Przypominam o ankiecie po prawej stronie! ;)
Kayla's POV
- Wparowałaś do nas kompletnie nawalona w środku akcji i przez Ciebie mój człowiek został postrzelony - wycedził przez zęby nieznajomy. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Powoli zaczęłam kojarzyć wszystkie fakty. Kiedy wyszłam wczoraj z klubu, musiałam trafić w tamto miejsce, o którym mówi ten świr. Ale co? Jakie postrzelenie? Co tam się działo do cholery?!
- Wiesz co, radziłabym Ci skonsultować się z jakimś dobrym lekarzem, który pomoże Ci okiełznać twoją wyobraźnię - powiedziałam na jednym wydechu chwytając Maxiego na ręce i odwracając się w błyskawicznym tempie w drugą stronę aby stamtąd zniknąć. Grałam głupią ale co mogłam innego zrobić? Nie miałam pojęcia w jakie gówno się wpakowałam i nie miałam zamiaru się dowiadywać. Może ten koleś uzna, że jednak się pomylił. Uszłam parę kroków skacząc w myślach z radości, sądząc, że on kupił to co mu powiedziałam ale niestety wykonując mój wewnętrzny taniec szczęścia runęłam jak długa, kiedy poczułam jak chłopak szarpnął mnie za rękę.
- Nie rób ze mnie idioty! Dobrze pamiętam twoją buźkę i ten niewyparzony jęzor - powiedział chłopak podchodząc do mnie niebezpiecznie blisko.
- Kurwa, no dobra! No i co mi niby możesz zrobić? - zapytałam podnosząc wyzywająco brew do góry. Nie będzie mnie kretyn obrażał, nie pozwolę sobie na to.
- Posłuchaj mnie mała gówniaro - zaczął mówić szatyn łapiąc mnie mocno za nadgarstek i wpatrując się we mnie ostrym jak brzytwa wzrokiem - Lepiej uważaj na swoje słowa, bo gorzko tego pożałujesz. Nie znasz mnie i nie masz pojęcia do czego jestem zdolny -widziałam jak jego oczy pociemniały w dziwny sposób. Przyznam, że trochę się wystraszyłam. On miał rację, nie znam go, równie dobrze może być to psychopata, który nie zważając na okoliczności zadźga mnie nożem na środku ulicy lub zrobi coś gorszego - I lepiej żebyś nie wchodziła mi więcej w drogę. Następnym razem nie będę taki miły - dodał chłopak puszczając mnie gwałtownie i odwracając się na pięcie ruszył w swoją stronę. Wypuściłam z moich ust powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam i rozmasowałam bolący nadgarstek. Myślałam, że posikam się zaraz w gacie. Co ja najlepszego zrobiłam? I że niby przeze mnie postrzelono człowieka? To są chyba jakieś głupie żarty do cholery. Ruszyłam w końcu ulicą gdy zdałam sobie sprawę, że stoję jak idiotka wpatrując się w miejsce, w jakie skierował się nieznajomy chłopak.
- To był jakiś psychol. Wystraszył Cię kochanie? - powiedziałam cicho do pieska odstawiając go na chodnik. Widziałam w jego oczkach niepokój.
- Nie martw się, zaraz będziemy w domu i zrobimy sobie coś pysznego do jedzenia - Maxi zaszczekał głośno rozumiejąc o co mi chodziło. Wyciągnęłam mojego Iphon'a z kieszeni spodenek i wykręciłam dobrze znajomy mi numer. Po trzech sygnałach Melody odebrała telefon.
- Mel, pilne spotkanie dzisiaj wieczorem u mnie, powiedz Camille jeśli możesz - wypowiedziałam na jednym wydechu idąc w ekspresowym tempie w stronę swojego domu. Mój głos trochę drżał ale to ze zdenerwowania.
- Stało się coś złego? - usłyszałam wyraźnie zaniepokojony głos mojej przyjaciółki po drugiej stronie słuchawki.
- Opowiem wam wszytko kiedy się spotkamy. Do zobaczenia - zakończyłam połączenie nie czekając nawet na odpowiedź. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.
- Wparowałaś do nas kompletnie nawalona w środku akcji i przez Ciebie mój człowiek został postrzelony - wycedził przez zęby nieznajomy. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Powoli zaczęłam kojarzyć wszystkie fakty. Kiedy wyszłam wczoraj z klubu, musiałam trafić w tamto miejsce, o którym mówi ten świr. Ale co? Jakie postrzelenie? Co tam się działo do cholery?!
- Wiesz co, radziłabym Ci skonsultować się z jakimś dobrym lekarzem, który pomoże Ci okiełznać twoją wyobraźnię - powiedziałam na jednym wydechu chwytając Maxiego na ręce i odwracając się w błyskawicznym tempie w drugą stronę aby stamtąd zniknąć. Grałam głupią ale co mogłam innego zrobić? Nie miałam pojęcia w jakie gówno się wpakowałam i nie miałam zamiaru się dowiadywać. Może ten koleś uzna, że jednak się pomylił. Uszłam parę kroków skacząc w myślach z radości, sądząc, że on kupił to co mu powiedziałam ale niestety wykonując mój wewnętrzny taniec szczęścia runęłam jak długa, kiedy poczułam jak chłopak szarpnął mnie za rękę.
- Nie rób ze mnie idioty! Dobrze pamiętam twoją buźkę i ten niewyparzony jęzor - powiedział chłopak podchodząc do mnie niebezpiecznie blisko.
- Kurwa, no dobra! No i co mi niby możesz zrobić? - zapytałam podnosząc wyzywająco brew do góry. Nie będzie mnie kretyn obrażał, nie pozwolę sobie na to.
- Posłuchaj mnie mała gówniaro - zaczął mówić szatyn łapiąc mnie mocno za nadgarstek i wpatrując się we mnie ostrym jak brzytwa wzrokiem - Lepiej uważaj na swoje słowa, bo gorzko tego pożałujesz. Nie znasz mnie i nie masz pojęcia do czego jestem zdolny -widziałam jak jego oczy pociemniały w dziwny sposób. Przyznam, że trochę się wystraszyłam. On miał rację, nie znam go, równie dobrze może być to psychopata, który nie zważając na okoliczności zadźga mnie nożem na środku ulicy lub zrobi coś gorszego - I lepiej żebyś nie wchodziła mi więcej w drogę. Następnym razem nie będę taki miły - dodał chłopak puszczając mnie gwałtownie i odwracając się na pięcie ruszył w swoją stronę. Wypuściłam z moich ust powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam i rozmasowałam bolący nadgarstek. Myślałam, że posikam się zaraz w gacie. Co ja najlepszego zrobiłam? I że niby przeze mnie postrzelono człowieka? To są chyba jakieś głupie żarty do cholery. Ruszyłam w końcu ulicą gdy zdałam sobie sprawę, że stoję jak idiotka wpatrując się w miejsce, w jakie skierował się nieznajomy chłopak.
- To był jakiś psychol. Wystraszył Cię kochanie? - powiedziałam cicho do pieska odstawiając go na chodnik. Widziałam w jego oczkach niepokój.
- Nie martw się, zaraz będziemy w domu i zrobimy sobie coś pysznego do jedzenia - Maxi zaszczekał głośno rozumiejąc o co mi chodziło. Wyciągnęłam mojego Iphon'a z kieszeni spodenek i wykręciłam dobrze znajomy mi numer. Po trzech sygnałach Melody odebrała telefon.
