię takie rzeczy, aby komuś było lepiej.

11. Jaką przewidujesz przyszłość dla swojego bloga?

Jak wyżej napisałam, nie przewiduję przyszłości. Będzie tak jak przewidział los, choć nie ukrywam, że nie chciałabym, żeby mój blog stał się popularny wśród czytelników ;)

Blogi, które nominuję:
Pytania:
1. Jak często wchodzisz na swojego bloga?
2. Jaki jest twój ulubiony cytat z książki?
3. Jak długo zajmuje Ci pisanie rozdziału?
4. Jakbyś opisała się w trzech słowach?
5. Robisz imprezę u siebie w domu ale możesz zaprosić tylko 3 osoby, kto by to był?
6. Jaki film według Ciebie jest najbardziej wzruszający?
7. Czy byłabyś w stanie oddać życie za swoją drugą połówkę?
8. Skąd pomysł aby założyć bloga z fanfiction?
9. Jak dużo czasu spędzasz na oglądaniu telewizji?
10. Jakie jest twoje największe marzenie?
11. Co sądzisz o swoim blogu?

wtorek, 14 kwietnia 2015

One

Jeśli czytasz tego bloga, to zaznacz to w ankiecie po prawej stronie! Bardzo ładnie proszę ;)


Kayla's POV
- Kayla zejdź na dół, Melody i Camille czekają już na Ciebie! - usłyszałam stłumiony krzyk mamy z dołu, kręcąc lokówką ostatni kosmyk moich długich, brązowych włosów. Stałam właśnie przed lustrem w łazience kończąc szykować się na moją imprezę urodzinową. Tak, to już dzisiaj kończę 17 lat. Jestem strasznie podekscytowana, jeszcze tylko rok i będę pełnoletnia. Nie mogę uwierzyć jak ten czas leci, dokładnie pamiętam kiedy wprowadzaliśmy się do tego domu a to było przecież tak dawno temu. Miałam wtedy 10 lat i nie mogłam przeżyć tego, że mieliśmy wynieść się z naszego małego mieszkania w Nowym Jorku ale kiedy zobaczyłam ten dom od razu się w nim zakochałam. W sekundę zapomniałam o starym lokum. Mój tata dostał posadę w najlepszej kancelarii prawniczej w LA, więc musieliśmy się przeprowadzić. Teraz tata ma już własną kancelarię, pracują w niej świetni prawnicy. Dzięki temu poznałam wiele gwiazd dużego formatu, którzy trafili do mojego ojca. Los Angeles to na prawdę cudowne miasto, wcale nie tęsknie za Nowym Jorkiem, zresztą nawet nie mam powodów.
Przejechałam ostatni raz krwisto czerwoną szminką po ustach i spryskałam się moimi perfumami od Diora. Weszłam do pokoju i stanęłam przed dużym lustrem. Miałam na sobie śliczną, czarną, koronkową sukienkę i zabójczo wysokie szpilki. Na plecy opadały mi piękne loki a moją twarz ozdabiał mocny makijaż. Wyglądałam gorąco. Jestem bardzo skromna, wiem.
- Kayla! Przez Ciebie zaraz się spóźnicie! - ponownie usłyszałam głos mojej mamy. Przewróciłam oczami.
- No przecież schodzę! - czasami potrafi być na prawdę irytująca ale strasznie mocno ją kocham. Czasem się kłócimy ale mimo wszystko jest najlepsza na świecie.
Ostatni raz zerkając na siebie w lustrze poprawiłam włosy i zabrałam moją torebkę z dwuosobowego łóżka stojącego w centrum pokoju. Rozejrzałam się jeszcze dookoła zastanawiając się czy czegoś przypadkiem nie zapomniałam. Swoją drogą miałam na prawdę ładny pokój. Wielka garderoba po lewej stronie, zaraz obok drzwi do własnej łazienki. Na przeciwko ogromne łóżko i okno z dużym parapetem i poukładanymi na nim poduszkami. Obok okna stoi duże białe biurko z książkami i innymi pierdołami a nad biurkiem wiszą wszystkie moje zdjęcia z przyjaciółkami i rodziną. Wszystko jest w jasnych, pastelowych kolorach. Jestem zadowolona z tego pokoju.
Spojrzałam jeszcze na mojego pieska leżącego na łóżku. To szpic miniaturowy obcięty na misia i ma na imię Maxi. On jest taki kochany. Widząc, że smacznie śpi powoli otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju.
- Kayla!
