sobota, 18 kwietnia 2015

Two

Kayla's POV
Jasne promyki słońca padające przez okno na moją twarz obudziły mnie z błogiego snu. Próbowałam otworzyć oczy ale czułam jakby moje powieki ważyły co najmniej tonę. Chciałam wstać ale gdy tylko lekko podniosłam głowę zaczęła ona niemiłosiernie pulsować. Jęknęłam ochryple z powrotem opadając na poduszkę i zasłaniając oczy przed drażniącym słońcem.
- Księżniczka wreszcie się obudziła - usłyszałam głos Camille z drugiej części pokoju.
- Możesz trochę ciszej? Zaraz pęknie mi głowa - odpowiedziałam powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Czułam się jak gówno i zapewne też tak wyglądałam.
- Nieźle wczoraj zabalowałaś. Pamiętasz co się z tobą w ogóle działo?
- Nie mam zielonego pojęcia. Ostatnie co pamiętam to jak szłam na parkiet w twoją stronę a potem kompletna pustka - odpowiedziałam z grymasem na twarzy. Nie mogę uwierzyć, że aż tak się załatwiłam.
- Zrobiłam coś bardzo głupiego?
- Poza tym, że tańczyłaś na barze i chciałaś robić striptiz przed wszystkimi to nie - zaśmiała się Camille. Myślałam, że zakrztuszę się powietrzem kiedy to usłyszałam. Przecież to nie jest możliwe. Ja i striptiz? Chyba jej się coś pomyliło.
- Wkręcasz mnie prawda? - zapytałam z miną mówiącą 'co do kurwy się tutaj dzieje?'.
- Niestety nie - Camille wzruszyła ramionami podchodząc do łóżka i powoli na nim siadając - ale masz szczęście że Melody i ja byłyśmy w lepszym stanie i ściągnęłyśmy Cię stamtąd - uśmiechnęła się pocieszająco kładąc rękę na moim kolanie.
- Dzięki Bogu, nie wiem co bym bez was zrobiła - odparłam z ulgą i przybliżyłam się do przyjaciółki aby ją przytulić - a właściwie to gdzie podziała się Mel? - zapytałam orientując się, że nie ma jej nigdzie w pobliżu.
- Jest na dole, robi nam śniadanie, właściwie to przyszłam Cię obudzić żebyśmy mogły zjeść razem - odpowiedziała Camille wstając z łóżka i ściągając ze mnie jasną pościel. Od razu poczułam chłodne powietrze na moich nogach okrytych jedynie w krótkie, dresowe spodenki.
- A jak my w ogóle trafiłyśmy do twojego domu? - zapytałam powoli wstając i pojękując przy okazji.
- Jake nas odwiózł, Mel zadzwoniła po niego kiedy już większość osób zaczęła zbierać się do domu - odparła wzruszając ramionami, kiedy już wychodziłyśmy z pokoju. 
- Nie obrzygałam mu samochodu? - zażartowałam śmiejąc się lekko kiedy wchodziłyśmy do kuchni. Mel siedziała przy stole czekając na nas z gotową już jajecznicą.
- Nie, ale za to moja wycieraczka na tym ucierpiała - Camille odpowiedziała z grymasem zapewne przypominając sobie zaistniałą sytuację.
- Ja pierdolę, od dzisiaj nie piję - powiedziałam i pacnęłam się otwartą dłonią prosto w czoło.