- Mel, pilne spotkanie dzisiaj wieczorem u mnie, powiedz Camille jeśli możesz - wypowiedziałam na jednym wydechu idąc w ekspresowym tempie w stronę swojego domu. Mój głos trochę drżał ale to ze zdenerwowania.
- Stało się coś złego? - usłyszałam wyraźnie zaniepokojony głos mojej przyjaciółki po drugiej stronie słuchawki.
- Opowiem wam wszytko kiedy się spotkamy. Do zobaczenia - zakończyłam połączenie nie czekając nawet na odpowiedź. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.
- No ale on Cię zaczepił tak przy tych wszystkich ludziach na ulicy? - zapytała zszokowana Camille. Siedziałyśmy we trójkę od dwudziestu minut w moim pokoju. Próbowałam opowiedzieć dziewczynom całą historię, która mi się dzisiaj przytrafiła ale one na zmianę bez przerwy mi przeszkadzały. Nie mogą po prostu siedzieć cicho?
- Dokładnie tak, możecie w końcu się zamknąć i przestać wtrącać miedzy każde moje zdanie? - zapytałam już całkiem zirytowana patrząc na moje przyjaciółki karcącym wzrokiem. Obie w końcu się zamknęły.
- Dziękuję. Jak już mówiłam, na końcu zagroził mi, że następnym razem nie będzie taki miły no i sobie poszedł - dokończyłam moją historię z głębokim westchnieniem i zmartwioną miną. Popatrzyłam na dziewczyny, próbując wyczytać cokolwiek z ich twarzy.
- Co o tym myślicie? - zapytałam w końcu po krótkiej ciszy.
- Ja myślę, że on po prostu z kimś Cię jednak pomylił - powiedziała pewna swoich słów Melody.
- Widziałam pewność w jego oczach kiedy do mnie mówił, zresztą wszystkie fakty się zgadzają. Z imprezy zniknęłam na jakiś czas a on powiedział, że byłam pijana kiedy rzekomo przyszłam w tamto miejsce, a że nic nie pamiętam ta wersja wydarzeń wydaje się prawdziwa - powiedziałam zmartwionym głosem - Ale najbardziej mnie martwi to co powiedział o tym postrzeleniu, w co ja się głupia wpakowałam - schowałam twarz w swoje dłonie - Przecież ten koleś będzie chciał się na mnie odegrać - dodałam kompletnie załamana. Nie miałam pojęcia co zrobić.
- Ej, nie załamuj się mała. Obronie Cię jeśli będzie trzeba - powiedziała Melody masując pocieszająco moje plecy. Zaśmiałam się z jej głupoty, bo niby co ona mu może zrobić? Podrapie go swoimi tipsami?
- Dzięki wielkie Mel, zawsze wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć - odparłam sarkastycznie kładąc się na moim łóżku.
- Kayla, nie dramatyzuj - powiedziała twardo Camille - Ten chłopak powiedział, żebyś nie wchodziła mu w drogę, więc po prostu tego nie rób a wszystko będzie w porządku - dokończyła z pewną miną. Czy ja wiem, Camille dobrze myśli. Analizując to dokładnie, to jego słowa właśnie na to wskazują. Kręci mi się w głowie przez to wszystko, już sama nie wiem co mam myśleć, to jest takie chujowe. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do biurka, na którym leżała komórka. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam jedną, nieodczytaną wiadomość.
- Ej dziewczyny, Cassidy zaprasza nas do siebie dzisiaj koło 19 na małą posiadówę, będzie jeszcze parę innych osób - powiedziałam z powrotem siadając na łóżku obok dziewczyn nadal wgapiając się w ekran telefonu - Co o tym myślicie?
- Ja jestem za - odezwała się Melody wzruszając ramionami.
- W sumie to nie wiem czy mam ochotę wychodzić z domu - spojrzałam na przyjaciółki z kwaśną miną. Najchętniej to zakopałabym się w moim łóżku na zawsze.
- Och no przestań, nie będziesz siedziała sama w domu i zadręczała się myślami, musisz się jakoś rozerwać - przekonywała mnie Camille.
- Tak! Cam ma rację. Musisz przestać myśleć o tym wszystkim - Melody dołączyła się do próby namówienia mnie na wyjście z domu.
- Może jednak dobrze mi to zrobi - zawahałam się jeszcze przez chwilę poprawiając zagubiony kosmyk włosów na mojej głowie.
- Nie gadaj już tylko leć się ogarnij bo strasznie wyglądasz - rozkazała mi Melody wstając i ściągając mnie siłą z łóżka. Jak na taką chudzinkę to ma dość dużo siły.
- Dzięki przyjaciółko, potrafisz mnie pocieszyć w trudnych chwilach - powiedziałam wycierając niewidzialną łzę z policzka i idąc w stronę mojej łazienki aby doprowadzić się do porządku przed wyjściem.
- Dokładnie tak, możecie w końcu się zamknąć i przestać wtrącać miedzy każde moje zdanie? - zapytałam już całkiem zirytowana patrząc na moje przyjaciółki karcącym wzrokiem. Obie w końcu się zamknęły.
- Dziękuję. Jak już mówiłam, na końcu zagroził mi, że następnym razem nie będzie taki miły no i sobie poszedł - dokończyłam moją historię z głębokim westchnieniem i zmartwioną miną. Popatrzyłam na dziewczyny, próbując wyczytać cokolwiek z ich twarzy.
- Co o tym myślicie? - zapytałam w końcu po krótkiej ciszy.
- Ja myślę, że on po prostu z kimś Cię jednak pomylił - powiedziała pewna swoich słów Melody.
- Widziałam pewność w jego oczach kiedy do mnie mówił, zresztą wszystkie fakty się zgadzają. Z imprezy zniknęłam na jakiś czas a on powiedział, że byłam pijana kiedy rzekomo przyszłam w tamto miejsce, a że nic nie pamiętam ta wersja wydarzeń wydaje się prawdziwa - powiedziałam zmartwionym głosem - Ale najbardziej mnie martwi to co powiedział o tym postrzeleniu, w co ja się głupia wpakowałam - schowałam twarz w swoje dłonie - Przecież ten koleś będzie chciał się na mnie odegrać - dodałam kompletnie załamana. Nie miałam pojęcia co zrobić.
- Ej, nie załamuj się mała. Obronie Cię jeśli będzie trzeba - powiedziała Melody masując pocieszająco moje plecy. Zaśmiałam się z jej głupoty, bo niby co ona mu może zrobić? Podrapie go swoimi tipsami?
- Dzięki wielkie Mel, zawsze wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć - odparłam sarkastycznie kładąc się na moim łóżku.
- Kayla, nie dramatyzuj - powiedziała twardo Camille - Ten chłopak powiedział, żebyś nie wchodziła mu w drogę, więc po prostu tego nie rób a wszystko będzie w porządku - dokończyła z pewną miną. Czy ja wiem, Camille dobrze myśli. Analizując to dokładnie, to jego słowa właśnie na to wskazują. Kręci mi się w głowie przez to wszystko, już sama nie wiem co mam myśleć, to jest takie chujowe. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do biurka, na którym leżała komórka. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam jedną, nieodczytaną wiadomość.
- Ej dziewczyny, Cassidy zaprasza nas do siebie dzisiaj koło 19 na małą posiadówę, będzie jeszcze parę innych osób - powiedziałam z powrotem siadając na łóżku obok dziewczyn nadal wgapiając się w ekran telefonu - Co o tym myślicie?
- Ja jestem za - odezwała się Melody wzruszając ramionami.