- No idę już! - lekko zdenerwowana krzyknęłam do mamy schodząc ze schodów. Widząc swe przyjaciółki stojące z moją mamą w przedpokoju uśmiechnęłam się szeroko. Tak bardzo się cieszyłam na tę imprezę niespodziankę. Tak w sumie to nie jest niespodzianka skoro dziewczyny wszystko mi wypaplały. Plan moich znajomych był taki, że Camille i Melody ściągną mnie do wynajętego na tę okazję klubu, tak swoją drogą do najlepszego klubu w LA - The Lion, a ja niczego się nie domyślę ale moje przyjaciółki nie mogły się powstrzymać, więc kiedy tam dotrzemy muszę udawać zaskoczoną. Nie chcę żeby zrobiło im się przykro.
- To będzie super impreza! - zapiszczałam razem z dziewczynami witając się z nimi całusem w policzek. Wyglądały oszałamiająco.
- Jestem taka podekscytowana!
- Cieszysz się chyba bardziej niż ja, Mel - zaśmiałam się z Camille z tego w jakim stanie znajduje się Melody. Ona jest taka szalona, ale za to ją kocham.
- Tylko nie przesadź za bardzo Kayla, dobrze wiesz że jeśli przekroczysz granice pożegnasz się z samochodem - powiedziała srogo moja mama, jak zwykle zaczęła prawić kazanie ale nie winie jej, martwi się.
- Mamo, doskonale o tym wiem, zresztą znasz mnie, wiesz, że nie piję i nie zrobię nic głupiego - odparłam przytulając ją na pożegnanie.
Byłyśmy w klubie od dwóch godzin. Tańczyłam teraz kompletnie nawalona z jakimś kolesiem z naszej szkoły. A miałam nie robić głupot. No trudno, ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Leciała moja ulubiona piosenka, więc bawiłam się świetnie. Dobrze się tańczyło z tym kolesiem, nawet był całkiem przystojny ale kiedy zauważyłam, że zaczął posuwać się dalej niż powinien szybko go spławiłam i odeszłam do baru. Nie jestem aż tak pijana żeby nie orientować co się wokół mnie dzieje. Nie dam się obmacywać jakiemuś kolesiowi, którego ledwo znam, nie jestem łatwa. Tak na prawdę trzeba sie strasznie natrudzić żeby mnie zdobyć.
Podeszłam do baru i usiadłam na wysokim krzesełku stojącym obok. Zamówiłam sobie kolejnego drinka. Wiem, że nie powinnam ale kiedy jestem pijana nie przejmuje się konsekwencjami. Tak już mam i nie potrafię tego zmienić. Czekając na zamówiony napój rozejrzałam się po całym klubie. Westchnęłam cicho, powoli wypuszczając powietrze z ust. Na moją imprezę przyszła prawie cała szkoła. Zabawa była zajebista, na prawdę nie miałam na co narzekać. Wyłapałam na parkiecie tańczącą Camille. Była nieźle wstawiona. Zazwyczaj to ona jest tą rozsądną i to ona ratuje nas z kłopotów ale nie dziś. Dzisiaj nikt się nie przejmuje, wszyscy się bawią, przecież jest co oblewać. W końcu dostałam mojego drinka. Pociągnęłam przez czarną słomkę dużego łyka mojego napoju. Był świetny, chyba najlepszy jakiego piłam. Po paru chwilach cały drink znalazł się w moim żołądku. Wypiłam go na raz, więc na nic nie czekając zamówiłam kolejnego, jeszcze jednego i jeszcze następnego. Po czwartym drinku poczułam jak bardzo kręci mi się w głowie. Mój żołądek wywijał mi fikołki, myślałam, że zaraz zwrócę wszystko co dzisiaj zjadłam. Na nic jednak nie zważając niezdarnie ruszyłam w stronę parkietu potykając się parę razy o swoje nogi. Odnalazłam w tłumie moje przyjaciółki i niczym się nie przejmując zaczęłam poruszać swym ciałem w rytm muzyki.
Justin's POV
Głośne basy odbijały się od moich uszu kiedy przeciskałem się przez tłum tańczących ludzi, próbując dostać się do sekcji VIP. Wchodząc po schodach uśmiechnąłem się do długonogiej blondynki stojącej przy barierce. Wiedziałem, że miała na mnie ochotę ale dzisiaj mam ważniejsze rzeczy na głowie niż ta dziwka. W końcu dotarłem do znacznie cichszej i lepiej wyposażonej części mojego klubu. Tak, jestem właścicielem jednego z najlepszych klubów w Los Angeles. Jak się tego dorobiłem w takim wieku? To proste, handel narkotykami. Jestem najlepszym i najbardziej szanowanym handlarzem w tym mieście a mój klub jest centrum tego gówna. To takie popieprzone ale jednak lubię to robić, nie oceniajcie mnie. Wchodząc do pomieszczenia humor od razu mi się poprawił.