- A wiesz kto to musiał sprzątać? Oczywiście ja, no bo gdzieżby kto inny - odezwała się Melody z ustami pełnymi jedzenia i machając swoim widelcem tak, że kawałek jajecznicy wpadł Camille we włosy.
- Wiesz, że Cię kocham prawda? - uśmiechnęłam się słodko siadając obok na krześle i patrząc na dziewczynę oczami zbitego psa.
- Wiem, ubolewam nad tym - dogryzła mi Mel śmiejąc się głośno razem z Camille, która próbowała poradzić sobie z kawałkiem posiłku we włosach. Zrobiłam obrażoną minę i nie odzywając się słowem zaczęłam spożywać moją jajecznicę.
- Kayla, gdzie ty w ogóle zniknęłaś kiedy niby poszłaś do łazienki? Prawie godzinę nie było Cię w klubie a kiedy do Ciebie zadzwoniłam to napisałaś mi sms-a, że nic Ci nie jest i zaraz wrócisz - zapytała mnie Melody a ja nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Jak to mnie nie było? Ja nic nie pamiętam, skąd ja mam wiedzieć gdzie się szlajałam - odpowiedziałam ze zdziwieniem. Gdzie ja do cholery mogłam być?
- My tym bardziej nie wiemy. Martwiłyśmy się o Ciebie ale skoro wróciłaś i nic Ci nie było to porzuciłyśmy temat - powiedziała Camille patrząc na mnie i grzebiąc widelcem w swoim talerzu. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się co ja mogłam robić przez tyle czasu sama nie wiadomo gdzie. Trochę mnie to zmartwiło ale w sumie tak na to patrząc to jestem tutaj i nic mi nie jest więc chyba nie mam się czym przejmować.
- Jak wróciłaś do klubu to mówiłaś coś tylko o jakimś wrednym kutasie, który przyprowadził Cię z powrotem do klubu - dodała jeszcze Melody zerkając na mnie i opierając się na krześle po skończonym posiłku. Podrapałam się w głowę próbując przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej imprezy ale nic z tego nie wyszło.
- No trudno, nie ważne. Wszystko ze mną w porządku, więc koniec tematu - odparłam wstając od stołu i zbierając puste talerze po śniadaniu - Cam, masz jakieś tabletki na głowę? - zapytałam wkładając wszystkie naczynia do zmywarki. Ból coraz bardziej się nasilał.
- Tak, pewnie. Zaraz Ci przyniosę - Camille wstała ze swojego miejsca i wyszła w kuchni a ja usiadłam z powrotem na moim krześle.
- Idę wziąć prysznic i zrobić coś z moją twarzą - powiedziała Melody wstając z krzesła i ziewając lekko.
- I tak Ci to nic nie pomoże - rzuciłam odprowadzając wzrokiem przyjaciółkę, która pożegnała mnie środkowym palcem. Zostając sama w kuchni zaczęłam rozmyślać o wczorajszej imprezie. Nie rozumiem jak mogłam tak odlecieć. Mam tylko ogromną nadzieję, że nie zrobiłam nic czego będę żałować ale jeśli tak, to pewnie dowiem się o tym w najbliższym czasie.