- W sumie to nie wiem czy mam ochotę wychodzić z domu - spojrzałam na przyjaciółki z kwaśną miną. Najchętniej to zakopałabym się w moim łóżku na zawsze.
- Och no przestań, nie będziesz siedziała sama w domu i zadręczała się myślami, musisz się jakoś rozerwać - przekonywała mnie Camille.
- Tak! Cam ma rację. Musisz przestać myśleć o tym wszystkim - Melody dołączyła się do próby namówienia mnie na wyjście z domu.
- Może jednak dobrze mi to zrobi - zawahałam się jeszcze przez chwilę poprawiając zagubiony kosmyk włosów na mojej głowie.
- Nie gadaj już tylko leć się ogarnij bo strasznie wyglądasz - rozkazała mi Melody wstając i ściągając mnie siłą z łóżka. Jak na taką chudzinkę to ma dość dużo siły.
- Dzięki przyjaciółko, potrafisz mnie pocieszyć w trudnych chwilach - powiedziałam wycierając niewidzialną łzę z policzka i idąc w stronę mojej łazienki aby doprowadzić się do porządku przed wyjściem.
Justin's POV
- Gdybyś tylko widział jej minę, myślałem, że zaraz posra się w gacie - zaśmiałem się przypominając sobie dzisiejszą sytuację z tą laską. Jasne, że byłem wkurwiony ale już mi dawno przeszło. Siedziałem właśnie z Ryanem na kanapie w moim mieszkaniu grając w jakieś durne bijatyki. Opowiedziałem mu już całą historię, od akcji z The Monsters, aż po dzisiejsze spotkanie z tą suką. Mieliśmy niezłą polewkę.
- Taa, wyobrażam to sobie - powiedział Ryan biorąc ze stołu chipsa i wkładając go sobie do buzi - Chyba nie wystraszyłeś jej aż tak, żeby zadzwoniła po gliny czy coś? - zapytał spoglądając na mnie kątem oka.
- Zwariowałeś? Nagadałem jej tylko trochę i to wszystko. Nie będę straszył głupiej nastolatki - odpowiedziałem próbując skupić się na naszej grze. Byłem w dupę już dwie rundy.
- To ile ona ma lat? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Skąd ja mam to niby wiedzieć? Może jakieś 17 czy 18. Ale stary mówię Ci jaka z niej suka. Chętnie bym ją przeleciał - odparłem wyobrażając ją sobie jak wije się pode mną i krzyczy moje imię. Kurwa, zrobiłem sobie tylko ochotę.
- No to w czym problem? Przecież ty potrafisz wyrwać każdą laskę - powiedział Ryan kolejny raz kopiąc mi dupę w tej jebanej grze.
- No proste ale gdzie ja ją teraz niby znajdę? Nawet nie wiem ja się nazywa. Przecież nie będę latał po mieście i jej szukał, mam wystarczająco cip do poruchania w klubie - odpowiedziałem z pewnością w głosie. No cóż, taka była prawda - Ty kutasie! Znowu mi dojebałeś. Jak ty to robisz? - zapytałem przyjaciela zirytowany. Ani raz jeszcze dzisiaj z nim nie wygrałem, to było wkurzające.
- No cóż, z talentem trzeba się urodzić - odpowiedział z dumą Ryan opierając się na kanapie i wystawiając swoje nogi na stolik stojący przed nami.
- Chciałeś chyba powiedzieć z głupotą - pocisnąłem przyjacielowi wstając z kanapy i rzucając pada obok siebie - Chcesz jeszcze jedno piwo? - zapytałem wchodząc do kuchni i otwierając lodówkę.
- Ta, pewnie.
Wyciągnąłem dwa piwa z jednej z półek,na których leżały i otworzyłem swoje słysząc charakterystyczny syk. Podałem drugie piwo przyjacielowi i z powrotem opadłem na kanapę.
- Co ty na to, żeby rozegrać kolejną rundę? - zapytałem chłopaka siedzącego po drugiej stronie kanapy sącząc kolejny łyk mojego piwa.
- Pewnie, zawsze jestem chętny żeby skopać twój tyłek cieniasie - usłyszałem rozbawiony głos Ryana.
- Jeszcze się przekonamy - odparłem całkowicie pogrążając się w grze.
- Gdybyś tylko widział jej minę, myślałem, że zaraz posra się w gacie - zaśmiałem się przypominając sobie dzisiejszą sytuację z tą laską. Jasne, że byłem wkurwiony ale już mi dawno przeszło. Siedziałem właśnie z Ryanem na kanapie w moim mieszkaniu grając w jakieś durne bijatyki. Opowiedziałem mu już całą historię, od akcji z The Monsters, aż po dzisiejsze spotkanie z tą suką. Mieliśmy niezłą polewkę.
- Taa, wyobrażam to sobie - powiedział Ryan biorąc ze stołu chipsa i wkładając go sobie do buzi - Chyba nie wystraszyłeś jej aż tak, żeby zadzwoniła po gliny czy coś? - zapytał spoglądając na mnie kątem oka.
- Zwariowałeś? Nagadałem jej tylko trochę i to wszystko. Nie będę straszył głupiej nastolatki - odpowiedziałem próbując skupić się na naszej grze. Byłem w dupę już dwie rundy.
- To ile ona ma lat? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Skąd ja mam to niby wiedzieć? Może jakieś 17 czy 18. Ale stary mówię Ci jaka z niej suka. Chętnie bym ją przeleciał - odparłem wyobrażając ją sobie jak wije się pode mną i krzyczy moje imię. Kurwa, zrobiłem sobie tylko ochotę.
- No to w czym problem? Przecież ty potrafisz wyrwać każdą laskę - powiedział Ryan kolejny raz kopiąc mi dupę w tej jebanej grze.
- No proste ale gdzie ja ją teraz niby znajdę? Nawet nie wiem ja się nazywa. Przecież nie będę latał po mieście i jej szukał, mam wystarczająco cip do poruchania w klubie - odpowiedziałem z pewnością w głosie. No cóż, taka była prawda - Ty kutasie! Znowu mi dojebałeś. Jak ty to robisz? - zapytałem przyjaciela zirytowany. Ani raz jeszcze dzisiaj z nim nie wygrałem, to było wkurzające.
- No cóż, z talentem trzeba się urodzić - odpowiedział z dumą Ryan opierając się na kanapie i wystawiając swoje nogi na stolik stojący przed nami.
- Chciałeś chyba powiedzieć z głupotą - pocisnąłem przyjacielowi wstając z kanapy i rzucając pada obok siebie - Chcesz jeszcze jedno piwo? - zapytałem wchodząc do kuchni i otwierając lodówkę.
- Ta, pewnie.
Wyciągnąłem dwa piwa z jednej z półek,na których leżały i otworzyłem swoje słysząc charakterystyczny syk. Podałem drugie piwo przyjacielowi i z powrotem opadłem na kanapę.
- Co ty na to, żeby rozegrać kolejną rundę? - zapytałem chłopaka siedzącego po drugiej stronie kanapy sącząc kolejny łyk mojego piwa.
- Pewnie, zawsze jestem chętny żeby skopać twój tyłek cieniasie - usłyszałem rozbawiony głos Ryana.
- Jeszcze się przekonamy - odparłem całkowicie pogrążając się w grze.