- Hej Shawn! Jak dawno Cię tutaj nie było przyjacielu! - powiedziałem z uśmiechem do mojego starego kumpla witając się z nim męskim uściskiem. Shawn i ja w młodości przyjaźniliśmy się ale kiedy oboje weszliśmy w ten biznes nasze drogi się rozeszły. Często robiliśmy ze sobą interesy ale Shawn zniknął i nie mam pojęcia co się z nim działo. Dobrze, że wrócił. Cholera, na prawdę sporo czasu minęło odkąd widziałem go ostatni raz.
- Bieber! Nic się nie zmieniłeś gnojku! - wykrzyczał entuzjastycznie, typowy Shawn.
- Co Cię tu sprowadza, stało się coś? - zapytałem chłopaka wkładając ręce do kieszeni moich czarnych dżinsów. W sumie trochę mnie zdziwiło, że tak nagle wrócił bez uprzedzenia, może ma jakieś problemy.
- Właściwie to chciałbym porozmawiać z tobą na osobności - odpowiedział lekko zdenerwowany.
- Tak, nie ma sprawy. Chodź za mną - powiedziałem ruszając w stronę mojego gabinetu. Wyciągnąłem mały kluczyk z kieszeni.
- Tutaj nam nikt nie przeszkodzi i całkowicie nie słychać muzyki - powiedziałem do chłopaka przekręcając kluczyk w zamku i otwierając drzwi. Wszedłem pierwszy i zapaliłem światło. Ruchem ręki wskazałem miejsce gdzie Shawn mógł usiąść a sam zająłem miejsce przy swoim biurku.
- No więc słucham, o co chodzi? - zapytałem podnosząc jedną brew do góry i czekając na odpowiedź.
- Potrzebuje pomocy. Twojej i twoich ludzi - odpowiedział twardo Shawn nie owijając w bawełnę. Trochę się zdziwiłem.
- Ale powiedz mi konkretnie co się stało - odparłem, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi mojemu kumplowi.
- Przez ostatnie pół roku robiłem interesy z małym gangiem - The Monsters, w południowej części Nowego Jorku. Wszystko było w porządku, dobrze się dogadywaliśmy i nie było żadnych problemów, dopóki przez przypadek nie odnalazłem ich magazynu z całym towarem jakim handlowali - zaczął opowiadać Shawn, a ja siedziałem z opartymi na biurku rękoma i słuchałem uważnie przytakując mu - Znalazłem wszystkie papiery, rachunki i rozliczenia dotyczące sprzedaży wszystkich rodzajów prochów. Chuje kancili mnie w każdy możliwy sposób - chłopak uderzył pięścią w biurko ze złości - Ale to nie istotne. Ważne jest to, że postanowiłem się im odpłacić. Tego samego wieczora upewniłem się, że nie będzie nikogo w magazynie, zabrałem wszystkie pieniądze i spaliłem im tę budę. Kolejnego dnia zwołali spotkanie. Nigdy nie widziałem tak wkurwionego Zacka, myślałem że zaraz rozpieprzy wszystko co sie koło niego znajduje ale nie przejmowałem się tym zbytnio, dopóki nie dowiedziałem się że na terenie magazynu znajdowały się ukryte kamery. Ustalili że wszyscy pojedziemy w tamto miejsce następnego dnia dowiedzieć się kto to zrobił, więc zaraz po spotkaniu spakowałem swoje manaty i oto jestem - Shawn wzruszył ramionami kończąc swoją historię. Zarejestrowałem wszystko w głowie, zastanawiając się co mam powiedzieć.
- Więc co konkretnie mógłbym dla Ciebie zrobić? - zapytałem, uważnie nasłuchując jego odpowiedzi.
- Dostałem od nich wiadomość. Wiedzą, że to ja spaliłem magazyn i już zdążyli mnie namierzyć. Dzisiaj wieczorem mam się z nimi spotkać. Jeśli nie pójdę tak czy siak mnie znajdą i zabiją wiec muszę się tam pokazać ale nie mogę zrobić tego sam.
- Oczywiście, rozumiem to. Wezmę ze sobą paru ludzi i jeszcze dzisiaj będziesz miał problem z głowy - odpowiedziałem mu z uśmiechem. Akurat takie sprawy to dla mnie pestka.
- Dzięki stary, wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć - Shawn wstał ze swojego miejsca i zamknął mnie w męskim uścisku.
- Więc, w którym miejscu dokładnie ma odbyć się to spotkanie? - zapytałem kumpla oddalając się od jego ciała aby złapać z nim kontakt wzrokowy.
- Dwie ulice stąd, zaraz obok klubu The Lion.