Justin's POV

- Jebana dziwka! - mój donośny krzyk było słychać chyba w całym klubie. Nawet nie wyobrażacie sobie jaki byłem wkurwiony. Zastanawiacie się pewnie dlaczego ale już wyjaśniam. Jakaś kompletnie nawalona suka, wjebała nam się na teren w samym środku wczorajszej akcji i przez to wszystko się skomplikowało. Jeden z moich ludzi został postrzelony i jest z nim na prawdę źle. Jedynym plusem jest to, że mamy z głowy tych pojebów. Ma szczęście, że Ryan odprowadził ją z powrotem do tego klubu, bo gdyby tam została to nie wiem co by się stało.
- Bieber uspokój się, ważne, że wszystko dobrze się skończyło i sprawa została załatwiona - powiedział spokojnie Shawn stojąc niedaleko mnie z rękami w kieszeniach.
- Jak mam się kurwa uspokoić jak jeden z moich najlepszych ludzi prawie zginął przez jakąś głupią sukę?! - wrzasnąłem jeszcze głośniej niż wcześniej. Nerwy już dawno mi puściły. Przeszedłem przez mój gabinet i zrzuciłem wszystko co znajdowało się na moim biurku. Musiałem się jakoś wyładować.
- Stary, spokojnie. Nie rób takiego syfu o jakąś nawaloną nastolatkę - Shawn próbował mnie uspokoić. Oddychałem ciężko chodząc po pomieszczeniu i ciągnąc za końcówki moich włosów starając się chociaż trochę uspokoić. Może jednak Shawn ma rację, przecież oprócz jednego incydentu wszystko poszło zgodnie z planem. Pozbyliśmy się problemu. Westchnąłem cicho. Sięgnąłem do kieszeni moich dżinsów i wyciągnąłem z nich znajdującą się tam paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Odpaliłem jedną fajkę podchodząc do okna i patrząc przez szybę na tętniące życiem miasto powoli się zaciągnąłem.
- Masz rację. Jednak chłopcy muszą ponieść konsekwencje, nie mogę pozwolić sobie na takie akcje, powinni dopilnować tego, żeby nikt nie wdarł się na ten teren - powiedziałem nadal zdenerwowany do chłopaka stojącego po drugiej stronie pokoju.
- To akurat prawda, takie zachowanie jest niedopuszczalne - zgodził się ze mną Shawn. 
- Muszę się dobrze zastanowić co mam z tym zrobić. Po południu zwołam spotkanie - odparłem gasząc peta w stojącej na parapecie popielniczce.
- Tak, to dobry pomysł. No i stary wielkie dzięki za pomoc, mam u Ciebie dług - odwróciłem się w stronę chłopaka.
- Nie ma sprawy, do dla mnie pestka - podszedłem do niego z uśmiechem i poklepałem go po plecach.
- Spadam już, mam parę spraw do załatwienia na mieście. Będę wieczorem.
- Tak, do zobaczenia - pożegnałem się z Shawnem męskim uściskiem i odprowadziłem go wzrokiem do wyjścia. Kiedy chłopak już zniknął za drzwiami, skierowałem się w stronę biurka i usiadłem na moim fotelu. Kolejny raz sięgnąłem do kieszeni po papierosa. Nadal byłem zdenerwowany wczorajszą akcją. Ta mała dziwka konkretnie wyprowadziła mnie z równowagi ale swoją drogą była całkiem niezła. W innych okolicznościach na pewno bym ją przeleciał. Skoro mowa o pieprzeniu to muszę odreagować. Zgasiłem papierosa i sięgnąłem po telefon. Wykręciłem najczęściej używany numer w moim telefonie.
- Rebecca? Tak, przyjdź do mojego gabinetu, tylko szybko - bez zbędnych słów zakończyłem połączenie. Podniosłem się z fotela i posprzątałem porozrzucane wcześniej przeze mnie rzeczy i z powrotem umieściłem je na biurku. W tym samym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się a w nich stanęła wysoka dziewczyna z kruczo czarnymi włosami aż po pas.