Kayla's POV
Jęknęłam głośno słysząc dźwięk budzika dochodzący z mojego telefonu leżącego na szafce nocnej obok łóżka. Wyciągnęłam rękę aby wyłączyć drażniącą mnie melodyjkę. Przetarłam dłońmi swoje zaspane oczy i powoli zwlekłam się z ciepłego posłania. Strasznie się nie wyspałam po wczorajszym wieczorze u Cassidy, wróciłam po pierwszej w nocy. Ruszyłam w stronę łazienki zabierając po drodze zestaw, który miałam zamiar założyć dzisiaj do szkoły. Weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Związałam włosy w wysokiego koka aby ich nie zmoczyć i zdjęłam moją piżamę składającą się z krótkich dresowych spodenek i prześwitującej bluzki na szelkach oraz moją koronkową bieliznę.
Jęknęłam głośno słysząc dźwięk budzika dochodzący z mojego telefonu leżącego na szafce nocnej obok łóżka. Wyciągnęłam rękę aby wyłączyć drażniącą mnie melodyjkę. Przetarłam dłońmi swoje zaspane oczy i powoli zwlekłam się z ciepłego posłania. Strasznie się nie wyspałam po wczorajszym wieczorze u Cassidy, wróciłam po pierwszej w nocy. Ruszyłam w stronę łazienki zabierając po drodze zestaw, który miałam zamiar założyć dzisiaj do szkoły. Weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Związałam włosy w wysokiego koka aby ich nie zmoczyć i zdjęłam moją piżamę składającą się z krótkich dresowych spodenek i prześwitującej bluzki na szelkach oraz moją koronkową bieliznę.
Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Czując gorącą ciecz spływającą po moim ciele rozluźniłam wszystkie mięśnie. Wylałam na dłoń truskawkowy żel pod prysznic i zaczęłam wcierać go w poszczególne partie ciała. Wiedząc, że muszę zbierać się do szkoły, opłukałam całą pianę i nie przedłużając przyjemnego prysznica wyszłam z kabiny i wytarłam moje kończyny miękkim ręcznikiem. Założyłam bieliznę na suche już ciało i podeszłam do lusterka w celu nałożenia makijażu. Zrobiłam sobie staranne kreski eyelinerem na powiekach i pomalowałam rzęsy wodoodpornym tuszem. Nie używałam pudru, ponieważ mam takie szczęście, że moja cera jest wręcz nieskazitelna. Mając na twarzy gotowy już makijaż, zabrałam się za czesanie moich włosów. Podkręciłam je tylko lekko lokówką, aby nadać im jakiś wygląd i właściwie na tym skończyłam, ponieważ nie potrzebowały jakichś większych modernizacji. Wsunęłam na swoje nogi jasne, obcisłe dżinsy z podwiniętymi nogawkami a na górę założyłam miętowy sweterek, gdyż dzisiaj był dość pochmurny dzień.
Popsikałam się jeszcze perfumami i wyszłam z łazienki.
- Maxi, wstajemy śpiochu - powiedziałam do mojego pieska pakując do mojej torebki potrzebne mi na dzisiaj książki i inne pierdoły. Pies wstał ze swojego posłania i widząc mnie zaszczekał radośnie a ja uśmiechnęłam się do niego. Założyłam torebkę na ramię i zabrałam Maxiego na ręce aby zanieść go do kuchni i nakarmić. Schodząc po schodach już usłyszałam moją rodzinkę urzędującą w jadalni połączonej z kuchnią.
- Dzień dobry wszystkim - powiedziałam z uśmiechem na ustach wchodząc do kuchni i odstawiając Maxiego na podłogę. Poczułam cudowny zapach słynnych naleśników mojej mamy. Uwielbiam je.
- Jak się spało rybko? - zapytał mój tata siedzący przy stole z gazetą. Od małego tak do mnie mówił i wcale mi to nie przeszkadza.
- Bardzo dobrze, dziękuję - odparłam podchodząc do miejsca na którym siedziała moja mała siostrzyczka - A tobie skarbie, jak się spało, co? - zapytałam Ally głaskając ją po jej krótkich, blond włoskach.
- Śniło mi się, że pojechaliśmy do wesołego miasteczka i było super! - wykrzyknęła mała. Jaka ona jest kochana - Kayla, a wiesz, że Miki znalazł Pluto i razem wrócili do domu? - zapytała, patrząc na mnie swoimi dużymi oczkami.
- No widzisz, mówiłam Ci, że wszystko dobrze się skończy - pocałowałam siostrę w jej puciaty policzek i odeszłam od stołu podchodząc do mamy.
- Cześć mamuś - powiedziałam i zaglądnęłam jej przez ramię na kuchenkę.
- Siadaj do stołu, zaraz nałożę Ci śniadanie - uśmiechnęła się zerkając na mnie kątem oka.
- Ja poproszę dwa twoje pyszne naleśniki - powiedziałam całując ją w policzek. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej karmę dla psa a następnie wsypałam ją do miseczki stojącej pod ścianą. Maxi od razu zabrał się za jedzenie, musiał być na prawdę głodny.
Usiadłam w końcu do stołu aby zjeść śniadanie, bo sama byłam już bardzo głodna.
- Czemu nie jesteś jeszcze w pracy? - zapytałam tatę biorąc pierwszy kęs naleśnika.
- Odwołali mi jedno spotkanie, więc postanowiłem później przyjść do kancelarii - odpowiedział patrząc na mnie znad gazety i biorąc łyka swojej kawy.
- To fajnie - odparłam zajmując się jedzeniem. To dziwne, nie pamiętam kiedy tato ostatni raz jadł z nami śniadanie. Zawsze wychodził do pracy zanim wstałyśmy i wracał kiedy już spałyśmy. Czasem zdarza mu się wrócić wcześniej ale to rzadkie sytuacje. Dobrze, że przynajmniej nie pracuje w niedzielę.
- Kayla, zaraz spóźnisz się do szkoły - powiedziała mama wyrywając mnie z transu.
- Tak, masz rację, już wychodzę - odpowiedziałam wstając od stołu i zabierając ze sobą pusty talerz. Włożyłam go do zmywarki i wyszłam do przedpokoju. Założyłam na stopy swoje białe Conversy i zabrałam z podłogi torebkę.
- Do zobaczenia! - krzyknęłam na odchodne do rodziny i zgarniając z komody kluczyki do mojego samochodu wyszłam z domu.
Popsikałam się jeszcze perfumami i wyszłam z łazienki.
- Maxi, wstajemy śpiochu - powiedziałam do mojego pieska pakując do mojej torebki potrzebne mi na dzisiaj książki i inne pierdoły. Pies wstał ze swojego posłania i widząc mnie zaszczekał radośnie a ja uśmiechnęłam się do niego. Założyłam torebkę na ramię i zabrałam Maxiego na ręce aby zanieść go do kuchni i nakarmić. Schodząc po schodach już usłyszałam moją rodzinkę urzędującą w jadalni połączonej z kuchnią.
- Dzień dobry wszystkim - powiedziałam z uśmiechem na ustach wchodząc do kuchni i odstawiając Maxiego na podłogę. Poczułam cudowny zapach słynnych naleśników mojej mamy. Uwielbiam je.
- Jak się spało rybko? - zapytał mój tata siedzący przy stole z gazetą. Od małego tak do mnie mówił i wcale mi to nie przeszkadza.
- Bardzo dobrze, dziękuję - odparłam podchodząc do miejsca na którym siedziała moja mała siostrzyczka - A tobie skarbie, jak się spało, co? - zapytałam Ally głaskając ją po jej krótkich, blond włoskach.
- Śniło mi się, że pojechaliśmy do wesołego miasteczka i było super! - wykrzyknęła mała. Jaka ona jest kochana - Kayla, a wiesz, że Miki znalazł Pluto i razem wrócili do domu? - zapytała, patrząc na mnie swoimi dużymi oczkami.