Prologue

Dwa światy. Z pozoru bardzo podobne, jednak całkiem inne pod wieloma względami. W pewnym momencie te dwa światy stykają się wywołując wielką burzę, aż w końcu łączą się ze sobą tworząc tornado siejące wielki zamęt dookoła i niszczące wszystko co spotka na swojej drodze.  Kłótnie. Fałszywe uczucia. Kłamstwa. Zdrady. Cierpienie. Jednak po burzy zawsze wychodzi słońce, czyż nie ? Szkoda tylko, że nie na długo.

Informacja!

Witam ;) Mam na imię Klaudia i to jest mój pierwszy blog, więc jestem jeszcze trochę ciemna w tych sprawach ale chcę zacząć pisać swoje własne opowiadanie. Prolog dodaję już teraz. Pierwszy rozdział mam już napisany i jeszcze dzisiaj dodam go na bloga. Rozdziały będą dodawane raz w tygodniu lub częściej ale to zależy od tego czy będziecie komentować te moje wypociny ;)To jest moje pierwsze opowiadanie i potrzebuję motywacji ale także wytknięcia mi błędów aby była coraz lepsza w tym co robię.

To nie jest tłumaczenie tylko moje własne opowiadanie.

Jeśli czytasz tego bloga to proszę o zaznaczenie tego w ankiecie! To dla was tylko jedno kliknięcie a ja przynajmniej b dę wiedziała czy mam dla kogo pisać.

W zakładkach znajdziecie kontkat do mnie, więc z wszelkimi innymi pytaniami kierujcie się właśnie tam.

Dziękuję za uwagę no i miłego czytania! ;)