- Chciałeś mnie widzieć? - zapytała Rebecca uśmiechając się do mnie zadziornie. Nie odpowiadając na jej pytanie, podszedłem do niej szybkim krokiem i brutalnie wpiłem się w jej usta. Dziewczyna nie opierając się mi odwzajemniła pocałunek zarzucając ręce na moją szyję. Złapałem ją za pośladki zjeżdżając na jej uda i podrzucając do góry. Ona natomiast owinęła nogi wokół moich bioder i wepchnęła mi język do ust. Odwróciłem się w stronę kanapy stojącej w moim gabinecie i szybkim krokiem do niej podchodząc ułożyłem na niej dziewczynę. Na nic nie czekając sięgnąłem do zamka jej sukienki, która po chwili leżała na podłodze razem ze stanikiem i moją koszulką. Od razu zacząłem pieścić jej cycki. Rebecca nadal się ze mną całując zaczęła odpinać mój pasek od spodni. Przechodząc do rzeczy ściągnąłem jej majtki i rzuciłem na podłogę do reszty naszych już pomiętych ubrań a ona zsunęła moje spodnie do kostek. Założyłem jeszcze gumkę, którą wyciągnąłem z mojego portfela i mocnym, szybkim ruchem wszedłem w dziewczynę doznając rozkoszy. Całowałem ją po całym dekolcie i bawiłem się jej sutkami. Zacząłem ruszać się w niej coraz szybciej a nasze jęki było słychać chyba w całym klubie. Czując że już niedługo dojdę, jeszcze bardziej przyspieszyłem tempo. Właśnie tego potrzebowałem, takiej odskoczni od tego wszystkiego. Po paru kolejnych pchnięciach poczułem wielką falę przyjemności, ciepło rozeszło się po moim organiźmie. Nie przedłużając ani chwilę szybko wyszedłem z dziewczyny i ściągnąłem zużytą gumkę z mojego przyjaciela.
- Justin ale ja jeszcze nie doszłam! - zaskomlała leżąca dalej na kanapie Rebecca. Zaśmiałem się w myślach z tego jaka ona jest głupia. Istna idiotka, to mnie ma być dobrze a nie jej.
- Gówno mnie to interesuje, a teraz spierdalaj stąd - powiedziałem do niej zimnym tonem ubierając swoje spodnie i zapinając pasek. Wkurwiona Rebecca szybko ubrała swoją bieliznę i sukienkę i skierowała się po szpilki leżące po drugiej stronie pomieszczenia.
- Jebany kutas - rzuciła jeszcze na odchodne patrząc na mnie wzrokiem jakby chciała mnie zabić. Nie przejąłem się ani trochę tymi słowami, a kiedy to zauważyła, wyszła w końcu trzaskając drzwiami. Dziwka. Co ona myślała, że będę dla niej dobry po tym wszystkim co mi zrobiła? Już wyjaśniam. Byłem kiedyś w związku z tą suką, nie kochałem jej, po prostu dobrze się pieprzyła, zresztą dalej to robi ale nie o to chodzi. Jebała się z jakimś facetem a ja ich przyłapałem, co najlepsze robili to w moim mieszkaniu i w moim kurwa łóżku. Ja pierdole, śmiech na sali. W konsekwencjach koleś wylądował w szpitalu a ona błagała mnie o wybaczenie. Jak mówiłem dobrze się pieprzyła, więc nadal utrzymuje z nią kontakt, ale jestem dla niej wielkim chujem. No trudno, takie jest życie.
Dokończyłem zakładać wszystkie części mojej garderoby i wkładając sobie z powrotem wszystkie rzeczy do kieszeni, wyszedłem z gabinetu zamykając go na klucz. Mam parę spraw na mieście i muszę się z tym uwinąć jeszcze przed spotkaniem z chłopakami. Wychodząc z klubu odblokowałem kluczykiem moje czarne Ferrari. Ten samochód to moje oczko w głowie. Jest zajebisty, dbam o niego jak o nic innego. Wsiadając do środka ubrałem na głowę mojego fullcapa a na nos wsunąłem okulary przeciwsłoneczne. Rozsiadając się wygodnie odpaliłem moje maleństwo i ruszyłem w stronę centrum miasta.