- No widzisz, mówiłam Ci, że wszystko dobrze się skończy - pocałowałam siostrę w jej puciaty policzek i odeszłam od stołu podchodząc do mamy.
- Cześć mamuś - powiedziałam i zaglądnęłam jej przez ramię na kuchenkę.
- Siadaj do stołu, zaraz nałożę Ci śniadanie - uśmiechnęła się zerkając na mnie kątem oka.
- Ja poproszę dwa twoje pyszne naleśniki - powiedziałam całując ją w policzek. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej karmę dla psa a następnie wsypałam ją do miseczki stojącej pod ścianą. Maxi od razu zabrał się za jedzenie, musiał być na prawdę głodny.
Usiadłam w końcu do stołu aby zjeść śniadanie, bo sama byłam już bardzo głodna.
- Czemu nie jesteś jeszcze w pracy? - zapytałam tatę biorąc pierwszy kęs naleśnika.
- Odwołali mi jedno spotkanie, więc postanowiłem później przyjść do kancelarii - odpowiedział patrząc na mnie znad gazety i biorąc łyka swojej kawy.
- To fajnie - odparłam zajmując się jedzeniem. To dziwne, nie pamiętam kiedy tato ostatni raz jadł z nami śniadanie. Zawsze wychodził do pracy zanim wstałyśmy i wracał kiedy już spałyśmy. Czasem zdarza mu się wrócić wcześniej ale to rzadkie sytuacje. Dobrze, że przynajmniej nie pracuje w niedzielę.
- Kayla, zaraz spóźnisz się do szkoły - powiedziała mama wyrywając mnie z transu.
- Tak, masz rację, już wychodzę - odpowiedziałam wstając od stołu i zabierając ze sobą pusty talerz. Włożyłam go do zmywarki i wyszłam do przedpokoju. Założyłam na stopy swoje białe Conversy i zabrałam z podłogi torebkę.
- Do zobaczenia! - krzyknęłam na odchodne do rodziny i zgarniając z komody kluczyki do mojego samochodu wyszłam z domu.
- Ej wiedziałyście, że Brooklyn już nie jest z tym swoim studentem? Podobno zdradziła go z kimś ze szkoły ale jeszcze nie wiem z kim - powiedziała Melody. Szłyśmy właśnie przez korytarz na pierwszą lekcję, zawzięcie plotkując o wszystkim co się wydarzyło w ostatnim czasie.
- Na prawdę? Ale ona jest głupia. Przecież on jest taki przystojny i zakochany w niej po uszy - Camille odparła zdziwiona. Też tego nie rozumiałam. Oni byli idealną parą a ten chłopak był w stanie zrobić wszystko dla Brooke.
- No cóż, tak też bywa. Ale wydaje mi się, że prędzej czy później się zejdą - powiedziałam pewna poprawiając swoją torebkę na ramieniu.
- Tak, też tak myślę - zgodziła się ze mną Camille.
- Zobaczcie kto idzie w naszą stronę - Melody popatrzyła pogardliwym wzrokiem na trzy dziewczyny, które znajdowały się niedaleko od nas - Zaraz się znowu zacznie - nie zrobiłyśmy dwóch kroków a słowa mojej przyjaciółki się potwierdziły.
- Kayla kochanie! Skąd wytrzasnęłaś takie okropne spodnie? - usłyszałam piskliwy głos należący do Taylor aka najgłupszej, najwredniejszej i najsztuczniejszej suki na całym pieprzonym świecie. Musi mi od rana psuć humor, to jest jej codzienność.
- Taylor skarbie! Stamtąd, skąd wytrzasnęłaś swoją szkaradną twarz - odpowiedziałam sarkastycznie z udawaną radością na twarzy. Już zauważyłam jak bardzo się wkurwiła. No i super, o to mi chodziło.
- Nie bądź taka cwana Jones - dziewczyna podeszła do mnie krok bliżej mrużąc oczy w złości. Patrzyłam na nią z rozbawieniem w oczach i rękoma założonymi na piersi. Jak ja jej szczerze nienawidzę.
- A ty się nie denerwuj, bo wiesz, złość piękności szkodzi a ty nie masz czym szastać - odezwała się pewnie Melody. O tak! Punkt dla nas suko. Spojrzałam na Taylor i myślałam, że padnę ze śmiechu. Gotowała się ze złości. Ma za swoje.
Nie odzywając się słowem przeszłam obok niej machając ze słodkim uśmieszkiem jej równie sukowatym przyjaciółeczkom, które swoją drogą zatkało tak samo jak Taylor.
- No dziewczyny, dzisiaj to konkretnie pocisnęłyście - powiedziała z podziwem Camille.
- Mam dzisiaj świetny humor i nawet ta kretynka mi go nie zepsuje - odparłam z uśmiechem podchodząc do swojej szafki i otwierając ją za pomocą kodu.
- No to bardzo dobra wiadomość. A co wy na to, żeby wybrać się dzisiaj na zakupy do centrum? - zapytała Melody patrząc na nas i uśmiechając się lekko.
- Myślę, że to świetny pomysł - odparłam zajmując się szukaniem książki do historii, gdyż taką miałam pierwszą lekcję.
- Tak, też jestem za - powiedziała Camille.
- Bosko. To pojedziemy zaraz po szkole. Cam idziemy, muszę znaleźć panią Hamilton i poprosić ją, żeby odwołała mi dzisiejszą kozę - Melody złapała Camille za nadgarstek i pociągnęła w głąb korytarza. Usłyszałam tylko stłumione 'do później' i dziewczyny zniknęły mi z oczu. Biorąc z szafki wszystkie potrzebne mi rzeczy trzęsłam drzwiczkami i odwracając się prawie dostałam zawału.
- Logan, ale mnie wystraszyłeś - powiedziałam do chłopaka stojącego przede mną, zamykając oczy i wzdychając ciężko.
- Hej, chyba nie wyglądam dzisiaj tak strasznie, co nie? - zażartował wzruszając ramionami. Podszedł krok bliżej aby przytulić mnie na przywitanie.
- Ty zawsze świetnie wyglądasz - odparłam z uśmiechem odsuwając się od niego. Logan to mój przyjaciel od niedawna. Przeniósł się tutaj z Chicago parę miesięcy temu i trafił do mojej klasy. Od razu złapaliśmy wspólny kontakt i zostaliśmy przyjaciółmi ale od pewnego czasu zauważyłam, że jemu nie wystarcza tylko przyjaźń. Widzę jak na mnie patrzy i nie zachowuje się już jak na początku. Camille i Melody też to zauważyły. Logan jest bardzo przystojny i ma świetny styl, wiele dziewczyn się za nim ogląda ale nie patrzę na niego jako kandydata na mojego przyszłego chłopaka. Jakoś tego nie czuję i już ale nie powiem mu tego, bo wiem, że wtedy nasza przyjaźń się rozsypie. Nie wiem co robić, muszę dać sobie trochę więcej czasu.
- Jak tam twoja impreza urodzinowa? - zapytał mnie chłopak ruszając w stronę naszej klasy, gdyż zaraz miał zadzwonić dzwonek.
- Cudownie, na prawdę. Przyszła prawie cała szkoła i zabawa była nie z tej ziemi - odpowiedziałam pomijając jeden incydent - Szkoda, że Cię z nami nie było - popatrzyłam na Logana smutnym wzrokiem.
- Ta, ja też żałuję, nawet nie wiesz jak bardzo ale nie mogłem nic zrobić - odparł chłopak patrząc na mnie z góry. Był na serio wysoki.
- Tak rozumiem. No i co z twoją mamą? - zapytałam ciekawa. Logan mieszka sam z ojcem a jego mama zostałam w Chicago. Ostatnio przychorowała i Logan musiał jechać do niej na weekend i sprawdzić co się z nią dzieje, dlatego nie było go na mojej imprezie.
- Wszystko idzie w dobrym kierunku dziękuję, że pytasz - odpowiedział chłopak stając pod naszą klasą.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco - Ocho, idzie ta wredna baba - powiedziałam zauważając panią Parker kroczącą w naszą stronę.
Dzwonek zadzwonił w chwili, kiedy nauczycielka otworzyła drzwi do klasy. Jak zwykle idealnie na czas.
- No to znowu się zacznie - jęknęłam narzekając na obowiązek chodzenia na te lekcje.
- Chodź księżniczko i nie marudź - powiedział do mnie Logan, pchając mnie w stronę drzwi od klasy.
- No cóż, tak też bywa. Ale wydaje mi się, że prędzej czy później się zejdą - powiedziałam pewna poprawiając swoją torebkę na ramieniu.
- Tak, też tak myślę - zgodziła się ze mną Camille.
- Zobaczcie kto idzie w naszą stronę - Melody popatrzyła pogardliwym wzrokiem na trzy dziewczyny, które znajdowały się niedaleko od nas - Zaraz się znowu zacznie - nie zrobiłyśmy dwóch kroków a słowa mojej przyjaciółki się potwierdziły.
- Kayla kochanie! Skąd wytrzasnęłaś takie okropne spodnie? - usłyszałam piskliwy głos należący do Taylor aka najgłupszej, najwredniejszej i najsztuczniejszej suki na całym pieprzonym świecie. Musi mi od rana psuć humor, to jest jej codzienność.
- Taylor skarbie! Stamtąd, skąd wytrzasnęłaś swoją szkaradną twarz - odpowiedziałam sarkastycznie z udawaną radością na twarzy. Już zauważyłam jak bardzo się wkurwiła. No i super, o to mi chodziło.
- Nie bądź taka cwana Jones - dziewczyna podeszła do mnie krok bliżej mrużąc oczy w złości. Patrzyłam na nią z rozbawieniem w oczach i rękoma założonymi na piersi. Jak ja jej szczerze nienawidzę.
- A ty się nie denerwuj, bo wiesz, złość piękności szkodzi a ty nie masz czym szastać - odezwała się pewnie Melody. O tak! Punkt dla nas suko. Spojrzałam na Taylor i myślałam, że padnę ze śmiechu. Gotowała się ze złości. Ma za swoje.
Nie odzywając się słowem przeszłam obok niej machając ze słodkim uśmieszkiem jej równie sukowatym przyjaciółeczkom, które swoją drogą zatkało tak samo jak Taylor.
- No dziewczyny, dzisiaj to konkretnie pocisnęłyście - powiedziała z podziwem Camille.
- Mam dzisiaj świetny humor i nawet ta kretynka mi go nie zepsuje - odparłam z uśmiechem podchodząc do swojej szafki i otwierając ją za pomocą kodu.
- No to bardzo dobra wiadomość. A co wy na to, żeby wybrać się dzisiaj na zakupy do centrum? - zapytała Melody patrząc na nas i uśmiechając się lekko.
- Myślę, że to świetny pomysł - odparłam zajmując się szukaniem książki do historii, gdyż taką miałam pierwszą lekcję.
- Tak, też jestem za - powiedziała Camille.
- Bosko. To pojedziemy zaraz po szkole. Cam idziemy, muszę znaleźć panią Hamilton i poprosić ją, żeby odwołała mi dzisiejszą kozę - Melody złapała Camille za nadgarstek i pociągnęła w głąb korytarza. Usłyszałam tylko stłumione 'do później' i dziewczyny zniknęły mi z oczu. Biorąc z szafki wszystkie potrzebne mi rzeczy trzęsłam drzwiczkami i odwracając się prawie dostałam zawału.
- Logan, ale mnie wystraszyłeś - powiedziałam do chłopaka stojącego przede mną, zamykając oczy i wzdychając ciężko.
- Hej, chyba nie wyglądam dzisiaj tak strasznie, co nie? - zażartował wzruszając ramionami. Podszedł krok bliżej aby przytulić mnie na przywitanie.
- Ty zawsze świetnie wyglądasz - odparłam z uśmiechem odsuwając się od niego. Logan to mój przyjaciel od niedawna. Przeniósł się tutaj z Chicago parę miesięcy temu i trafił do mojej klasy. Od razu złapaliśmy wspólny kontakt i zostaliśmy przyjaciółmi ale od pewnego czasu zauważyłam, że jemu nie wystarcza tylko przyjaźń. Widzę jak na mnie patrzy i nie zachowuje się już jak na początku. Camille i Melody też to zauważyły. Logan jest bardzo przystojny i ma świetny styl, wiele dziewczyn się za nim ogląda ale nie patrzę na niego jako kandydata na mojego przyszłego chłopaka. Jakoś tego nie czuję i już ale nie powiem mu tego, bo wiem, że wtedy nasza przyjaźń się rozsypie. Nie wiem co robić, muszę dać sobie trochę więcej czasu.
- Jak tam twoja impreza urodzinowa? - zapytał mnie chłopak ruszając w stronę naszej klasy, gdyż zaraz miał zadzwonić dzwonek.
- Cudownie, na prawdę. Przyszła prawie cała szkoła i zabawa była nie z tej ziemi - odpowiedziałam pomijając jeden incydent - Szkoda, że Cię z nami nie było - popatrzyłam na Logana smutnym wzrokiem.
- Ta, ja też żałuję, nawet nie wiesz jak bardzo ale nie mogłem nic zrobić - odparł chłopak patrząc na mnie z góry. Był na serio wysoki.
- Tak rozumiem. No i co z twoją mamą? - zapytałam ciekawa. Logan mieszka sam z ojcem a jego mama zostałam w Chicago. Ostatnio przychorowała i Logan musiał jechać do niej na weekend i sprawdzić co się z nią dzieje, dlatego nie było go na mojej imprezie.
- Wszystko idzie w dobrym kierunku dziękuję, że pytasz - odpowiedział chłopak stając pod naszą klasą.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco - Ocho, idzie ta wredna baba - powiedziałam zauważając panią Parker kroczącą w naszą stronę.
Dzwonek zadzwonił w chwili, kiedy nauczycielka otworzyła drzwi do klasy. Jak zwykle idealnie na czas.
- No to znowu się zacznie - jęknęłam narzekając na obowiązek chodzenia na te lekcje.
- Chodź księżniczko i nie marudź - powiedział do mnie Logan, pchając mnie w stronę drzwi od klasy.
- Po co one się umawiają na godzinę jak i tak się spóźniają - mamrotałam sama do siebie po raz kolejny sprawdzając godzinę na wyświetlaczu mojej komórki. Stałam przed szkołą obok mojego samochodu i już piętnaście minut czekałam na moje przyjaciółki, gdyż miałyśmy razem jechać do centrum. Byłam już lekko zirytowana i znudzona tym czekaniem.
Po kolejnych pięciu minutach, w końcu zauważyłam dwie sylwetki wychodzące przez główne drzwi szkoły. Dziewczyny wcale się nie spieszyły tylko powolnym krokiem do mnie podeszły.