Kayla's POV

Upięłam moje włosy w wysokiego koka i podeszłam do łóżka aby przypiąć Maxiemu smycz. Chciałam wziąć go na spacer, bo i tak muszę załatwić coś na mieście.
- Chodź kolego, idziemy na spacerek - powiedziałam słodkim głosikiem do pieska. Zamerdał szczęśliwe ogonem wiedząc o co chodzi. Minęła godzina odkąd wróciłam od Camille. Mama miała pretensje, że nie powiedziałam jej, że nie będzie mnie na noc w domu ale poza tym to o nic się nie czepiała. Poczułam lekką ulgę, bo naprawdę nie chciałam rozstawać się z moim białym Audi. Podeszłam jeszcze do lustra przeglądając się ostatni raz. Miałam na sobie ciemne, dźinsowe spodenki z wysokim stanem, biały crop-top z jakimiś napisami i białe trampki marki Converse. Chwyciłam smycz do której przypięty był piesek i zakładając jeszcze okulary przeciwsłoneczne na nos opuściłam swój pokój.
- Hej szkrabie, co tu sobie tak oglądasz? - zapytałam moją małą siostrę Alyson kiedy weszłam do salonu. Ally ma 5 lat i jest prze kochana, uwielbiam się nią zajmować. Jest najlepszą siostrą jaką mogłam sobie wymarzyć.
- Pluto nie może znaleźć drogi do domu! - powiedziała ze smutkiem mała nie odrywając wzroku od telewizora.
- Jestem pewna, że myszka Miki zaraz go odnajdzie i razem wrócą do domu - pocieszyłam Ally całując ją w czoło. Wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni.
- Mamo wychodzę, mam sprawę na mieście i zabieram Maxiego - powiedziałam do mamy gotującej coś przy kuchence, stając w drzwiach kuchni.
- Kiedy wrócisz? Mam czekać na Ciebie z obiadem? - zapytała z uśmiechem.
- Wiesz co, może lepiej nie. Nie mam pojęcia ile czasu mi to zajmie, zjem na mieście - odpowiedziałam drapiąc się po nadgarstku.
- Dobrze, uważaj na siebie - mama podeszła i dała mi całusa w policzek na pożegnanie.
- Jasne, pa! - rzuciłam do niej i wyszłam z domu.

Stałam już na pasach w centrum czekając aż światło zmieni się z czerwonego na zielone aby można było przejść na drugą stronę. Nuciłam sobie pod nosem jakąś idiotyczną piosenkę kiedy usłyszałam wredny głos jakiegoś chłopaka.

- Możesz kurwa zabrać stąd tego psa?! Chuj nalał mi na moje nowe buty! - ludzie już spokojnie przechodzili na pasach kiedy ja odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. Głupi buc, co on sobie wyobraża żeby mówić do mnie tym tonem.
- Wiesz, on najbardziej lubi obsikiwać największych dupków - odpowiedziałam z przekąsem. Mina tego kolesia była bezcenna.

- Coś ty powiedziała? - zapytał ściągając swoje okulary przeciwsłoneczne. Gdyby wzrok mógł zabijać, to byłabym już martwa. Swoją drogą, był naprawdę przystojny. Ale nie ważne, to dupek i tyle.
- Masz problemy ze słuchem? Bardzo mi przykro, naprawdę ale to nie mój problem. I wiesz co uprzejmość wcale nie boli - odpowiedziałam już zdenerwowana i już się chciałam odwrócić i być najdalej od tego palanta jak to tylko możliwe ale jednak nie było mi dane.
- Zaraz, zaraz. To przecież ty - powiedział nieznajomy chłopak ze zdziwioną miną podchodząc bliżej mnie.
- Coś Ci się chyba pomyliło - odparłam ściągając moje okulary z nosa. O co chodzi temu kolesiowi, nigdy w życiu go nie widziałam.
- Nic mi się nie pomyliło - powiedział twardo - to ty jesteś tą małą suką, która wparowała nam wczoraj w środku akcji na teren - dodał z wkurwioną miną.


No i mamy drugi rozdział!
Właściwie to miał on się pojawić jutro wieczorem ale jednak dzisiaj się spięłam i go dokończyłam.
Bardzo proszę o skomentowanie rozdziału, to dla mnie bardzo ważne ;) Chciałabym, żebyście mi napisali czy powinnam coś zmienić, nie wiem np. więcej dialogów czy opisów. Już się nie rozpisuję bo nie mam na to czasu, do następnego! ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Twój blog jest super....nie poddawaj się i pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko jest okej nie musisz nic zmieniać :) rozdział fajny ;) czekam na nn :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Heeej ;) Trafiłam na twojego bloga przypadkiem i jak na razie przeczytałam tylko prolog i jedynie "przejrzałam" pierwszy rozdział , ale już mogę powiedzieć, że zostanę tu na dłużej :) Piszę ten komentarz bo od jutra będę niestety odcięta od internetu, a dzisiaj już raczej nie przeczytam tych dwóch rozdziałów, ale wiedz, że jestem i wkrótce wszystko nadrobię :)))

    OdpowiedzUsuń