- Zajebiste macie tempo - powiedziałam do nich z groźną miną i odwróciłam się ruszając w stronę drzwi kierowcy.
- Oj no nie złość się bo Ci tu taka malutka żyłka na czole pulsuje - odpowiedział Melody z uśmiechem pokazując swoim palcem jakieś miejsce na czole.
- Ha ha, bardzo zabawne - odparłam wystawiając jej język i wsiadając do samochodu.
- No nie gniewaj się, pani Hamilton nas zatrzymała w sprawie tej kozy - powiedziała Camille wsiadając na miejsce pasażera.
Po kolejnych pięciu minutach, w końcu zauważyłam dwie sylwetki wychodzące przez główne drzwi szkoły. Dziewczyny wcale się nie spieszyły tylko powolnym krokiem do mnie podeszły.
- Zajebiste macie tempo - powiedziałam do nich z groźną miną i odwróciłam się ruszając w stronę drzwi kierowcy.
- Oj no nie złość się bo Ci tu taka malutka żyłka na czole pulsuje - odpowiedział Melody z uśmiechem pokazując swoim palcem jakieś miejsce na czole.
- Ha ha, bardzo zabawne - odparłam wystawiając jej język i wsiadając do samochodu.
- No nie gniewaj się, pani Hamilton nas zatrzymała w sprawie tej kozy - powiedziała Camille wsiadając na miejsce pasażera.
- Czemu ja zawsze muszę siedzieć z tyłu? - zapytała naburmuszona Melody wsuwając głowę miedzy nasze siedzenia aby wszystko doskonale widzieć.
- Żebyś się znowu przypadkiem do radia nie dostała - zaśmiała się Cam.
- I do lusterka - powiedziałam patrząc rozbawionym wzrokiem na przyjaciółkę siedzącą obok.
- No i oczywiście nie zapominajmy o klimatyzacji i schowku - dodała na koniec Camille. Ostatnim razem, kiedy Mel siedziała na przednim siedzeniu, te wszystkie urządzenia uległy uszkodzeniu lub zniszczeniu, dlatego od tamtego czasu siedzi z tyłu.
- To było dawno i nie prawda - powiedziała Melody, udając obrażoną.
- Tak sobie wmawiaj kochanie - odparłam zapinając swój pas bezpieczeństwa i ruszając w końcu z parkingu szkolnego. Miałyśmy szczęście, bo akurat dzisiaj ulice nie są pełne. Inaczej stałybyśmy w korku i odechciałoby nam się tych całych zakupów.
- Puśćcie mi coś fajnego przyjaciółki - powiedziała Melody po krótkiej ciszy widocznie nudząc się jazdą do centrum.
- No to na jaką piosenkę mamy dzisiaj ochotę? - zapytałam stając na czerwonym świetle.
- I really like you! - krzyknęła Camille sięgając ręką do radia aby włączyć wybraną piosenkę. Już dwie sekundy później mogłyśmy usłyszeć pierwsze dźwięki utworu. Zaśmiałam się głośno gdy zobaczyłam w lusterku jak Melody zaczęła z tyłu szaleć.
- I really wanna stop but I just gotta taste for, it I feel like I could fly with the ball on the moon - zaśpiewałam pierwsze słowa ruszając się w rytm muzyki jednak dalej uważając na drogę.
- So honey hold my hand you like making me wait for it, I feel I could die walking up to the room, oh yeah - kolejny fragment zaśpiewała Camille odwracając się do tyłu i kierując te słowa do bawiącej się Mel.
- Late night watching television, but how we get in this position? It's way too soon, I know this isn't love - zaśpiewałam ten kawałek próbując zrobić to jak najlepiej.
- But I need to tell you something - moje przyjaciółki zaśpiewały do mnie.
- I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too? I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too? - refren śpiewałyśmy wszystkie, najgłośniej jak się tylko dało. Camille wykonywała jakieś dziwne ruchy rękami, nie mogłam przestać się z niej śmiać.
- Oh, did I say too much? I'm so in my head when we're out of touch - Mel zaczęła robić głupie miny do innych kierowców.
- I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too?* - podgłosiłam piosenkę na maksa a brunetka siedząca obok mnie otworzyła swoją szybę i zaczęła jeszcze głośniej śpiewać. Byłyśmy na prawdę szalone ale kiedy mamy dobre humory, to każda nasza jazda samochodem tak wygląda. Najlepiej się bawimy w taki sposób.
- Mel, widziałaś minę tej babki, która stała obok nas na światłach? - Cam tak bardzo się śmiała, że ledwo wypowiedziała to zdanie.
- Tak! Myślałam, że zaraz do nas przyjdzie i nam nogi z dupy powyrywa! - krzyknęła Mel, trzymając się za brzuch ze śmiechu.
- Ej laski! - krzyknęłam, żeby zwrócić ich uwagę - Teraz spokój, bo wjeżdżam na parking. Nie będziemy robić sobie siary w galerii, gdzie może być bardzo dużo przystojnych mężczyzn - powiedziałam z udawaną powagą skręcając na wjazd do parkingu.
- Kochanie ale Ciebie i tak nikt nie zechce - powiedziała Melody ze smutkiem głaskając mnie po włosach.
- Ktoś tu chyba będzie wracał na nogach do domu - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem parkując na jednym z wolnych miejsc.
- Dobra, koniec tych żartów Kayla - Mel od razu spoważniała słysząc moje słowa.
- Spokój! Uwaga drogie panie wychodzimy - powiedziała dumnie Camille otwierając drzwi i wychodząc z samochodu.
- Co za poważna mina. Nie zachowuj się jak stara ciotka - powiedziałam ze śmiechem do dziewczyny blokując wszystkie drzwi pilotem znajdującym się przy kluczykach.
- Ale śmieszne - prychnęła Camille.
- Dobra, koniec przekomarzanek, idziemy na zakupy - zapiszczała Melody łapiąc nas obie za nadgarstki i ciągnąc w stronę wejścia do budynku.
- Żebyś się znowu przypadkiem do radia nie dostała - zaśmiała się Cam.
- I do lusterka - powiedziałam patrząc rozbawionym wzrokiem na przyjaciółkę siedzącą obok.
- No i oczywiście nie zapominajmy o klimatyzacji i schowku - dodała na koniec Camille. Ostatnim razem, kiedy Mel siedziała na przednim siedzeniu, te wszystkie urządzenia uległy uszkodzeniu lub zniszczeniu, dlatego od tamtego czasu siedzi z tyłu.
- To było dawno i nie prawda - powiedziała Melody, udając obrażoną.
- Tak sobie wmawiaj kochanie - odparłam zapinając swój pas bezpieczeństwa i ruszając w końcu z parkingu szkolnego. Miałyśmy szczęście, bo akurat dzisiaj ulice nie są pełne. Inaczej stałybyśmy w korku i odechciałoby nam się tych całych zakupów.
- Puśćcie mi coś fajnego przyjaciółki - powiedziała Melody po krótkiej ciszy widocznie nudząc się jazdą do centrum.
- No to na jaką piosenkę mamy dzisiaj ochotę? - zapytałam stając na czerwonym świetle.
- I really like you! - krzyknęła Camille sięgając ręką do radia aby włączyć wybraną piosenkę. Już dwie sekundy później mogłyśmy usłyszeć pierwsze dźwięki utworu. Zaśmiałam się głośno gdy zobaczyłam w lusterku jak Melody zaczęła z tyłu szaleć.
- I really wanna stop but I just gotta taste for, it I feel like I could fly with the ball on the moon - zaśpiewałam pierwsze słowa ruszając się w rytm muzyki jednak dalej uważając na drogę.
- So honey hold my hand you like making me wait for it, I feel I could die walking up to the room, oh yeah - kolejny fragment zaśpiewała Camille odwracając się do tyłu i kierując te słowa do bawiącej się Mel.
- Late night watching television, but how we get in this position? It's way too soon, I know this isn't love - zaśpiewałam ten kawałek próbując zrobić to jak najlepiej.
- But I need to tell you something - moje przyjaciółki zaśpiewały do mnie.
- I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too? I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too? - refren śpiewałyśmy wszystkie, najgłośniej jak się tylko dało. Camille wykonywała jakieś dziwne ruchy rękami, nie mogłam przestać się z niej śmiać.
- Oh, did I say too much? I'm so in my head when we're out of touch - Mel zaczęła robić głupie miny do innych kierowców.
- I really really really really really really like you and I want you, do you want me, do you want me, too?* - podgłosiłam piosenkę na maksa a brunetka siedząca obok mnie otworzyła swoją szybę i zaczęła jeszcze głośniej śpiewać. Byłyśmy na prawdę szalone ale kiedy mamy dobre humory, to każda nasza jazda samochodem tak wygląda. Najlepiej się bawimy w taki sposób.
- Mel, widziałaś minę tej babki, która stała obok nas na światłach? - Cam tak bardzo się śmiała, że ledwo wypowiedziała to zdanie.
- Tak! Myślałam, że zaraz do nas przyjdzie i nam nogi z dupy powyrywa! - krzyknęła Mel, trzymając się za brzuch ze śmiechu.
- Ej laski! - krzyknęłam, żeby zwrócić ich uwagę - Teraz spokój, bo wjeżdżam na parking. Nie będziemy robić sobie siary w galerii, gdzie może być bardzo dużo przystojnych mężczyzn - powiedziałam z udawaną powagą skręcając na wjazd do parkingu.
- Kochanie ale Ciebie i tak nikt nie zechce - powiedziała Melody ze smutkiem głaskając mnie po włosach.
- Ktoś tu chyba będzie wracał na nogach do domu - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem parkując na jednym z wolnych miejsc.
- Dobra, koniec tych żartów Kayla - Mel od razu spoważniała słysząc moje słowa.
- Spokój! Uwaga drogie panie wychodzimy - powiedziała dumnie Camille otwierając drzwi i wychodząc z samochodu.
- Co za poważna mina. Nie zachowuj się jak stara ciotka - powiedziałam ze śmiechem do dziewczyny blokując wszystkie drzwi pilotem znajdującym się przy kluczykach.
- Ale śmieszne - prychnęła Camille.
- Dobra, koniec przekomarzanek, idziemy na zakupy - zapiszczała Melody łapiąc nas obie za nadgarstki i ciągnąc w stronę wejścia do budynku.
Od dwóch godzin jesteśmy w centrum i kupiłam sobie tyle ubrań, że ledwo co daję radę to wszystko taszczyć.
- No i jak? - zapytała Melody wychodząc z przymierzalni ubrana w jaskrawo różowy strój kąpielowy. Boże jaką ta dziewczyna ma świetną figurę! I te jej długie, blond włosy. Zazdroszczę jej.
- Wyglądasz ślicznie - odpowiedziałyśmy równocześnie z Camille.
- Stawiasz piwo koleżanko - powiedziałam do dziewczyny z uśmiechem a ona wystawiła mi język w odpowiedzi.
- Czyli co? Mam brać? - zapytała znowu Mel przygryzając dolną wargę.
- Bierz. Idealnie na tobie leży - odparłam uśmiechając się do niej szczerze.
- Tak, masz rację. Dobra, wezmę go - powiedziała zamykając się z powrotem w przymierzalni. Po minucie dziewczyna wyszła ubrana w swoje własne ciuchy.
- To ja idę do kasy a wy zaczekajcie na mnie przed sklepem - powiedziała Melody odchodząc od nas. Wyszłyśmy z Camille ze sklepu i usiadłyśmy na ławce stojącej naprzeciwko.
- Muszę iść do łazienki, zaraz się posikam - powiedziała moja przyjaciółka wstając ze swojego miejsca - Pilnuj zakupów - rzuciła na odchodne i po chwili zniknęła w tłumie ludzi. Wyciągnęłam z kieszeni swój telefon i zalogowałam się na Facebooka, aby zabić jakoś czas. Pomyślałam, że dawno nie wrzuciłam żadnego zdjęcia, więc muszę to dzisiaj nadrobić. Westchnęłam cicho opierając się o barierkę stojącą za mną nie zwracając na nic uwagi.
- A kogo ja tu widzę? - usłyszałam znajomy głos dochodzący z mojej prawej strony. Odwróciłam głowę, aby sprawdzić do kogo należy ten głos - Co za miłe spotkanie, nie sądzisz? - kiedy zorientowałam się, co to za osoba, serce zaczęło mi bić szybciej. Zamrugałam kilka razy sprawdzając czy aby wzrok nie płata mi figli ale niestety nic takiego nie miało miejsca. No to jestem w dupie.
- Stawiasz piwo koleżanko - powiedziałam do dziewczyny z uśmiechem a ona wystawiła mi język w odpowiedzi.
- Czyli co? Mam brać? - zapytała znowu Mel przygryzając dolną wargę.
- Bierz. Idealnie na tobie leży - odparłam uśmiechając się do niej szczerze.
- Tak, masz rację. Dobra, wezmę go - powiedziała zamykając się z powrotem w przymierzalni. Po minucie dziewczyna wyszła ubrana w swoje własne ciuchy.
- To ja idę do kasy a wy zaczekajcie na mnie przed sklepem - powiedziała Melody odchodząc od nas. Wyszłyśmy z Camille ze sklepu i usiadłyśmy na ławce stojącej naprzeciwko.
- Muszę iść do łazienki, zaraz się posikam - powiedziała moja przyjaciółka wstając ze swojego miejsca - Pilnuj zakupów - rzuciła na odchodne i po chwili zniknęła w tłumie ludzi. Wyciągnęłam z kieszeni swój telefon i zalogowałam się na Facebooka, aby zabić jakoś czas. Pomyślałam, że dawno nie wrzuciłam żadnego zdjęcia, więc muszę to dzisiaj nadrobić. Westchnęłam cicho opierając się o barierkę stojącą za mną nie zwracając na nic uwagi.
- A kogo ja tu widzę? - usłyszałam znajomy głos dochodzący z mojej prawej strony. Odwróciłam głowę, aby sprawdzić do kogo należy ten głos - Co za miłe spotkanie, nie sądzisz? - kiedy zorientowałam się, co to za osoba, serce zaczęło mi bić szybciej. Zamrugałam kilka razy sprawdzając czy aby wzrok nie płata mi figli ale niestety nic takiego nie miało miejsca. No to jestem w dupie.
No to wreszcie mamy trzeci rozdział! Miał on się pojawić jakoś w środę ale niestety ostatnio mam problemy w szkole i jest ona w tym momencie na pierwszym miejscu. Chciałabym wam bardzo podziękować za to, że tak wiele osób czyta moje wypociny, mimo, że nie postaraliście się z komentarzami pod ostatnim rozdziałem to liczba czytających cały czas wzrasta. Jestem z tego powodu prze szczęśliwa i na prawdę jeszcze raz dziękuję! Kolejny rozdział pojawi się, gdy liczba komentarzy będzie choć trochę przybliżona do liczby czytających. Do następnego!